Szukaj na tym blogu

piątek, 8 stycznia 2021

Nieczułość - Martyna Bunda

 

Tytuł okazał się przewrotny, stanowił tylko zasłonę dla miękkiej tkanki bohaterek skrytą pod twardym pancerzem. Kobiety, które grały w tej książce główne skrzypce starały się brać życie za bary, były twarde, zaradne i niezależne, ale w głębi najbardziej chciały być kochane, przez matkę, siostry i swoich partnerów.

Martyna Bunda napisała książkę o życiu czterech kobiet, matce i trzech córkach, zrobiła to w sposób bardzo proporcjonalny, prosty, prawdziwy, ale też nie pozostawiający miejsca do fantazjowania, rozemocjonowania czy własnych interpretacji. To książka, która przypadła mi do gustu, bo nie było w niej sentymentalizmu, infantylizacji, rozmazywania rzeczy ważnych. To jest dla mnie zaletą choć może dla innych czytelników okazać się wadą. Ja pozostaję pod wrażeniem przedstawionych obrazów, miejsc, sytuacji, zachowań i postępowania bohaterek. Główne postaci były dla mnie twardymi kobietami, które choć miały za sobą okrutne przejścia, nie poddały się, choć rozpamiętywały to w cichości serca, robiły co trzeba było robić, po prostu żyły dalej, podejmowały decyzje, bo życie toczyło się swoim codziennym torem. Były bezpośrednie, stanowcze, dociekliwe, komunikowały się językiem raczej bezpośrednim i prostolinijnym. Choć szukały miejsca dla siebie jedno ich przyciągało szczególnie, dom rodzinny, zbudowany przez matkę. Tam znajdowały pomoc, spokój, schronienie, ten dom był symbolem, oazą, ostoją, schronieniem, cichym i bezpiecznym portem, do którego wraca się po niebezpiecznych wyprawach. Miał on swój klimat, mnóstwo osobliwości, a poza tym wyróżniał się we wsi nowoczesnością.

Gerta, Truda, Ilda i ich matka Rozela dbały o swoje gniazdo, w którym zdarzyło się tyle sytuacji, że starczyło było na wiele opowieści. Ich dom zbudowany przez Rozelę był świadkiem okropności, smutku, żalu, miłości, radości, narodzin, śmierci, pożegnań i powrotów. W ich gospodarstwie dochodziło do zjawisk, które smuciły i bawiły. Bohaterki były nietuzinkowe, otwarte i tolerancyjne jak na owe czasy i środowisko. Gerta odważna, zaradna, zawsze gotowa stanąć za siostrami i matką. Niezłomna matka trzech córek, dobra organizatorka życia rodzinnego, praktyczna, lubiąca porządek, uzdolniona manualnie, nie dająca sobie w kaszę dmuchać. Truda, której nie dane było zadecydować za siebie w najważniejszej kwestii - zamążpójścia, buntowniczka, która ciągle chciała rozwijać się i uczyć. Pracująca zawodowo, z ambicjami i zdolnościami kierowania zespołem. Poddająca się instynktom, i potrzebom emocjonalno-cielesnym. Matka dla syna, któremu jednak nie umiała dać mu ani swojego mleka ani miłości. Podejrzliwa, niespokojna, czasami niecierpliwa, ale w chwilach trudnych oddana swoim siostrom. Ilda, najmłodsza, wiecznie zbuntowana, wyjątkowa, nie poddająca się schematom. Była matką dla syna Trudy, ciotką dla dziewczynek Gerty, kochanką dla mężczyzny z którym mieszkała ponad dwadzieścia lat w Sopocie. Była też oddaną córką, chyba zresztą ją najbardziej rozumiała i kochała matka. I wreszcie Rozela, matka, twarda kobieta, która tłumaczyła swoim córkom, że życie boli a część tego bólu pochodzi od mężczyzn. Trzeba do tego bólu przyzwyczajać się, oswajać go, żyć z nim. Nie miała łatwego życia, mąż tylko płodził dziecko i wyjeżdżał, sama musiała radzić sobie z codziennością, z zapewnieniem dzieciom jedzenia, domu, ciepła, na miłość zabrakło już miejsca. Była dla córek szorstka, często apodyktyczna, ale stanowiła dla nich stałość, bo zawsze była, trwała w domu w Dziewczej Górze, zawsze gotowa odeprzeć nieprzyjaciół. Rozela wiele przeszła podczas wojny, co w późniejszych latach jej życia wracało traumami, które trzeba było leczyć psychiatrycznie. 

Martyna Bunda starała się oddać klimat powojnia, w którym wracały do życia te kobiety, którym jakoś udało się przetrwać te trudne czasy. Przeniosła czytelnika na Kaszuby w zmieniającą się rzeczywistość. Ukazała wszystkie charakterystyczne dla tamtego okresu (komunizmu) możliwe wydarzenia, zakazy, nakazy, absurdy i niebezpieczeństwa, które czyhały na obywatela. Opowiedziała o silnych, choć niełatwych relacjach pomiędzy kobietami w rodzinie. Wpisała w te relacje pojawiających się na" horyzoncie", albo zrębach ich życia mężczyzn. W mocno wyrazistych konturach odrysowała proste kształty męskie versus skomplikowany wymiar kobiecy. Całość oddana jest prostym stylem, krótkie wypowiedzi i rozdziały współgrają i nadają spójności książce. Bardzo przypadła mi do odczuć czytelniczych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)