Szukaj na tym blogu

piątek, 21 lipca 2023

Usta rzeźbiarki - Magdalena Knedler

 

Powieść o życiu Aliny Szapocznikow mnie zachwyciła, przede wszystkim dlatego, że bohaterka była dla mnie odkryciem, kobietą niezłomną, poszukującą, niepoddającą się okrutnemu losowi. Po drugie, że odpowiadał mi styl autorki, pomysł na narrację i uchwycenie atmosfery każdej czasoprzestrzeni. Autorka umiejętnie pokazała drogę rzeźbiarki do tego co tworzyła. "Alinę w jej drodze rzeźbiarki kształtowały różne doświadczenia, oprócz tych z domu, z getta, gdzie musiała opiekować się chorymi w szpitalu, a kiedy ten zlikwidowano szyła ubrania w pracowni krawieckiej, gdzie szyła gorsety, sukienki. Obserwowała otoczenie." Autorka prowadziła swoją bohaterkę dwutorowo, raz pokazując jej młodość i doświadczenia z tego okresu, a potem czas późniejszy, w którym młodzieńcze przeżycia znalazły swoje odzwierciedlenie w jej sztuce. Poza tym autorka zestawiła postać Aliny Szapocznikow z Fridą Kahlo, przykładając miarę do ich przeżyć i mocno powiązanej z nimi sztuki, którą obie się parały. Obie przeżyły w swoim życiu jakąś traumę, poniosły uszczerbek na zdrowiu, czegoś im brakowało, czuły jakąś pustkę, którą choć próbowały zapełnić nie udawało się. 

"Ponoć gorsze od głodu były tam brud i zimno. Tak mawiali Amerykanie, którzy wyzwalali obóz. Kiedy przyszli, zobaczyli mnóstwo martwych i na wpół martwych ciał. Niektóre także nagie i na wpół nagie. I był tam smród, ponoć straszny smród." (str. 374) Ludzi nie było były transporty, w miarę upływu czasu coraz biedniejsze, bo rarytasy już przyjechały wcześniej, teraz docierali ci najbiedniejsi, którym gdzieś udało się przetrwać, skryć, albo byli przydatni do "sprzątania", ale trzeba było kończyć robotę, więc okupanci zabierali wszystkich. Obóz, głód, kawa, nędzna polewka, kawałek czarnego chleba, zastanawiała się jak długo uda jej się przeżyć, ale miała w sobie wolę życia, próbowała znaleźć wyjście, które przedłuży jej życie. Wiedziała jednak, że ciało ludzkie jest słabe, skóra jest słaba, że kiedy zabrać ubranie, jedzenie ciało zacznie się kurczyć, rozpadać, itd. To wszystko widziała Alina Szapocznikow, a choć przeżyła wojnę, to po doświadczeniach z gett i obozów, wyniosła wyczerpanie psychiczne i fizyczne.

Artystka bardzo była zżyta z rodziną, niestety ta rodzina kruszyła się i zabierała bezpowrotnie jakąś część jej. Najpierw odszedł ojciec, jeszcze przed wojną na zapalenie płuc, potem brat w obozie z głodu i zimna, przyjaciele z podobnych powodów, a na ostatnim odcinku gehenny wojennej straciła z oczu matkę. To był cios, poczuła lęk i samotność, bo nie miała już nikogo bliskiego, dlatego kiedy wreszcie dowiedziała się o tym, że matka żyje, odzyskała poczucie bycia kimś, człowiekiem z historią, z korzeniami. "Miała korzenie. Rodzinę. Przeszłość. Miała czym się pochwalić, z czego być dumna." (str. 341) To poczucie artystki wydało mi się takie uniwersalne, większość z nas potrzebuje poczucia zaczepienia w historii, kontynuacji DNA, a Niemcy pozbawili miliony ludzi takiej łączności z przodkami.

Alina Szapocznikow, była kobietą poszukującą, często bezkompromisową, choć nie chciała ranić nikogo. Sztukę stawiała ponad wszystko, a choć zdarzało jej się poświęcać czas rodzinie, to zawsze miała wyrzuty sumienia, że coś lub ktoś na tym tracił, najczęściej sztuka. Poszukiwała spełnienia, wolności, wierzyła w komunizm, który odrzucał stare uwikłania i deklarował wolność dla sztuki, co dla artystki było obietnicą, niestety nie dotrzymaną: "A chcieli przecież wolności twórczej. Alina też jej chciała, choć był taki czas, że rzeźbiła Stalinów, wierzyła w system i wiązała z nim wielkie nadzieje. Nie spełniły się Żaden system nie daje wolności. Zawsze w coś jest się uwikłanym, jeśli nie w cenzurę, to w pieniądze, jeśli nie w ideologię, to w materializm i w konsumpcję. A może zawsze jest jakaś cenzura i jakaś ideologia, nawet jeśli człowiek sądzi, że ich nie ma. Wszędzie do czegoś trzeba się dopasować." (str.368)

Jeśli chodzi o samą twórczość artystki to jej domeną, motywem przewodnim było ciało, albo często jego części, te które były najbardziej symptomatyczne, powiązane z przeżyciami. Ciało towarzyszyło jej od dziecka, dzięki rodzicom, którzy byli lekarzami. Matka Aliny czasami ulegała jej namowom o opowiedzeniu o ciele. Dla Aliny te opowieści były ważne ze względów poznawczych, chciała wiedzieć jak zbudowany jest człowiek, co skrywa w środku, jakim ulega przeobrażeniom w czasie, w chorobie, w trudnych warunkach życia. Ta potrzeba przyglądania się ciału jako tworowi, pozwoliła jej zaakceptować operację piersi, nie czuła utraty kobiecości, bo uważała, że ta ukryta jest nie w powierzchownych przymiotach. Rzeźbiarka była prekursorką w stosowaniu bardzo różnych materiałów do rzeźbienia, lata pięćdziesiąte i produkcja plastiku pozwoliły jest eksperymentować z tym właśnie materiałem, zresztą badała strukturę i możliwości innych: "Użyć taniego plastiku, śmieci, poliestru, bo świat taki teraz jest, z plastiku, śmieci i poliestru, poraniony świat i zagubiony, świat, który również szuka tanich materiałów. Rzeczy na sprzedaż, ludzie na sprzedaż, kobiety, części kobiet, kawałki kobiet. Piękne Ciało." (str. 286) Tworzenie było jej pasją, a ta pasja powiązana z przeżyciami z czasów wojny, ale też ze stanem aktualnym, na który miały wpływ uczucia, emocje i zdrowie. Jej prace stają się zrozumiałe, kiedy mamy świadomość doświadczeń artystki, jej patrzenia na otoczenie, jej wspomnień.

Ta książka zachwyca nie tylko opowieścią o wyjątkowej rzeźbiarce, ale także kunsztem autorki, która używała bardzo skomplikowanych splotów językowych, aby oddać piękno i niezwykłość swojej bohaterki. Potrafiła ciekawie nakreślić swoje bohaterki i bohaterów, okoliczności, miejsca, wydarzenia. Poruszała tez ważne dylematy, zwłaszcza, kiedy na szalę kładzie się życie ludzkie. Byłam poruszona i zaczytana, wciągnięta w przeżycia i rozmyślania bohaterki i w plastyczne obrazy codzienności. Z pewnością sięgnę po kolejne książki tej autorki.

"U każdej z nas chodzi nie tylko o symbiozę, lecz także o zależność człowieka od natury i o to, że natura prędzej czy później nas pochłonie. Że niezależnie od tego, kim jesteśmy, pewnego dnia trafimy do ziemi i wczepią się w nas korzenie roślin." (str. 367)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)