"Górny Śląsk leżał poza Polską grubo ponad pół tysiąclecia i to nauczyło jego mieszkańców patrzyć na nią jako na coś zewnętrznego. Do dziś są krytyczni wobec Polski w inny sposób niż warszawiacy czy krakowianie. Nie są na Polskę skazani." (str. 57)
Zbigniew Rokita poszukując członków swojego drzewa genealogicznego odkrywa czytelnikom niezwykle skomplikowane losy Śląska i jego mieszkańców. To przepięknie napisana ballada o rejonie, o którym tak niewiele wiemy, a w którym tak wiele się działo i dzieje nadal. Autor starał się wyłuszczyć i wyjaśnić problematykę oryginalności Śląska, które ze względu na swoje położenie było targane we wszystkie strony przynależności państwowej.
Śląsk to kraina, do której wkraczały różne państwa, narzucając jej język, kulturę, system monetarny, itd. To obszar ziemi, który przechodził z rąk do rąk z różnych przyczyn, pobudek i interesów. Oczywiście czasem z pozytywnym skutkiem a czasem z tragicznym. Mieszkańcy cierpieli z powodów niezasłużonych różne tragedie i cierpienia, tylko dlatego, że historia ich rzucała to tu to tam. Ale to do nich przychodzono, bo raz byli Niemcami, raz Polakami i na zmianę, a tak na prawdę to zawsze czuli się tylko Ślązakami.
Autor sam miota się pomiędzy Polską a Śląskiem, pomiędzy szerokim spojrzeniem na świat a ksenofobicznym, pomiędzy pewnością, a strachem przed obcymi, pomiędzy nietrzymaniem się symboli a silnym doń przywiązaniem. "Nie tylko miałem inne zapatrywania na różne sprawy, ale miałem też różną narodowość na różne sprawy." (str. 141)
Dzisiaj można zadawać sobie pytanie dlaczego oni tacy, a przecież nie ma się co dziwić, bo to tak jakby Wiedeń na sto lat stał się częścią Słowacji, albo Petersburg stał się stolicą Finlandii. Autor stara się pokazywać podobne przypadki do Śląska, np. Ruś Zakarpacka, Grodno, Wileńszczyzna, Mołdawia.
Obrotności i ostrożności nauczyła ich historia, która szarpała nimi nieustannie to w jedną to w drugą stronę. Autor przytaczał przykład krewnych z Rybnika: "za cesarstwa robiono z nich Niemców, w międzywojniu Polaków, za Hitlera Niemców, za komuny znowu Polaków, a gdy część wyjechała po wojnie do RFN, ponownie zanurzyli się w niemieckości. Wszystko w ciągu kilkudziesięciu lat. Ślązacy byli wciąż narodowo rozregulowani". (str 156) Do tego rozregulowania dochodziły też różnice cywilizacyjne, traktowanie, podejście, postrzeganie. I tak doświadczani przez lata zmianami państwowości Ślązacy mówią: "Chcemy być traktowani jak ktoś, kto tu był i został. Bo kto mi da gwarancję, że za sto lat nie będzie tu innego państwa?" (str. 186)
Autor w swojej książce przypomniał o tragedii powojennej Ślązaków, dla których czas wojennych obozów nie skończył się wraz z końcem II wojny, dla nich był początkiem, bo w latach 1944-1956 przebywało w nich około trzystu tysięcy osób, z których nawet co dziesiąty go nie przeżył. Najgorszym miejscem na ziemi był wówczas świętochłowicki obóz Zgoda, w którym ludzie byli traktowani gorzej niż więźniowie w Oświęcimiu.
Opowiedział o odkryciu medycznym jakiego dokonały lekarki wśród szopienickich dzieci mieszkających blisko fabryk ołowiu i innych trujących metali. Lekarki odkryły, że dzieci masowo zapadają na anemię a badania pokazały wpływ bliskości fabryki i jej szkodliwych skutków na zdrowie dzieci i ogólnie mieszkańców. Niestety o odkryciu lekarki nie mogły mówić, aby nie burzyć komunistycznej propagandy sukcesu, który nie dbał o zdrowie obywateli, ale o założone cele ekonomiczne.
Pokazał drugą stronę tego gloryfikowanego przez rządy komunistyczne górnictwa, zwłaszcza to oblicze grabieżcze, nieodpowiedzialne, które zbiera obecnie ponure żniwo. Takim rażącym przykładem może być Bytom, w którym dokonano zbyt rozległych, rabunkowych wydrążeń, które dzisiaj zagrażają mieszkańcom tego miasta, powodują jego wyludnianie, naturalne z powodu zgonów i odpływowe. "Z biegiem lat Bytom stawał się niezdatny do życia. Tutejsze rzeki zmieniły się w ścieki, z których zniknęło życie, a poziom zanieczyszczenia kilkanaście razy przekracza normę. W wielu miejscach gleby są toksyczne, (...) marchewka zakazana. Notuje się tu jedne z najwyższych wskaźników zanieczyszczenia powietrza w Europie." (str. 276) Istnieje korelacja zanieczyszczenia powietrza ze wskaźnikiem zgonów kobiet i niemowląt, który w tym regionie jest najwyższy w Polsce. "Bezmyślnie wydrążony górotwór siada coraz bardziej, ziemia po cichutku, pomalutku pochłania Bytom, Bytom się przepoczwarza, człowiek nadużył gościnności natury, więc natura zdmuchuje człowieka, człowiek okazuje się naskórkiem do usunięcia." (str.278)
Podsumowując, to piękna, wzruszająca opowieść o krainie niekoniecznie znanej, odkrytej czy oczywistej. To losy autora wpisane w historię miejsca rzucanego w ciemne i niebezpieczne odmęty wielkich wydarzeń historycznych. To odkrywcza ballada o bardzo niejednoznacznych dziejach Śląska, odkrywająca wiele tajemnic i osobliwości, obalająca wiele stereotypów, odkrywająca i rzucająca nowe światło na wiele wątków. Tu zawsze jedni mówią tak, drudzy inaczej. A to wszystko jest jednak trochę bardziej skomplikowane." (str. 188)
Mnie wciągnęła, żeby nie powiedzieć porwała w swój zawiły bieg, zwłaszcza swoją prostotą, skromnością, szczerością i przyziemnością. Wspaniała lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)