Szukaj na tym blogu

wtorek, 29 maja 2018

Nikt mnie nie ma - Åsa Linderborg


Najpierw myśl, która mi towarzyszy po przeczytaniu tej książki - Jeśli dorosły przestaje rozwijać się wraz z potrzebami dziecka traci na atrakcyjności. Stare i powtarzane po razy kolejny śmieszne żarty i powiedzonka przestają bawić, już nie dziecko a dorosłego. Patrzy i uwierzyć nie może, zadaje sobie pytanie w kim zaszła większa zmiana, zakłócająca dalsze porozumiewanie się.

Książkę czytałam z otwartością i empatią na przeżycia bohaterki. Konfrontowałam jej doświadczenia i obserwacje z obserwacjami i doświadczeniami innych będących w podobnej sytuacji.
To książka o relacjach dzieci z rodzicami, w soczewce zaś życie córki i ojca. Czteroletniej dziewczynki i dorosłego mężczyzny, ojca i alkoholika. To przejmująca książka o uważności dziecka na rodzica, o szczegółowości i ważności relacji. To lektura, która jest przyziemna, na wskroś cielesna i emocjonalna, jak człowiek. Autorka opisała swoje życie ze szczegółowymi opisami relacji z ojcem. Opisała panujące zwyczaje w rodzinie matki i ojca, przybliżyła sylwetki bliższych i dalszych. Naświetliła także tło społeczne i polityczne ówczesnej Szwecji (lata 70-te).
Dowiadujemy się, że rodzina po stronie matki była lewicowa, działała nawet w organizacji komunistycznej, gdzie dyskutowano o fenomenie Marksa i "wspaniałości" ZSRR. Babka bohaterki była nawet na kongresie związków zawodowych w Polsce podczas którego poznała męża. Głosili odważnie hasła równości, dbałości o ludzi pracy, sprawiedliwości. Ojciec też lewicował, chociaż raczej po cichu i z humorami.

To opowieść kobiety, która jako mała dziewczynka po rozwodzie rodziców została z tatą. Mama Åsy po odejściu od jej ojca, zostawiła jemu to co najcenniejsze na świecie – swoją ukochaną córkę. Rozstanie rodziców nie było dramatem dla Åsy, bo nadal widywała się z mamą, zaś tata był tylko dla niej, zajmował się nią jak umiał, upraszczał życie do granic możliwości co dla dziecka było wygodne, zabawne i dające swobodę. Asa była otoczona rodziną ojca, która dbała o nią jak tylko mogła i umiała. Ojciec pozwalał jej na swobodę w "doborze" strojów, dbaniu o higienę , jedzeniu tego na co ma ochotę. To nic, że tego nie ogarniał swoimi "umiejętnościami organizacyjnymi", mała dziewczynka o tym nie wiedziała. Ojciec uczył ją zaradności, pozbawiał strachów, liczenia na siebie, pokazywał siebie takiego jakim był - to nic, że było to wymuszone jego brakiem umiejętności społecznych, nieśmiałością, niechęcią do kontaktów z innymi. W dzieciństwie wszystkie decyzje i działania ojca dziewczynka przyjmowała z aprobatą, zrozumieniem czasem z zachwytem. Choć czasami było jej smutno kiedy tata coś obiecywał i nigdy nie dotrzymywał słowa, kiedy sprzedał jej rower (prezent od matki) nie pytając o zgodę, kiedy nie miał na ciepłą kurtkę, kiedy zostawiał ją na mrozie samą przed przedszkolem, aby poczekała na kogoś kto jej go otworzy. Czasami zastanawiało ją dlaczego nie dostawała od niego prezentów, dlaczego nie starczało im na jedzenie i opłacenie rachunków. Dziwiło ją, że ojciec taki mądry, świetny specjalista, wszystko wiedzący najlepiej, nie ma na opłacenie czynszu.
Dorastająca Åsa patrzy na ojca już pod innym kątem, widzi jego zachowania odbiegające od  tzw. norm, jest świadoma, że ojciec nie radzi sobie, że coraz bardziej jest pogubiony, niechlujny, nie nadąża za zmianami, pije coraz więcej, zrzuca winę na innych, staje się zgorzkniały i zapadnięty w sobie. Czara rozczarowania przelewa się, opuszcza ojca i wprowadza się do matki, a jej relacja z ojcem ulega rozmyciu, oddalają się od siebie.

Ich dorosłe relacje nie są już bliskie, niemniej bardziej pogodzone, stonowane; często rozmawiają przez telefon, kiedy się spotykają rozmawiają, albo raczej prześlizgują się po tematach i sprawach. Trudno im skonfrontować stare emocje i niezałatwione sprawy, choć pomiędzy wierszami słychać potrzebę bliskości nie uda im się już nigdy jej odbudować. Trochę zbliżają ich jej dzieci, ale na chwilę, pobieżnie.
Zabrakło tego co zwykle otwartości, potrzeby tak silnej, że aż boli obie strony, przyciąga i nie daje zapomnieć. Zabieganie, zasłanianie się codziennymi jakże ważnymi sprawami, uzupełnia to oddalenie.

Autorka pozwoliła czytelnikowi na przyjrzenie się z bliska jak ludzie radzą lub nie radzą sobie w życiu. Jak można rozwiązać lub nie problemy w sobie, związku, w rodzinie. Jak trudno podjąć rozmowę: wyjaśniającą, oczyszczającą, odświeżającą, inspirującą do nowej ulepszonej relacji.
To opowieść o życiu z jego wieloma odcieniami, z codziennymi sprawami i poważnymi problemami. To historia jakich zapewne wiele, ale opisana, dająca się skonfrontować, odnieść, dająca podpowiedź. Pozbawiająca złudzeń, rozwiewająca wątpliwości, przekazująca informację, że takie sytuacje mają miejsce wszędzie na świecie. Nie ma się co użalać, szukać tylko boleści w sobie, bo ludzi podobnych jest wielu.

To historia ojca alkoholika i jego córki. Zmagania człowieka uzależnionego i obarczonego odpowiedzialnością za dziecko. Zrodziła się we mnie nawet wątpliwość, czy pozostawienie dziecka u takiego ojca było ze strony matki aktem heroizmu czy miłości, oddaniem, czy złością. Może to dziecko uratowało go i dzięki niej nie stoczył się całkiem, bo musiał co dzień wstawać i myśleć o córce, musiał zbierać siły.

Po raz kolejny widać jak na dłoni, że po niewykorzystanych szansach na rozmowę pozostają nierozliczone sprawy. Po śmierci jednej z osób z "kamieniem" w sercu zostaje osoba żyjąca.  W książce pobrzmiewają nuty podsumowania, rozliczenia, skonfrontowania ze swoimi żalami, wspomnieniami i uczuciami. Dla mnie była bliska, zrozumiała i szczera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)