Szukaj na tym blogu

wtorek, 21 sierpnia 2018

1968. Czasy nadchodzą nowe - Ewa Winnicka, Cezary Łazarewicz


Książka zawiera ciekawsze i wyróżniające się wydarzenia, które miały miejsce w roku 1968,  zdaniem autorów roku buntu i przemian. Wybrali oni charakterystyczne dla tego roku miejsca, zdarzenia i ludzi, którzy szczególnie przyczynili się do fermentu, burzenia starego, propagowania i wnoszenia nowości.
Wciągnęłą mnie propozycja Ewy Winnickiej i Cezarego Łazarewicza, bo odpowiada mi ich styl pisania tak w ogóle, a w przypadku tej książki zainteresowały mnie powiązane w sposób logiczny treści, które pokazywały nie tylko te powszechne fakty, ale także prywatne.

Książka utrzymana w formie tej serii, czyli opowieści o ludziach rozpoczynają wycinki z gazet. To ciekawy zabieg, bo daje pogląd na ówczesną sytuację w kraju i widzenie go przez różnych ludzi: prorządowych i opozycjonistów. W wycinkach można przeczytać wypociny felietonistów z Trybuny Ludu ale też Sławomira Mrożka i Stefana Kisielewskiego, co czasami dawało czytelnikowi skrajny pogląd na to samo zjawisko.

Poszczególne rozdziały dotyczą wydarzeń mających miejsce w Polsce, w Europie i w świecie.
W Polsce rządzonej przez ludzi oddanych władzy radzieckiej zapanowała w roku 1968 nagonka na Żydów. Uprawiano propagandę antyżydowską, której zadaniem było pozbycie się Żydów z kraju. Z  tym trendem w książce związanych jest kilka historii, a raczej dramatów ludzi, którzy chcąc albo nie musieli podjąć trudną decyzję o wyjeździe lub pozostaniu.
Ogólnie wyjazdy w takiej atmosferze kończyły się różnie, pozostanie też, więc żaden wybór nie był doskonały. Wiele z tych opowieści kończy się smutno, może dlatego, że przymus nie pozwala się zastanowić, dokonać najlepszego wyboru, wymaga tajemniczych działań, oczywiście nie ma mowy o komforcie, bezpieczeństwie, przygotowaniach, itd. Często konsekwencje tych szybkich decyzji były niewesołe.
Analogicznym przykładem jest przeprawa kilkuosobowej rodziny i załogi kutra rybackiego do Szwecji, w której czuli się różnie i z której emigrowali dalej z różnym skutkiem.

Odwróconą historią jest opowieść o dzieciach polskich emigrantów z USA, które zostały wysłane do dziadka na Śląsk, aby dostać szkołę życia. Te dzieci są symbolem czegoś innego - koloru, zabawy, szaleństwa - wyróżniającego ich w szarym kraju. To rodzeństwo pokazuje, że można żyć beztrosko i zabawnie, że życie to tylko chwila i że warto dbać tylko o nią, nie przejmując się przyszłością. Oczywiście ma to swoje konsekwencje jak wszystko, ale to kwestia wolnego wyboru.

Autorzy pokazują też miejsca zmian, symbole zmian, min. LSD, dzieci kwiaty, wolność rozumianą wieloaspektowo, zwłaszcza w obszarach intymnych albo zakazanych. Nawiązują do muzyki i twórców z tego okresu: The Rolling Stone i The Beatles.
Oczywiście nie pominięto wydarzeń w Czechosłowacji, na którą w tym właśnie roku najechały wojska układu aby "wesprzeć" działania rządu tego kraju. To smutne zdarzenia, bezsensowne ludzkie zachowania, pokazujące działanie machiny radzieckiej w tym obszarze.
Niejako nawiązując, nie pominięto także strajków studenckich na Uniwersytecie Warszawskim i niepokoju w innych uczelniach w kraju i za granicą - USA i Francji. Potrzeba zmian, życie w ucisku, zatęchłym klimacie pobudza najczęściej młodych, którym się chce albo mają nie wiele do stracenia a wiele do ugrania.

Książka jest spójna, bo historie przeplatają wszystkie obszary życia człowieka: prywatne, społeczne, kulturalne, polityczne. Wartka akcja zdarzeń, ich siła, energia, dramatyczność wciągają w lekturę. To historia, ale przedstawiona bardzo żywo, obrazowo i ludzko.
Autorzy nie zapomnieli o dokumentacji z tamtych lat, która niewątpliwie dodała wartości książce.
Dla mnie interesująca propozycja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)