Szukaj na tym blogu

niedziela, 7 marca 2021

Romans Teresy Hennert - Zofia Nałkowska

Ta książka to pierwsza z mojego prywatnego wyzwania na ten rok: "Literatura nieco zakurzona"

"Romans Teresy Hennert" nie jest typowym przedstawicielem swojego gatunku. Nie ma w nim przesycenia "ochami" i "echami", a co najciekawsze zaczyna się rozwijać w obszarze tytułowego romansu dopiero po przeczytaniu stu dwudziestu stron, a i tu autorka dawkuje, nie odsłania wszystkich kart, pozostawia wiele do własnych interpretacji i odkryć. Język choć prostolinijny ukazuje wiele niuansów ówczesnego środowiska, dwudziestolecia międzywojennego w Warszawie. Autorka jest też uważną obserwatorką relacji międzyludzkich i zwyczajów panujących w różnych "światach". Jej książka to stworzony scenariusz na sztukę lub film, z gotowymi scenografiami i dialogami, miejscami i bardzo różnorodnymi postaciami.

Dwie trzecie książki to opis środowiska ludzi pracujących w instytucjach rządowych lub dorobkiewiczów, ich codzienność, zwyczaje, zachowania, maniery. Czytając miałam wrażenie, że praca niektórych to ciągłe przebywanie w restauracjach, włóczenie się po barach, nagminne wpadanie na siebie tych samych osób. To rozprawianie, deliberowanie, narzekanie, omawianie spraw dotyczących młodej ojczyzny "-Alboż nie jesteśmy wolni? Niepodległość - a jest już, jest. Są i granice Mamy wszystko to, co jest gdzie indziej, czegośmy innym, tak zazdrościli. Jest łapownictwo rodzime, prywata, protekcja, rządy motłochu, wielkie afery, wielkie majątki, interes, interes przede wszystkim." (str. 114) Wspominanie lat minionych, kiedy było się bardziej znaczącym, młodszym, niezależnym, nieobciążonym obowiązkami rodzinnymi. "W życiu politycznym prawda jest przecież rzeczą straszliwą. Ujrzeć prawdę - jest to doznać nieszczęścia, rozważać ją - jest to cierpieć!... Stać przy idei, która się zrealizowała, można tylko z rękami w błocie albo z rękami we krwi!..." (str. 115) Szukanie możliwości finansowego i osobistego odbicia się. Łapanie okazji, nawiązywanie znajomości z osobami o różnej proweniencji. Autorce udało się oddać ducha tamtych czasów, ale zawarła w utworze prawdy uniwersalne, niezależne od czasów. 

A wracając do romansu, to rodzaj totalnego zauroczenia, odrzucenia wszelkiej racjonalności, nie zważanie na otoczenie, na zależności. To przykład odrzucenia przeszkód i uparte dążenie do osiągnięcia celu. Zatracenie się w swojej potrzebie, zdobywanie wbrew wszystkiemu, bez opamiętania. To wręcz rodzaj przemocy.

Podsumowując książkę przytoczę z niej cytat "Tańczyć - jest to właściwie iść nigdzie" (str. 102), co pasuje do kontekstu historii zawartej przez autorkę. Te wieczne spotkania, pogaduszki, umizgi, puste zabawy, które  prowadzą do jakiegoś rodzaju pustki, te kręte ścieżki mogą zawieść na manowce, a co gorsza do zatracenia, a nawet dramatu. Ostatnie momenty tej książki były zaskakujące, bo autorka skończyła mocnym uderzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)