Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 28 września 2020

Bezmatek - Mira Marcinów


 "Wszystko, co się wydarzyło między mną a matką, wydarzyło się na wieczność, teraz już to wiem. Choć to zdanie topi się we własnej głębi." (str.249)

To książka to wyznanie, wspomnienie, tęsknota, to wyraz miłości, przywiązania i ciągłości. To opis miłości tej najważniejszej, najbliższej, najprawdziwszej i najtrwalszej. To opis miłości, o której nie pisze się zbyt często, bo i po co, jest taka oczywista. To opis miłości najpierwszej i ostatniej. "Moja wielka, szalona, zachłanna miłość do matki. Z tych niewielu miłości, o których w ogóle warto mówić." (str. 132) Tak rzadko się o niej pisze i mówi, bo jest taka naturalna, nierozwiązywalna, wieczna, w każdym ze światów. Niemniej kiedy jej zabraknie, na którymś ze światów, kiedy zostanie po niej pustka, co robić, jak sobie z nią poradzić, nikt nie zapełni jej braku, rozpadliny, grząskich bagien, pustyni. Nie ma mocy, aby ukoić ból po stracie matki, "Bo nie ma nic ohydniejszego na świecie niż to, gdy człowiek umiera drugiemu człowiekowi." (str 103) Zwłaszcza tak bliski i potrzebny i nie zawsze to oznacza bliskość dosłowną, fizyczną, ale uczuciową, symboliczną, energetyczną, empatyczną. Pozostaje żal o szerokim spektrum, bo bliska strata zawsze pozostawia ból, rozpacz, ciemność, krzyk, że przecież "Nie była w wieku umieralnym."(str. 110). Na pewno są inne wielkie żale, np. śmierć dziecka, ale to tylko inny rodzaj bólu, straty, też bliski, nieutulony. "Moja mama nie żyje. To jest wyznanie." (str 184) i na tym koniec, pozostaje brak, tęsknota, bo nie można już do niej zadzwonić, bo nic już nie podaruje, ni miłości, dotyku, dobrego i złego słowa. "Gdy umiera ci matka, to jest takie uczucie, jakby wyrywano ci wnętrzności - te z klatki piersiowej - gołymi rękami, a trochę jednak gorzej." (str. 177)

Na śmierć nie ma dobrego momentu, zawsze jest zaskoczeniem, podłością, niesprawiedliwością. "W dzieciństwie ciągle myślałam o śmierci matki, żeby mnie nie zaskoczyła. Tak się tego bałam. Gdy w końcu przestałam o tym myśleć, wtedy umarła." (str. 141)

Mira Marcinów opisała relację jedyną i nie powtarzalną, jej różne stadia, wzloty i upadki. Nie owijała w papierek kolorowy tego co było szare, niemniej wszystko było bliskie i znane. Jej opowieść i styl tej opowieści przypomniały mi o najważniejszych uczuciach, przypomniały o moich korzeniach, o moim continuum, o tym gdzie mam swoje źródło. Wzruszająca książka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)