Szukaj na tym blogu

środa, 27 grudnia 2023

Schronisko które przetrwało - Sławek Gortych

 

"Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana... bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie, jak na was, jak na waszych potomków, "jakieś Auschwitz" nagle spadnie z nieba". (Marian Turski) (str. 427)

Stało się, druga część "Karkonoskiej serii kryminalnej" już za mną. Opowieść Sławka Gortycha wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie wypuściła do ostatnich. Bardzo ciekawa, z kilkoma ważnymi wątkami, oddającymi pamięć ofiarom wydarzeń, które miały miejsce podczas II Wojny Światowej na terenach Karkonoszy. 

Akcja dzieje się w dwóch czasoprzestrzeniach, zaczynamy książkę w latach czterdziestych dwudziestego wieku, kiedy to schronisko Odrodzenie stało się miejscem szkolenia i wypoczynku adeptów formacji Hitlerjugend. Przeskoczymy też do roku 1947 kiedy to miała miejsce katastrofa w ruchu kolejowym na tym terenie. A następnie znajdziemy się we wrześniu 2006 roku, kiedy to szefowa schroniska Odrodzenie, Justyna wybiera się na tygodniowy urlop do matki mieszkającej w Jeleniej Górze. To tylko filary, w które autor wbudował bardzo dynamicznie rozwijającą się dość szeroko zakrojoną akcję kryminalną, która zaczęła się w latach wojennych, ale jej echa odbijały się współcześnie. Jak autor napisał w posłowiu, życie napisało scenariusz, ale niewątpliwe umiejętności autora pozwoliły na powiązanie i ubarwienie tego scenariusza, tworząc bardzo ciekawą opowieść. Przy okazji wartkiej fabuły, trzymających w napięciu zdarzeń i sensacji autor przekazał w książce wiele ważnych acz trudnych faktów dotyczących mieszkańców i więźniów tych terenów. Nie zapomniał oczywiście o Duchu Gór, który jest niezbywalnym dziedzicem tych ziem. Wracamy też do muzeum Gerharta Hauptmanna i jego kustosza Jacka Węglorza. Autor uchyla ciężkiej kotary, za którą jest wspomnienie okrucieństw obozu Gross-Rosen. Dotyka także historii polsko-czechosłowackich konfliktów. Jednym słowem książka oprócz waloru opowieści ma też walor historyczno-edukacyjny z ważnym przesłaniem: człowieku te okropności mogą powrócić, wystarczy być obojętnym i nieczułym na innych.

Książka fantastycznie trzymała mnie w garści i nie pozwalała się oderwać, ale ciekawe i ważne były dla mnie końcowe przemyślenia autora, który przygotowując się do jej napisania, przeanalizował wiele tekstów historycznych, m.in. Mein Kamf, a także wytycznych Partii Młodoniemieckiej: Dla każdego, kto chce nosić miano prawdziwego Niemca. Z lektury tych tekstów wyłania się smutny przekaz, bo niektóre z nich są cały czas aktualne: "Przeraziło mnie zaś najbardziej to, że im głębiej studiowałem nazistowskie teksty, tym więcej widziałem powiązań z charakterem języka, jakiego używają współcześnie niektórzy hierarchowie kościelni i politycy w naszym kraju. Oswajanie społeczeństwa z segregacją, dzieleniem na prawdziwych i nieprawdziwych, lepszych i gorszych, wypowiedzi odwołujące się do wartości genetycznej danej grupy osób, porównywanie do zarazy, ośmieszanie i stygmatyzowanie mniejszości seksualnych  albo wskazywanie winnych roznoszenia chorób jest podłością, obok której nie mogę przejść obojętnie. Ani jako autor, ani jako lekarz, ani - przede wszystkim - człowiek. Dlatego też zdecydowałem się ująć w swojej twórczości problem języka, który krzywdzi, wyklucza i ostatecznie zabija." (str. 427)

Oczywiście dzięki autorowi przeniosłam się w Karkonosze, wędrowałam, oglądałam, wspominałam i marzyłam. Z niecierpliwością czekam na trzecią część.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)