Najpierw z pewną dozą nieśmiałości i niezrozumienia szło mi czytanie tej książki, ale nie pierwszy to raz tak mam z tym autorem. Niemniej kiedy nastąpiła chwila przełomowa, nie mogłam i nie chciałam się od niej odrywać. Tekst jest przesycony soczystymi, sensualnymi opisami, niekoniecznie przywołującymi w wyobraźni zapach fiołków, to czas wojny, ukrywania, uciekania opłotkami, przemykania bagnami, zaroślami. To czas grozy, smutku, niepewności, zdarzeń niezrozumiałych, niepotrzebnych, nieludzkich. Akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej, niemniej autor nie opisuje wzniosłości tego wydarzenia, ale jego dzieje i konsekwencje w małych społecznościach. Codzienne życie, kiedy to "swój" może okazać się zabójcą, a najeźdźca opiekunem, człowiekiem szukającym ciepła. To czas, kiedy ludzkie charaktery nabierają innych rysów niż w czasie pokoju, kiedy niektórzy pozwalają sobie na więcej, na zło, na które nie odważyli by się w czasach kiedy prawo jest prawem. Ale autor pokazuje postaci, które nie zważając na czasy pomagają, nie odmawiają pomocy ani Żydom, ani partyzantom, a i z Niemcami żyją obok nie wchodząc sobie w drogę. Jedyny postrach sieją Rosjanie, którzy lada moment mogą wejść na ziemie polskie, kiedy to Niemcy wycofają się z nich. Autor z uwagą i umiejętnością prowadzi czytelnika ścieżkami najniższych ludzkich instynktów, nie owija w bawełnę, opisuje ludzkie chucie, popędy, potrzeby, nawet w czasie wojny, bo instynkty nie znikają nigdy, nawet w czasie zagrożenia ludzie oczekują bliskości, ciepła, pożądania, seksu.
Andrzej Stasiuk prowadzi swoją opowieść w dwóch czasoprzestrzeniach, bo oprócz tej wojennej jest współczesna, kiedy to narrator włóczy się po drogach wschodniej Polski i wspomina swoją rodzinę, jakieś dawne zdarzenia, wydobywa z czeluści pamięci skrawki zachowań i opowieści swoich bliskich z czasów wojny. Opowieść współczesna to bezlitosne obnażenie polskości zapatrzonej bezmyślnie w swoje wspomnienie o potędze, o swoim urojonym mniemaniu wyższości, rozbuchanej dumy, chojractwa, zadufania w sobie. "... Jesteśmy mocni, ale mamy wrogów. Ze wszystkich stron. Dlatego że
jesteśmy mocni mocą naszej tradycji i wiary. Barbarzyńcy Wschodu i
Zachodu nie mogą tego znieść i pragną nas zniszczyć. Wiecie, plutonowy
serce Europy może i biło kiedyś na zachodzie, może biło we Francji, ale
teraz bije tutaj. Dlatego barbarzyńcy Wschodu i Zachodu zapragnęli je
wyrwać." (str. 125) Obnaża to ciągłe powracanie do przeszłości, do mrzonek, do wyciągniętych najwznioślejszych wątków z historii, chwil ulotnej chwały, zdeptanej własną butą i arogancją. Zastanawia się nad powodami takich zachowań i wyborów, może te urojone sny o potędze odciągają od szarej codzienności, od konieczności zmagania się z masą problemów, potrzeb, na realizację i rozwiązania, których nie ma pieniędzy, pomysłu, możliwości i umiejętności. "Rano, jeszcze przez sen pomyślałem, że jestem jak ten kraj: wciąż
powracam do dzieciństwa.(...) Jestem jak ten kraj, który odwraca wielki
smutny łeb, żeby gapić się za siebie. Bo tylko tam może zaznać
pocieszenia." (str. 297) Chcemy być szanowani, ale sami siebie nie szanujemy, chcemy być podziwiani, ale nie mamy czym się pochwalić, czym zaskoczyć. Pozostaje tylko użalanie się, trawienie zgryzot, majaków i przeżywanie tęsknot za ułudą honoru i chwały, zrzucanie winy na innych? Tylko po co to nadęcie, po cóż ciągłe domaganie się uwagi, dlatego że trawi nas jakieś niedowartościowanie samych siebie? Wszystko w naszych rękach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)