Szukaj na tym blogu

czwartek, 19 listopada 2020

Kraj nie dla wszystkich. O szwedzkim nacjonaliźmie - Wiktoria Michałkiewicz

     

"Nacjonalizm dla mnie jest wspólnotą, to wspólne tworzenie społeczności." (str 233)

 Ta książka to próba zrozumienia, dlaczego w Szwecji, w kraju dobrobytu, porządku, tolerancji sympatię zyskuje nacjonalistyczna partia.

Książki nie czytało mi się szybko, ani też łatwo, każdy jej etap to inna ciężkość treści, niektóre rozdziały trzeba przebrnąć, a inne wciągają, niektóre mogą być nudne, a inne zaskakujące. Czytelnik szukający tylko konkretnej wiedzy i odpowiedzi może poczuć się rozczarowany. Autorka sięga w przeszłość, aby nakreślić zarys mentalności Szwedów, sięga do czasów, kiedy szwedzcy podróżnicy i badacze przywozili z wielu zakątków świata czaszki mieszkańców i przeprowadzali badania, które z ludów Ziemi są najinteligentniejsze. Badania te doprowadziły, do przyznania wyższości rasie szwedzkiej nad innymi. Podobne badania przeprowadzane były w III Rzeszy, zresztą naukowcy obu tych krajów współpracowali w tym obszarze i w innych. Autorka naświetla też stosunek Szwedów do II Wojny Światowej. Starali się trzymać z boku, niemniej na początku sympatyzowali z nazistami, kiedy zaś szala zwycięstwa przechyliła się na stronę aliantów, zmienili orientację. Przyjęli Żydów, którzy uratowali się z pożogi wojennej, ale zrobili to dopiero po wojnie. Prowadzi czytelnika po bezdrożach, po których rozsiani byli niepożądani mieszkańcy Szwecji Tattare (wagabunda, mieszaniec, człowiek wędrowny, który nie zasługiwał na szacunek), z którymi administracja szwedzka miała kłopoty. Ich wygląd, ich zachowania, "kultura", brak wykształcenia, zbijanie się w grupy, nie podejmowanie pracy oburzało i niepokoiło też mieszkańców prawdziwych Szwedów, dlatego zorganizowali się i przepędzili ich z okolicy, pokazali im gdzie ich miejsce.

W Szwecji już w pierwszej połowie XX wieku zaczęła kiełkować idea powołania do życia "...nowego kraju pod hasłem "Dom Ludu": "Fundamentami domu są wspólnota i poczucie odpowiedzialności. W dobrym domu nie ma uprzywilejowanych i i dyskryminowanych, nie ma faworytów i przybranych dzieci. Nikt nie patrzy na nikogo z góry, nie próbuje  zyskać czegoś kosztem innych, silny nie uciska ani nie rabuje słabszego. W dobrym domu rządzi podobieństwo, troska i uczynność." (str. 135) Prace nad realizacją rozpoczęły się w 1952 roku, aby dać Szwedom nową jakość życia, nowe warunki mieszkania, pracy i życia. Mieli mieć pod ręką wszystko co było potrzebne do wygodnego życia, zarówno w domu jak i poza nim, urzędy, szkoły, instytucje kultury. W domu wprowadzono optymalizacje, nowe ergonomiczne i usystematyzowane ustawienia sprzętów domowych, a pożądane zachowania zostały opisane i wdrożone do systemu edukacji. Założenia były wspaniałe, ale życie zaczęło je weryfikować. Idea równości pozostała w większości na kartkach papieru. 

"Nasi rodzice są Bośniakami, Chorwatami, ale my jesteśmy Szwedami. Więc wtedy rzeczywiście są - jeśli sami definiują się jako Szwedzi, uznają się za część tej wspólnoty." (str. 234) Autorka w pierwszej części zrobiła podwaliny do przemian, które zachodzą w dzisiejszej Szwecji, w której do głosu i do parlamentu wchodzą nacjonaliści z ugrupowania Szwedzcy Demokraci. Druga część to rozmowy, obserwacje, wywiady, które mają pokazać obecne nastroje, postrzeganie otoczenia i samopoczucie Szwedów, imigrantów, lub ich pokolenie. Pokazuje nam niepokoje, jakie wywoływane są przez skrajnych narodowców, nawoływanie, aby Szwecja oczyściła się z napływających z zagranicy, którzy na wiele sposobów wyzyskują ten kraj, nie dając nic w zamian. Głosy członków SD różnią się jednak między sobą, często te skrajne są odrzucane, zamazywane i wypierane, ale rzucone w eter robią swoje. Liderzy mówią, że trzeba przyjąć nowe założenia dla przybyszów, min. zmniejszyć ich ilość (już przybyłych i przybywających), uczyć ich kultury, historii i zasad obowiązujących w Szwecji. Oczywiście obligatoryjna byłaby nauka języka i wydłużona procedura przyznawania obywatelstwa. Szwedem mógłby zostać ten kto włączy się w społeczeństwo, przyjmie kody kulturowe, przyjmuje zwyczaje, święta, itd., bo skoro ktoś ucieka ze swojego kraju w poszukiwaniu lepszego życia w innym to powinien przyjąć je w całości. W dzisiejszej Szwecji najbardziej niepożądaną grupą są muzułmanie, bo nie asymilują się z nowym krajem, nie uczą się życia w nowej społeczności, nie przyjmują wartości nowego kraju, są nastawieni na branie. W Szwedzkim społeczeństwie uporządkowanym, oddanym pracy podejście imigrantów jest niezrozumiane, wzbudza bunt, który coraz bardziej widać podczas wyborów.

"Bo czym jest demokracja, jeśli nie nieustanną dyskusją?" (str. 263)  Wiktoria Michałkiewicz starała się spojrzeć na problem szeroko, sięgnęła też do korzeni, niemniej zapewne temat nie został wyczerpany. Nadchodzące lata mogą przynieść kolejne zmiany w nastawieniu Szwedów do ludności napływowej. 

W mojej opinii Szwecja wpisuje się w szerszy kontekst ruchów nacjonalistycznych, które mają miejsce w większości krajów europejskich. Widać i słychać zmiany, coś się dzieje z pewnością, czuć niepokój. Lęk powoduje zmianę nastrojów, podejścia do innych ludzi, zmniejszenie poziomu tolerancji. Strach pobudza do agresji, podpala lonty, które mogą przybrać różne rozmiary. Pozostaje niepokój przed utratą domu, ziemi, kraju i miejsca do życia przyszłych pokoleń. To bardzie początek niż rozwinięcie tematu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)