Szukaj na tym blogu

niedziela, 25 września 2022

Wrony - Petra Dvořáková

 

Przemoc ma różne oblicza, a Petra Dvorakova w swojej książce pokazuje najbardziej zwyczajną, taką rodzinną, z "normalnym domem" w tle. Autorka zabiera czytelnika do domu, w którym mieszka matka, ojciec i dwie córki Kasieńka i Baśka. Pokazuje nam ten świat z dwóch perspektyw Baśki i matki. Mamy też swoisty przerywnik pomiędzy rozdziałami w postaci wpisu-obserwacji Baśki sytuacji za oknem. Otóż wrona tworzy gniazdo, zakłada rodzinę, wychowuje swoje małe, etc. To analogia do tego co widzimy w statystycznej rodzinie ludzkiej, ale tylko analogia.

Ale zacznijmy od początku, tak ogólnie, schematycznie. Dwoje ludzi postanawia założyć rodzinę. Pytanie - dlaczego i po co? Bo tak trzeba, bo tak robią inni, bo co inni powiedzą, etc. Niemniej łączą się ze sobą i już. Nie mają pojęcia czy nadają się na rodziców, ale postanawiają mieć dzieci, nie wiedzą, że to nie jest już tylko przyjemność, to także ciężka robota i nie zawsze miłe doświadczenia, zwłaszcza jeśli dzieci chorują (ponad standardowo). Jedno z rodziców, w tym przypadku matka, bierze na siebie więcej obowiązków, które nadmiernie ją obciążają, drugie zaczyna się wycofywać czy to z powodu wygody, czy odepchnięte. Spirala zaczyna się nakręcać, u niej pojawiają się frustracje, on ucieka w jakieś swoje wewnętrzne zacisza - telewizor, gazeta, późniejsze powroty. Niezadowolenie u niej rośnie, emocje sięgają zenitu, potrzebują ujścia, więc wylewa się lawina żali i pretensji najpierw na męża, a potem na dziecko. To tylko początek, bo przecież nie ma konstruktywnej rozmowy w tym związku, nie ma już miłości, są tylko niemiłe obowiązki i rutyna. Brakuje bliskości, seksu, zwyczajnych rozmów o dniu codziennym. Rośnie góra niezadowolenia, pretensji, obwiniania, wyrzucania z siebie emocji, które odbijają się na kimś innym. Sprężyna jest coraz bardziej zwinięta, wystarczy szarpnięcie, nadmierne dokręcenie i wystrzeli, uderzając w kogoś boleśnie.

Autorka ten schemat ubrała postaciami, w mojej opinii bardzo udanie, bo poruszyła moje wrażliwe struny. Jej rodzina nie jest patologiczna, matka i ojciec pracują, zapewniają jedzenie, właściwe ubranie zależne od pory roku, itp. Ani matka, ani ojciec nie mają problemu z alkoholem. Ze słów matki wynika, że nawet kocha swoje dzieci, ale... mają wypełniać skrupulatnie jej polecenia, nakazy, zakazy, nie wymyślać głupot, słuchać co do nich mówi, utrzymywać porządek, być zdyscyplinowane, nie marudzić przy jedzeniu, być skromne, itp. Każda z córek ma inną wrażliwość i inny charakter, każda z wymaganiami matki radzi sobie na różne sposoby, każda jednak ponosi konsekwencje, albo wewnętrzne, albo zewnętrzne. W tej relacji nie ma wygranych, są tylko sfrustrowani i przegrani. Ojciec jest, ale wycofany, uciekający w swój świat, chyba, że zostaje doprowadzony do ściany i skraju swoich słabości wtedy zamienia się w kata. Ofiara przyjmuje ciosy ze wszystkich stron, od rodziców i dodatkowo od siostry, która też jest kłębkiem nerwów i strachów, zresztą rodzice dają przykład, z którego ona czerpie. Ta "normalna rodzina" nie zdała egzaminu, nie umiała i nie chciała słuchać i patrzeć na siebie krytycznie, nie kochała siebie, nie troszczyła się o swój dobrostan. Niestety nie dała też sobie pomóc, nie chciała słuchać głosów obiektywnych z zewnątrz. 

Autorka nie poszła utartym torem wybierając rodzinę z problemami, w swojej opowieści opisała  banalnie zwyczajną rodzinę i to właśnie w tym wyborze była moc. Bo nie wiadomo czego się spodziewać, aż tu nagle dostajemy obuchem w głowę. Dla mnie to historia z ważnym podtekstem i mocnymi emocjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)