Szukaj na tym blogu

środa, 24 marca 2021

Elizabeth i jej ogród - Elizabeth von Arnim

 

Zanim wejdziemy do ogrodu Elizabeth, warto zapoznać się z krótką notatką o samej autorce, bo to bardzo ciekawa historia, miejscami może nawet ciekawsza od samej książki.

"Czytanie jest dobrym zajęciem dla mężczyzn.; dla kobiet jest to niegodziwe marnotrawienie czasu." (str. 40)

Gdyby nie moja ulubiona vlogerka książkowa nie widziałabym, że była taka pisarka jak Elizabeth von Arnim. To opowieść o potrzebie ciszy, spokoju, napawania się przyrodą, widokami kwiatów, drzew, pól i czerpania spokoju i witalności z mieszkania na wsi. To zachwyt nad odkrytymi przymiotami życia z dala od ludzi, to radość z odzyskanego każdego dnia, to opis odzyskanej wolności. To wreszcie nabycie umiejętności życia z dala od wiecznego natłoku towarzyskiego: "To nieustanne pragnienie bycia razem z podobnymi do siebie i strach, że w pewnej godzinie zostanie się samą, są dla mnie zupełnie nie zrozumiałe. Ja mogę przez długie tygodnie sama ze sobą rozmawiać, ledwo przy tym zdając sobie w ogóle sprawę z panującej wokół ciszy." (str. 42) Autorka i bohaterka opisuje radość z tworzenia ogrodu, niezmierzonych wręcz możliwości wynikających z miejsca, przestrzeni, różnorodności pomysłów i pomocy robotników. Jej planowanie rozmieszczania roślin według wielkości, kolorów, kształtów jest opisane na tyle obrazowo, że przenosiłam się do własnego ogrodu i planowałam zmiany. Jej barwne opisy kwiatów, przytaczane nazwy, pomysły na rozlokowanie nasadzeń zachęcały do wdrażania własnych pomysłów. Bliskie mi były spotkania z książką, gdzieś w zacisznych zakamarkach tegoż ogrodu i domu.

W książce autorka porusza dodatkowo ważne tematy tamtych czasów, m.in. stosunek do kobiet. "Czy to prawda - Minora odwróciła się do Gniewnego (...) - że wasze prawo umieściło w jednej grupie kobiety z dziećmi i niedorozwiniętymi umysłowo? - Oczywiście - odpowiedział natychmiast - naprawdę to bardzo słuszna kwalifikacja. (...) - To jest okrutne - wykrztusiłam wreszcie. - Prawda, moja droga, zawsze jest okrutna..." (str. 113) Opisuje też położenie i rolę robotników rolnych, ich traktowanie przez arystokrację, warunki ich życia, znaczenie dla systemu społecznego. Czytamy też o podejściu autorki do ludzi: gości, robotników, dzieci, męża i jego rodziny. Dowiadujemy się co lubi, co daje jej radość a co ją jej odbiera.

Książka w warstwie ogrodniczej bardzo mnie wciągnęła, zachęciła do podjęcia działań w kierunku zmian we własnym ogrodzie. Wnikałam w opisy przyrody otaczającej dom bohaterki, przemierzałam ścieżki i drogi razem z autorką. Ta społeczna warstwa książki, choć interesująca nieco mnie nużyła, dialogi nie zawsze potrafiły mnie wciągnąć, a szkoda, bo czasami rozmowy dotyczyły istotnych kwestii, np. konwenansów i schematów, przypisanych niektórym grupom społecznym. Ciekawy wydał mi się fragment, w którym autorka opisuje wizyty u sąsiadki, u której stoi niemiecka narożna sofa. Otóż ten mebel wyznacza miejsca dla gości przypisując im jednocześnie ważność w hierarchii, w zależności od zajętego miejsca i strony pokazuje miejsce i funkcje wyznaczone przez społeczeństwo. Pomocnym w jeszcze większym podkreśleniu znaczenia jednostki jest fotel vis a vis sofy i stół pomiędzy nimi. "Taka narożna sofa pozwala zaznaczyć delikatną różnicę, co zwykle nie jest możliwe. (...) To, że pani zmuszona jest zająć fotel po drugiej stronie stołu, ustawia panią natychmiast w takiej a nie innej hierarchii i wyznacza dokładnie towarzyską pozycję, a raczej jej brak." (str. 156) Podsumowując to lektura po części przyjemna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)