Szukaj na tym blogu

niedziela, 29 listopada 2020

Po prostu mama - Renata Piątkowska

 

"-Jakim cudem go odnalazłaś, skoro nam się nie udało?!

-Bo wy szukaliście zaginionego chłopca, a ja szukałam mojego synka - odpowiedziała." (str. 55)

Ta książka to siedem cudownych, wzruszających opowiadań o największej miłości jaka jest udziałem ludzi. To książka, którą chce się czytać ponownie i ponownie. Jej treści są głębokie i niezwykle ważne, potwierdzające miłość, o której jest mowa. Każde opowiadanie to opis miłości jaką matka daje dziecku. Matki  i ich dzieci opisane przez Renatę Piątkowską pochodzą z różnych zakątków globu, ale jedno jest niezmienne i takie same, więź między nimi.

Pierwsza opowieść jest o Laurce, dziewczynce, która smętnie i w zadumie zdąża do szkoły. Dzisiaj na zajęciach cała jej klasa ma tworzyć laurkę dla taty, a ona nie ma taty i nie wie co począć z tym faktem. Jak narysować laurkę dla kogoś kogo się nie ma? 

Druga historia dotyczy zbyt wcześnie urodzonego Adila, który nie potrafił jeszcze właściwie oddychać, bo jego płuca nie przygotowały się na tak wczesne narodziny. Mama Adila zauważyła, że jej synek kilka razy w ciągu dnia "zapomina' oddychać, zaniepokojona swoją obserwacją wezwała lekarza. Wieści od specjalisty były takie, że Adil z racji swojego wcześniactwa powinien być podłączony do aparatury, która by za niego oddychała jeszcze przez kilka tygodni, ale w ich szpitalu nie ma takiej aparatury. Co zatem począć, jak uratować ukochane dziecko?

Trzecia to historia Hani, która wymyśliła tajemny znak, aby porozumiewać się ze swoją kochaną, chorą mamą. Ten znak przydawał się często i stał się ich stałym symbolem. Kiedyś tym znakiem mama uratowała Hanię przed tremą i kompromitacją.

Czwarta opowieść jest o Antku, który mógłby chodzić już do drugiej klasy, ale niestety z racji swojej choroby nie będzie to jego udziałem. Jego mama spędza z nim cały czas, uczy go, karmi, pielęgnuje, ale czasem jej smutno, że nie może ze swoim synkiem wyjść na spacer, odprowadzić go do szkoły. Chciałaby, aby jej nieustające i cierpliwe zabiegi, przyniosły chociaż jakiś skutek, jakiś widoczny znak, że jej synek rozumie co ona do niego mówi. Czasem jej tak ciężko, że nie mają namacalnych interakcji.

Piąta jest o Julce, która wyglądała inaczej niż koleżeństwo w klasie, nosiła chustkę, która czasami była zrywana z jej głowy przez "dowcipnych" kolegów, a potem wyśmiewali się z niej. Julce było bardzo przykro, nie chciała chodzić do szkoły, aby być wyśmiewana i poniżana.

Szósta jest o Thomasie, który ciągle coś robił w piwnicy, czasem powstawał z tego huk. Za podobne działania w szkole oraz za nieustanne zadawanie pytań został z niej wyrzucony. Mama jednak nie ustawała w wspieraniu syna, uczyła go samodzielnie, pozwalała na doświadczenia i eksperymenty, starała się stworzyć synkowi pole do samorozwoju. Efekt był zaskakujący.

Siódma opowieść jest o chłopcu, który mieszkał u stóp Himalajów. Któregoś roku jego tata, który był przewodnikiem turystów po tych górach stracił w nich życie. Chłopiec został z mamą i swoją społecznością. Od starszyzny usłyszał opowieść o yeti i pewnego dnia postanowił pójść w góry, aby odnaleźć bohatera opowieści starszych ludzi. Poszedł sam, w śnieżycę, co mama odkryła dopiero po jakimś czasie. Jej niepokój o jego życie był niewyobrażalny...

To niezwykle poruszające opowieści, mądre i dające nadzieję, jest w nich empatia, najwyższej próby i takaż miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)