To kolejna wzruszająca opowieść snuta przez Jakuba Małeckiego. Jego bohaterowie zdają się zwykłymi ludźmi, tymi których mijamy na ulicach, którzy mieszkają tuż obok. Klimat i urok tej opowieści tkwi właśnie w tej zwyczajności, w tych prostych losach. Tym razem na pierwszym planie mamy Olę, Igora, Marzenę i jej syna Klemensa. Ich losy dzieją się równolegle aż do chwili przecięcia w najmniej oczekiwanym dla nich momencie.
Każde z nich ma swoje wspomnienia, przeżycia, wątpliwości, lęki i niespełnienia. Z każdego z nich wyziera tęsknota za kimś, za czymś, jednego dopada niespełnienie swoich marzeń, innego niewłaściwe pożegnanie, a jeszcze innych za kimś kto pokocha, zrozumie, zostanie. To literatura otulająca smutkiem, w której przeplata się strata z pozyskaniem, ale suma sumarum obie się nie bilansują. Przeplatają się żal z nadzieją i smutek z chwilowym spokojem. Generalnie to literatura bardzo poruszająca emocje i dająca do myślenia. To książka do zadumania się nad uciekającym życiem.
Ola mimo ciepłego domu, kochających rodziców, ucieka przed miłością, nie umie zagrzać miejsca na dłużej, Igor nie wierzy, że zasługuje na miłość. Marzena straciła kochanego, zajęta opieką nad synem zapomniała, że mogłoby być inaczej, nie tak samotnie. Klemens żyje w innym świecie, ale ma swoje rytuały, których nikt nie jest w stanie odwołać, zmienić czy wyeliminować. Trudno powiedzieć, kto z nich znajduje ukojenie w tym świecie.
Akcja dzieje się w Warszawie i Kaliszu, dzięki znajomości tej pierwszej było mi łatwiej towarzyszyć bohaterom, kroczyć ich ścieżkami, oglądać budynki, parki, bywać w kawiarniach. To była dla mnie kolejna cudowna emocjonalna podróż, zafundowana przez Jakuba Małeckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)