Szukaj na tym blogu

piątek, 22 marca 2024

Przeprowadzę cię na drugi brzeg - Justyna Dąbrowska

 

"Już mówiłam wcześniej, traumy nie da się wymazać. Niemówienie nie oznacza, że to zniknie, raczej wróci przy okazji jakiejś słabości." (str. 201)

To jest książka dla każdego i każdej, bo opowiada o najintymniejszym momencie życia człowieka, czyli kiedy przychodzi na ten świat i oczywiście kobiecie, która go na ten świat przeprowadza. Najczęściej wyczekiwany, wymarzony moment w naszej rzeczywistości szpitalnej może okazać się koszmarem, który odwróci oczy od radości narodzin, stłamsi szczęście z wyczekiwanego potomka. Pani Justyna Dąbrowska nie odkryła jakiejś nowości, ale zebrała te zdarzenia, doświadczenia i historie i unaoczniła, dodatkowo opowiedziała o tym w mediach. Pokazał, że ten koszmarek cały czas ma się dobrze.

To w mojej opinii bardzo ważna książka, bo pokazuje jak człowiek, człowiekowi, kobieta, kobiecie w najtrudniejszym momencie życie nie chce pomóc, wesprzeć, okazać odrobiny szacunku, życzliwości i otuchy. Autorka porusza w pierwszej części te problemy, które były i moimi doświadczeniami; skazanie na samotność, atak, brak szacunku w chwili najważniejszej w życiu kobiety, albo pary oczekującej dziecka. Pokazuje sytuacje, które potem zostają na lata, albo nawet do końca życia. 

Zagłębiając się w opowieści kobiet byłam poruszona, bo były to też moje wspomnienia. Dźwięczało cały czas pytanie, dlaczego sobie to robimy, my kobiety? W książce parę razy padło, że to hierarchiczność, potrzeba władzy są temu winne, a ja myślę, że to wrodzony i kulturowy brak szacunku i empatii do drugiego człowieka. "Trzeba mieć poczucie wpływu, przekonanie, że coś możemy. A nasze szpitale to jest emanacja relacji folwarcznych. To się na szczęście zmienia. Ale za wolno." (str. 205) Potrzeba górowania nad kimś, nie ważne w jakiej sytuacji, aby zwiększać poczucie ważności i wartości, szkoda, że nie zostaje po tym niesmak, poczucie pustki a nawet wstyd. Chociaż nie wiem? Bardzo to przykre i smutne, ale też straszne, że to się nie za bardzo zmienia, było dwadzieścia lat temu, dziesięć i to samo słyszę, że dwa lata temu jest tak samo. Książka pokazuje zależność jednostki od wszechmocnej władzy kilku osób z instytucji. "Katarzyna ujmuje sedno tego zjawiska, gdy mówi: "Gdy jest się w sytuacji takiej zależności jak w porodzie, to łatwo kupić od przedstawicielki instytucji opowieść: "tak musi być", "co ja tam wiem". Wtedy rzeczywiście nic się nie wie na pewno, właśnie dlatego, że się jest tak bardzo zależną od innych." (str. 152) Poczucie upokorzenia, niepewności i zależności jest okropne w sytuacji okołoporodowej i to, że znikąd pomocy.

Autorka pokazała też, co istotne i ważne, inne systemy, w innych europejskich krajach, w których też pracują polskie położne, dla których podejście do rodzącej jak do partnerki jednego wydarzenia lub wspólnego przedsięwzięcia jest daleko różne niż w polskich szpitalach. To się czyta jak bajkę, jak wymarzoną sytuację. Można tylko mieć nadzieję, że tak będzie i u nas, kiedyś, gdzieś...

Dla mnie bardzo ważna książka i polecam każdemu. To się dzieje tu i teraz, na naszych oczach, w naszej mocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)