Szukaj na tym blogu

czwartek, 19 lipca 2018

To, co możliwe - Elizabeth Strout


To trzecia książka tej autorki, którą przeczytałam. To kolejna, gęsto utkana ludzkimi przeżyciami, wspomnieniami i emocjami pozycja.
Tym razem jest to powrót do przeszłości zarówno autorki jak i mój. Autorki, bo powraca do korzeni swojej bohaterki z "Mam na imię Lucy", a moja, bo czytałam już książkę o Lucy. Podążam zatem śladami bohaterów Elizabeth Strout, czasem skomplikowanymi i trudnymi, innym razem delikatnymi splotami emocji, zdarzeń z dzieciństwa, tych, które najbardziej zapadły w pamięci, zaważyły na dalszym odbiorze i przekazie życia i na komunikacji z innymi. Niektóre postaci pamiętałam, inne poznawałam,  każda z nich miała do pokazania jakieś okruchy zdarzeń ze swojej przeszłości, niby wyrwane z kontekstu, ale mające ogromny wpływ na kolejne losy, na całokształt.
Autorka kreśli aurę niewielkiego miasteczka z jego społecznością, jednocześnie otwartą i zamkniętą.
Ta społeczność tworzy sobie tylko przypisane połączenia i zależności, wzajemne animozje, sympatie i antypatie, zdrady, oddanie, tęsknoty, wrogość, uległość, nietolerancję, empatię.
Z każdym rozdziałem autorka wkręca czytelnika w coraz większą spiralę emocji, zaś galeria postaci przewija się jak w fotoplastykonie, a czytający napełnia się po brzegi tymi przeżyciami, które przeszywają na wskroś. Czasami trudno je nazwać albo zaakceptować, ale zostawiają ślad. To ślad przeszłości, której już nikt i nic nie zmieni, ale która jest, wyłania się zza widnokręgu obecnego życia. Przeszłość, która wlecze się i przenosi skutki na bieżące wydarzenia, zachowania i emocje. Przeszłość, która zdecydowała o wielu zdarzeniach na przyszłość, choć niewygodna, trudna, traumatyczna, niezatarta, jest nierozerwalną częścią dalszego życia. Te przeszłe wspomnienia wirują i przeplatają się z teraźniejszością. Różni bohaterowie i różne przeżycia, zadry, które siedzą gdzieś głęboko i nie dają się usunąć, wdzięczności, które celebrowane są po dziś dzień, nierozliczone żale, które przeszkadzają swobodnie oddychać, jest tego aż nadto. Niemniej nie dowiemy się wszystkiego, bo autorka jest mistrzynią niedomówień, przerywania, ciszy, pozostawienia spraw samym sobie. Pozwala użyć własnego postawienia się w danych sytuacjach, pozostawia swobodę  wczucia się w historie, a te są różne, jak to u tej autorki, choć żadna nie jest prosta, oczywista, czarno-biała, jednowymiarowa. Ludzie nawet ci nieciekawi z pozoru, kryją w sobie sporo pokrętnych treści. Autorka łączy ze sobą bohaterów, pokazuje ich różne oblicza, ich niespokojne dusze, kluczenie i poszukiwanie oczyszczenia.

Mam nadzieję, że ta propozycja Elizabeth Strout przypadnie jej czytelnikom do gustu tak jak to miało miejsce w moim przypadku


Książka napisana jest językiem delikatnym, pięknym, wyrafinowanym, spokojnym. Historie mogą boleć czytelnika same jednak są cierpieniem w skrytości, raczej ukrytym i cichym, przeżywanym w sobie, czasem zbyt głęboko, aby móc je wyleczyć.
Koniec, może trochę zbyt wcześnie, pozostawiający pewien niedosyt, zwiastujący rozłąkę, ale cóż może to wtedy ma głębszy sens.
Raczej nie była to moja ostatnia książka tej autorki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)