Szukaj na tym blogu

środa, 1 maja 2019

Koreańczycy. W pułapce doskonałości - Frank Ahrens


Sięgając po książkę nie kierujcie się tytułem ani opisem na okładce. Tytuł w originale brzmi "Seoul Man: A Memoir of Cars, Culture, Crisis, and Unexpected Hilarity Inside a Korean Corporate Titan", co w wolnym tłumaczeniu brzmiałoby: "Mężczyzna Seulu: Wspomnienie o samochodach, kulturze, kryzysie i niespodziewanej wesołości w koreańskim korporacyjnym tytanie". Gdyby to była delikatna parafraza oryginału nie wprowadzałaby w taką zasadzkę, ale tytuł nadany przez polskiego wydawcę brzmi: "Koreańczycy. W pułapce doskonałości", (który w domniemaniu prowadzi czytelnika do Korei i jej kultury), niestety to tylko zabieg marketingowy, który wprowadza w błąd.
Kierując się nadanym tytułem myślałam, że dowiem się co o Koreańczykach myśli obserwator z zewnątrz, jak ich postrzega, co wyławia z gęstwiny zachowań. I cóż, spore rozczarowanie. Autor pisał trochę o Koreańczykach i ich ojczyźnie, ich historii, relacjach z sąsiadami, zwyczajach, ale głównie zajmował się opisywaniem swojego życia i swoich w nim perypetii. Wspomnienia powiązane były z zamieszkiwaniem poza ojczyzną, pracą, branżą samochodową i zakładaniem rodziny. Być może to poniekąd biografia lub opowieści powiązane z pracą i życiem autora w tle z echem kultury koreańskiej, w której spędził trzy lata.
Choć książka zawierała ciekawe opisy i informacje, ginęły one w gąszczu prywatnej gmatwaniny. Autor opisywał swoje doświadczenia podczas adaptacji w tym hierarchicznym społeczeństwie, jakże innym od amerykańskiego. Autor opowiadał w sposób czasem nadmiernie rozwlekły i nudny o najdrobniejszych szczegółach życia, swoich nawykach, przywarach, oczekiwaniach i niezadowoleniu. Odmalował swoje rozterki związane z wiekiem średnim, założeniem rodziny, życiem z dala od ojczyzny, narodzinach dziecka. Wspominał też czas kiedy żył z żoną (pracownicą ambasady) na terenie bazy amerykańskiej i jak bardzo był do tego życia przyzwyczajony. Sam kostyczny i zatwardziały w swoich przyzwyczajeniach narzekał na sztywne zasady i obyczaje koreańskie. Choć trudno mu było porozumiewać się z Koreańczykami, z powodu ich słabej znajomości angielskiego, on także nie kwapił się do nauki języka miejscowych. Mnóstwo czasu spędził nad rozpisywaniem się o Hyundaiu, firmie, w której otrzymał znaczące stanowisko, o jego działaniach w niej i ogólnej specyfice.

Czułam się wprowadzona w zarośla za którymi były chaszcze, pozostawione same sobie i nie ciekawe. To książka dla chętnych, na pewno nie dla tych, którzy poszukują rzetelnej opowieści o Korei Południowej. Opowieść Franka Ahrens można byłoby skrócić o połowę (wykreśliwszy te najbardziej marketingowe treści i te najbardziej domowe) i nie straciłaby na wartości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)