Szukaj na tym blogu

piątek, 2 lipca 2021

Nikt ci nie uwierzy - Magda Knedler


 To jest książka, której czytanie boli, porusza wszystkie struny duszy. W moim odczuciu nie można przeczytać jej obojętnie, bo ma w sobie mocny ładunek bólu, szoku, niedowierzania. Czytałam tą książkę z wielkimi emocjami, tym bardziej, że autorka oparła swoją opowieść na historii, która wydarzyła się sto lat temu w miejscowości, która dzisiaj nosi nazwę Wleń.

"Nikt ci nie uwierzy" to obraz tego jak system, stereotypy, utarte schematy, brak równowagi w społeczeństwie, a wręcz wyrzucenie połowy tego społeczeństwa na margines doprowadził do sytuacji, kiedy ta słabsza strona a przez to często krzywdzona nie miała żadnych szans na pomoc. Kiedy kobieta w tamtym czasie zostawała bez opieki męskiego "opiekuna", np. owdowiała lub została osierocona, zostawała bez prawa "głosu", na łasce i niełasce innych mężczyzn. Jeśli nie znalazł się oddany opiekun to bywało tak, że nie miał się kto o nią upomnieć, stanąć w jej obronie, zatem stawała się bezbronna. Nawet jeśli działa jej się krzywda nikt jej nie wierzył, nikt jej nie wspierał, nikt nie chciał słuchać. Często same kobiety nie chciały się skarżyć, bo zostały już tak wychowane, aby być pokornymi, bezwolnymi, oddanymi woli jakiegoś mężczyzny,nie szukać pomocy. Takiego wychowania pilnowały oczywiście same kobiety matki, babki, guwernantki, etc. Tak więc zarówno wychowanie, schemat płci i status społeczny nie dawały szans na ratunek. Kobiety były na straconej pozycji, jako te zależne, bezwonne istoty, "rozhisteryzowane", "wyolbrzymiające" sprawę, nie mające pojęcia o życiu. Nie słuchano ich zdania, nie brano na poważnie, kiedy być może targane emocjami "plotły" jakieś "bzdury" o krzywdzie. Ich płeć wyznaczała kierunek ich traktowania, trzeba było nimi kierować, zarządzać, bo same bez wsparcia nic nie znaczyły, nie umiały dawać sobie rady w trudnych dziedzinach życia, mogły być żonami, gospodyniami, służącymi, które można było zignorować, zniewolić, zmusić, wedle własnej woli, zatem nie mogło być też mowy o krzywdzie.

"Było jak u Grimmów, Dorte, kiedy przeciwko księżniczce powstaje spisek różnych złych ludzi, którzy chcą ją pozbawić korony i wypędzić do lasu. Tyle, że on wcale nie chciał wypędzić, on chciał, żebyś została i na to patrzyła, patrzyła jak ci wszystko po kolei zabiera. Z każdym tak robił, nawet jeśli nie zawsze zabierał przedmioty należące do ciebie. Czasem zabierał po prostu ciebie, kawałek po kawałku, różne miejsca w mózgu, których nie mogłaś już używać tak, by on o tym nie wiedział." (str. 310) Autorka w swojej książce daje nam popis zobrazowania spirali zła, którą uruchomił jeden podstępny i przebiegły mężczyzna. Jednak ani ten mężczyzna nie był prostolinijnym przedstawicielem swojej płci, ani nie działał on sam. Autorka pokazała jak poddańcze wychowanie sprzyja takim zachowaniom. W tej opowieści to mężczyzna, choć był pasożytem, oszustem i po prostu podłym człowiekiem stał na wygranej pozycji, na dodatek wspierany przez innych mężczyzn. "Wpełzł" w pewną rodzinę, w której były tylko kobiety i omotał każdą wykorzystując jej słabości i wychowanie. Nie spoczął na laurach, bo swoje macki rozpostarł na kolejną, dalszą część rodziny, w której też zostały tylko kobiety, m.in. Dorte, która po śmierci ojca została majętną niepełnoletnią panienką, co przyciągnęło uwagę tego "łowcy okazji"  Nasza bohaterka choć wychowana w duchu równościowym a przez to świadoma tego co się wokół niej dzieje nie dała sobie rady z systemem. Jej ojciec "Przecież umarł. Nie było go już dłużej między nami i nie mógł reagować, a świat nie należy do martwych ludzi, lecz do żywych. Do żywych mężczyzn. I to ci żywi mężczyźni o nas decydują, to oni kształtują nasze życie swoimi własnymi wyborami. Swoim własnym przekonaniem, że wiedzą lepiej." (str. 204) 

Smutna opowieść, bo kobiety nie wspierały się, z wyjątkiem Dorte i jej guwernantki,dawały się wciągać w cierpienie psychiczne i fizyczne, nie wiedząc co z tym począć, jak się zachować. Były same ze swoim bólem, wstydem, krzywdą. Obrzucane inwektywami, bite, upokarzane, zapadały się w siebie, smutne, samotne, chore na duszy i ciele. Nie broniły się, bo nie umiały, nikt ich nie wspierał, nikt im nie wierzył, nikt nie słuchał. Nie wiedziały co jest dla nich dobre, a co złe, czy wolno im protestować jeśli robi im się krzywdę?

Można powiedzieć, że to dawno i że takie historie nie mogą mieć miejsca we współczesnym świecie, być może już nie w Europie, choć i tu byłabym ostrożna, ale nadal jest mnóstwo krajów, w których nadal kobieta traktowana jest jako towar, który można wymienić na krowę, albo stado kóz, która od urodzenia wtłoczona jest w życiową wąską ścieżkę przypisaną jej płci, która nie ma prawa, własności, głosu i szacunku. Niemniej ciągle trzeba być bardzo uważnym, słuchać i obserwować, aby i tam gdzie osiągnięto równość płci, np. w Europie, nie powrócono do tych strasznych prawideł i pomysłów. Bądźmy czujne i uważne, bo fanatyków i konserwatystów, którzy widzieliby kobietę tylko w domu, bez prawa głosu, jako maszynę do rodzenia dzieci, dbania o dom, itp. nie brakuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)