Szukaj na tym blogu

wtorek, 24 grudnia 2019

Mali Bogowie - Paweł Reszka


"System jest wyżyłowany na maksa. Lekarze biegają od pracy do pracy, pielęgniarki, ratownicy. Nikogo już nie obchodzi, kto ile pracuje. Liczy się tylko to, żeby jakoś załatać dziury, braki kadrowe. Tak więc wszystko się zgadza, przynajmniej na papierze." (str. 234)

Paweł Reszka w tej książce pokazał wielowymiarowe oblicze służby zdrowia w Polsce. To spojrzenia i głosy z różnych stron, które pokazują, że "służba" zdrowia wcale nie jest służbą, a zdrowie najlepiej mieć, żeby jak najrzadziej z tej "służby" korzystać. Cały układ tej służby jest chory, dziwacznie i pokrętnie zorganizowany, z wieloma nierównościami i absurdami. Pacjent to zło konieczne, choć niezbędne, bo bez niego nie byłoby tej "służby", ale będąc jednocześnie przeszkadza. To bardzo skomplikowana materia, zapętlana i szkodząca sama sobie. To obraz niemocy, zależności, absurdu, chciwości i braku szacunku. Wśród większości głosów przewijało się niezadowolenie, pogoń za dyżurami, łapaniem dodatków, a tym samym pogoń za pieniądzem, przemęczenie, brak czasu dla bliskich, itp.

Paweł Reszka rozmawiał z wieloma lekarzami różnych specjalności, na różnych poziomach kariery, na różnych stanowiskach, kobietami, mężczyznami. Przytaczał fragmenty badań, raportów, informacji o służbie zdrowia.
Swoją opowieść o lekarzach rozpoczął od ich obserwacji, relacji i doświadczeń z pacjentami. Nie jest to relacja łatwa, nie należy też do przyjemnych. Pacjenci wykazują się zaborczością, uzurpacją, brakiem życzliwości i szacunku. Lekarze narzekają na nieuprzejmość pacjentów, coraz niższą jakość i roszczeniowość. Uważają, że ich prestiż spadł w porównaniu z tym sprzed kilkunastu, kilkudziesięciu lat.  Lekarze też są tylko ludźmi i różne mają charaktery i zachowania. Często są zmęczeni, zawaleni robotą, mają za mało czasu dla pacjenta, mają kłopoty w domu, dolegliwości fizyczne, itd. Ich podejście pokazuje generalnie podejście człowieka do człowieka, a nie tylko lekarza do pacjenta. W mojej opinii zaczyna się od tego, że Polacy ogólnie nie są dla siebie życzliwi i brakuje im szacunku do siebie i siebie nawzajem. Przy takiej profesji dochodzą jeszcze skomplikowany i niewydolny system, brak pieniędzy na badania, itp. i wygląda to jak wygląda.
Zawód lekarza zaczyna się często od marzeń, lat wytężonej nauki, przygotowań, wyrzeczeń, a potem przychodzi rzeczywistość, zderzenie z wieloma ograniczeniami na studiach, na specjalizacji, z relacjami środowiska. Marzenia zaczynają blednąć na rzecz szarej rzeczywistości, zaczyna kiełkować zwątpienie.
Początek jest pełen zaskoczeń i to raczej z obszaru negatywnego. Przepisy, blokady środowiskowe, presja przepisów, częsta niemożność dostania się na wymarzoną specjalizację, niskie zarobki powodują pierwsze zderzenie ze ścianą. W kolejnej fazie pojawia się codzienność, pogoń za pracą, ciągłe doskonalenie, szukanie pieniędzy, brak czasu dla siebie i ewentualnej rodziny. Zmęczenie, ciągłe zmęczenie, znudzenie pacjentami, może nawet zazdrość, bo ciągle daleko do tych spijających śmietankę. Pojawia się też strach, bo "... w naszym zawodzie błędy kosztują wyjątkowo dużo. Boję się, że popełnię błąd z przepracowania. Bo jak się potem bronić?" (str. 227) Boją się: obsmarowywania w prasie, błędów popełnionych z przepracowania, z niedouczenia, odpowiedzialności za cudze życie. Mają swoje obserwacje i nie napawają ich one optymizmem. A do tego dochodzi system z jego skomplikowanymi procedurami, kruczkami, obostrzeniami, o których się nie mówi, ale trzeba je stosować. Co się opłaci, czego nie zlecać, w jakie zabiegi warto wchodzić, jakie omijać. Dlaczego stary człowiek i "Alzheimer" to problemy, których najlepiej nie przyjąć albo szybko wypchnąć poza system. Jaką rolę odgrywają firmy farmaceutyczne w tym chorym systemie, wspierają czy deprawują?
To "Boskie życie" ma swoje wyzwania i ograniczenia, wkręca w swoje tryby, z których trudno się wydostać, przyzwyczaja. Bycie lekarzem to nie tylko "boskość" i pieniądze to też często samotność, brak rodziny albo czasu dla niej, alkohol, narkotyki, bo czymś się trzeba podtrzymać i wzmocnić. Mam też wrażenie, że sami też się wkręcają w tą sytuację, wyznaczają sobie cele ponad swoje siły i możliwości, potem biegają od dyżuru do dyżuru, aby zarobić na ich spełnienie. Biegają żeby mieć więcej, żeby dorównać do najwyżej "postawionych", ta pogoń u niektórych nie ma końca.

Ta książka odkrywa rzeczywistość "służby" zdrowia w Polsce. Nie ma mowy o pozytywistycznych ideałach, jest system, w który trzeba się wpasować. Do treści zebranych przez Pawła Reszkę pasuje stare powiedzenie: "lekarzu lecz się sam".
To tajemnica poliszynela, bo choć nikt głośno nie mówi to wszyscy wiedzą, że aby ten system uzdrowić trzeba wpompować ogrom pieniędzy, zatrudnić lekarzy na umowy o pracę z rozsądnymi płacami. Trzeba by też dopuścić większą ilość chętnych do tego zawodu, bo lekarzy jest o wiele za mało. I tu pojawia się kuriozum, bo choć lekarze biegają od miejsca do miejsca, narzekają na niesprawiedliwości to właśnie dzięki takiej organizacji ten chory system jakoś się jeszcze trzyma. Gdyby mieli zadowalające pensje i nie biegali od placówki do placówki niektóre szpitale, POZ-y, opieki nocne, ratownictwo, itd. nie miałyby racji bytu, bo nie miałby kto w nich leczyć.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze i do tego się wszystko sprowadza. Mamy biedne państwo i biedną opiekę medyczną. Tylko bogaci zawsze mają lepiej, bo stać ich na płatnych lekarzy.
Koń, jaki jest, każdy widzi i nikt nie będzie tego zmieniać, bo koń przestałby być koniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)