Książka wciąga od pierwszych stron i nie pozwala o sobie zapomnieć, szczera, udokumentowana, z mnóstwem archiwalnych fotografii i z tą krzycząca życiem okładką! Miałam wrażenie, że pędziłam z bohaterką, oglądałam miejsca, w których przebywała, czułam chłód skromnych mieszkań, widziałam brud i nędzę ówczesnych miast i wsi, "wczuwałam się" w położenie ówczesnych kobiet, podejście do wychowania dzieci. Przemieszczałam się pociągami w trzeciej klasie, znosiłam niewygody ciągłego ogarniania tak wielu różnorodnych spraw. Odtworzyła też szereg aspektów organizacyjnych i formalnych towarzyszących przemieszczaniu się Polaków po Europie, albo po trzech zaborach.
Z tej książki dowiecie się, że Maria Konopnicka miała siłę i charakter, potrafiła skromnie mieszkać, nie dojadać i chodzić kilka lat w jednej sukience, aby zapewnić dzieciom wykształcenie, pracę, wspomóc ich finansowo. A przy tym nie była matką troskliwą, w dzisiaj rozumianym stylu, w jej czasach obowiązywał "zimny wychów", niemniej ciągle myślała o dzieciach, nawet kiedy byli dorośli otaczała ich kuratelą, czasem zbyt ciasną i kontrolującą, ale była. Nieistotne były dla niej dobra doczesne, ale była zawsze skora do podjęcia trudów podróży, aby podreperować swoje zdrowie.
Magdalena Grzebałkowska pokazuje Konopnicką szeroko, nie idealizuje, nie sprowadza do wąskiej dziedziny - pisarka książeczek dla dzieci - ale ukazuje kobietę o wielu talentach literackich, podróżniczkę, przyjaciółkę, córkę, siostrę, ukochaną bratanicę, żonę, matkę sporego potomstwa, gospodynię, zarządczynię, ogrodniczkę, kochankę, patriotkę, ciągle w biegu: zadań, zobowiązań, myśli, tworzenia, dbania i troski o rozliczne obszary. Urzekło mnie ukazanie relacji Konopnickiej z Elizą Orzeszkową, ich wzajemnie wspieranie i dojrzewanie w przyjaźni.
W mojej opinii autorce udało się stworzyć nowy obraz Marii Konopnickiej, żywiołowej kobiety, która gnała przez życie z niewiarygodną siłą i wbrew przeciwnościom czasów. Czasem musiała uginać się pod pręgieżem społecznych oczekiwań, czy wymogów patriarchatu i religii, bo była zależna od wydawców i musiała za coś żyć. Miałam niewątpliwą satysfakcję z lektury, która na nowo ukazała nie tyle pisarkę, co złożoną postać o wielu obliczach, pełną energii, pasji w działaniach i zaangażowaniu w ówczesnej niedoli kraju i społeczeństwa. Ostatnie rozdziały, w których autorka opisuje pobyty Konopnickiej w Dworku w Żarnowcu (dar od narodu dla pisarki), nadały nowego rysu moim osobistym wspomnieniom z jego zwiedzania kilka lat temu i skłoniły do kolejnej wizyty. Warto czytać, smakować, podróżować z Konopnicką w wykonaniu Magdaleny Grzebałkowskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)