Szukaj na tym blogu

środa, 23 lutego 2022

Prawdziwe życie - Adeline Dieudonné

Debiut belgijskiej pisarki Adeline Dieudonne, który wciska w fotel, rani i boli, niemniej wart jest uwagi, ze względu na poprowadzoną narrację. Z jednej strony autorka wzięła na kanwę życie dziewczynki dorastającej w domu, w którym ojciec jest despotycznym, opresyjnym, agresywnym tyranem. Domu, w którym matka jest tak przerażona ogromem bólu i cierpienia, którego doznała ze strony swojego męża, że nie potrafi okazać ciepła swoim dzieciom. Córka nazywa ją amebą, bo stała się wręcz przezroczysta, nie wydająca dźwięków, aby tylko nie dać się zauważyć. Matka swoje ostatnie resztki ciepła przelewa na zwierzęta, zwłaszcza te porzucone, poszkodowane przez ludzi. W tym domu mieszka także młodszy brat dziewczyny, który jest jej oczkiem w głowie, jest mu opiekunką, nauczycielką, wsparciem. To dla niego postanawia żyć i walczyć o jego powrót z mrocznej krainy, w która popadł na skutek nieszczęśliwego zdarzenia.

Książka jest obrazem paraliżującej przemocy, poniżenia, podłości i kompletnej dysfunkcji ojca, jeśli o takowej można w ogóle mówić w jego przypadku. Ojciec był człowiekiem okrutnym, mającym poważne problemy ze swoją psychiką. Swoje problemy zrzucał w postaci ciosów na matkę, następnie córkę, czasem pomagało polowanie, najlepiej krwawe, na rzadkie i trudno dostępne "okazy".  

To książka nie tylko o rodzinie cierpiącej z powodu chorego psychicznie ojca, agresora, zabójcę, ale także obraz społeczeństwa, zamkniętego, niedojrzałego, nieczułego na siebie samych i innych wokół. To też wizytówka świata ustawionego pod mężczyzn, którzy swoją siłą, nierzadko agresją ustawiają sobie innych, uzurpują sobie prawo do decydowania o wszystkich wokół.

Adeline Dieudonne w swojej niezbyt obszernej książce zaskakuje wieloma informacjami, zwrotami akcji, różnorodnością postaci, problematyki, aż książka wydaję się trąbą powietrzną, która porywa i wypluwa po jakimś czasie w poturbowanej wersji.  Nikt nie jest w niej jednoznacznie dobry, nawet z pozoru ratujący okazuje się agresorem depczącym dziewczęcą niewinność.  Warto  zajrzeć za okładkę, wtopić się w opowieść, dać się ponieść wydarzeniom, nawet cierpieć, bo może wtedy staniemy się uważniejsi na ludzką krzywdę, jednak warto też być czujnym, nie dać się wkręcić we wszystko o czym pisze autorka, bo sporo treści jest niespójnych, część przerysowanych, a część niewiarygodnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)