Szukaj na tym blogu

czwartek, 2 sierpnia 2018

Zimna wojna - Wizyta w kinie



Wiele już o tym filmie napisano w prasie, ponieważ znawcą nie jestem tylko widzem, który ogląda filmy to napisze tak:
- Film mi się podobał, bo ma swój klimat, czar i moc. Historia opowiedziana przez Pawła Pawlikowskiego obfituje w emocje, często dramatyczne i mocne. Zachowania bohaterów są często irracjonalne, niezrozumiałe, budzące zdziwienie. Zula i Wiktor to woda i ogień, to plus i minus, ale przyciągający się bardzo silnym uczuciem, wiedzą, że kochają się bezgranicznie, a jednocześnie ich bycie razem wyniszcza ich. Dla mnie to miłość dramatyczna, bo oboje tęsknią za sobą, ale nie umieją ze sobą żyć, myślą o sobie, a jednocześnie uwikłani są w inne związki. Ta miłość, namiętność, tęsknota rodzą kolejne dramaty, ona pije, on z jej powodu dostaje się do obozu na kilkanaście lat. Całość w sam raz na film, w którym drga, dużo się dzieje a widz uwalnia swoje emocje. To opowieść skąpa w słowa, bogata w cudowną i różnorodną muzykę, wytańczona w różnym stylu, ubrana w czarno-białe obrazy, dziejąca się w różnych miejscach. Film osadzony w czasach 50 i 60 dwudziestego wieku, w którym groza czasów i absurdy przeplatają się tworząc gruby splot zdarzeń. Film bez banałów, powtórzeń i dłużyzn, zaskakujący i nieoczywisty.
Nie miałam czasu, aby się znudzić, choć niezrozumiałe działania bohaterów mnie czasami irytowały. Film jednak wciągnął, otworzył kanały do dyskusji i przemyśleń, dał satysfakcję z dobrze spędzonego czasu. Paweł Pawlikowski po raz kolejny pokazał jak wyjątkowym jest reżyserem, a aktorzy błysnęli po raz kolejny swoimi umiejętnościami (zwłaszcza Tomasz Kot).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)