Szukaj na tym blogu

niedziela, 29 grudnia 2024

Wegetarianka - Hang Kang

 

"Wegetarianka" nie jest ani prosta w odbiorze, ani przyjemna, ani też łatwo przyswajalna. Ta złożona z trzech części książka była dla mnie po części zagadką, historią wprawiającą w osłupienie, aż wreszcie dzięki ostatnim stronom bardziej zrozumiała, rozjaśniły i dawały odpowiedź, albo przynajmniej nakierowały na sedno. A tytuł to tylko przykrywka do głębi, która ukazuje uwikłanie człowieka w zależności i skostniałe struktury społeczne. To też spojrzenie trzech (a nawet czterech, bo w pierwszym rozdziale bohaterka dzieli się swoimi przemyśleniami) bohaterów - męża, szwagra i siostry - na zdarzenie i osobę wokół której jest oparta oś opowieści.

Choć akcja książki dzieje się współcześnie ukazuje jak bardzo nowoczesny kraj, rozwinięty technologicznie, na wysokim poziomie edukacji, z niezwykle wymagającym rynkiem pracy, opiera się na skostniałej, patriarchalnej strukturze. Otwiera oczy na egzystencjalne problemy z samostanowieniem, poczuciem zależności, samotnością i wyobcowaniem. Przybliża świat silnych zależności zawodowych, gdzie czas prywatny nie ma znaczenia, czas dla rodziny jest wkalkulowany w powodzenie w życiu zawodowym. Autorka na kartach książki odmalowuje obraz życia bez miłości w związkach, rodzinach, w którym ludzie żyją w równoległych bańkach, ślizgając się po tematach, nie wnikając w życie drugiej osoby. W tej historii problemów  się nie rozwiązuje, od nich się odcina, a osobę, która je tworzy wyrzuca z rodziny, związku, życia.

Mamy w powieści dwie bohaterki, siostry, które jednak wyniosły inne doświadczenia z domu rodzinnego i to one właśnie będą determinowały wybory obu w dorosłym życiu. Starsza, In-hye, która stanowiła podporę ojca alkoholika dalej dźwiga swoją dolę, tworzy wokół siebie aurę kobiety sukcesu, choć rzuciłaby wszystko, ale nie pozwala jej na to zaszyty w psychice obowiązek wspierania, ogarniania i ciągnięcia rozpoczętych spraw. "Od kiedy pamięta, jedynie wszystko przetrzymywała. Uważała się za dobrego człowieka i zgodnie z tym przekonaniem starała się nigdy nikogo nie skrzywdzić. Była oddana i szczera..."( str. 223) Młodsza, Yong-hye, pomiatana, bita, nieszanowana przez ojca nie ma wiele do stracenia, chce wreszcie jako dorosła osoba wyzwolić się z tych traum z dzieciństwa, z nieudanego związku małżeńskiego, chce zaprzeczyć temu kim jest, chce być kimś blisko natury, wręcz się z nią zespolić, nie krzywdzić, czerpać tylko wodę i powietrze.

Obie siostry tkwiły w związkach bez miłości, obaj małżonkowie myśleli o swoich żonach nie jako o obiektach swojej miłości, ale raczej jako o tej, która jest "zbyt dobra, żeby z nią czuć się swobodnie", albo dlatego, że "nie miała wyraźnych wad”. Obie opinie brzmią jakby dotyczyły rzeczy, czegoś co jest, czego się używa, ale nie poświęca się temu zbytniej uwagi i czasu. Czuły się traktowane przedmiotowo, jak część wyposażenia domu, nieznane,  nieodkryte, niekochane, nieważne, dopóki spełniały swoje zadania domowe i kobiece.

To opowieść o potrzebie odnalezienia siebie, nawet jeśli to oznacza samounicestwienie lub samotność. To książka dziwna, nieoczywista, ale jednak warta odkrycia warstwa po warstwie jej krzyku, przesłania, głosu, który woła o potrzebie poczucia swojego jestestwa, decydowania o sobie, bycia sobą. To także książka o przekraczaniu granic, obsesjach, deptaniu godności innych, nieliczenia się z drugim człowiekiem, strachem przed zmianami, zburzeniem odwiecznego porządku. Książka nie jest łatwa, ani przyjemna, jest raczej niepokojąca, smutna i pozostawiająca z wieloma znakami zapytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)