Szukaj na tym blogu

niedziela, 31 sierpnia 2025

Dom nad jeziorem - Kate Morton

 

To moje pierwsze spotkanie z tą autorką i to całkiem udane. Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać, dlatego czekałam na kolejne odsłony. Autorka tkała swoją opowieść bardzo gęstym ściegiem, dokładając kolejne skomplikowane sploty. Jeśli jakaś moja myśl podążała do jakiegoś "odkrycia", to okazywało się jakimś drobiazgiem, który być może kiedyś przyda się do większej całości, ale nie tu. Autorka umiała meandrować swoją opowieścią, zwodząc i zmieniając jej bieg. Autorka stworzyła mozaikę historii, bohaterów z maleńkich puzzli, które należy cierpliwie układać, nie spodziewając się szybkiego efektu, choć czasami pojawiały się większe zarysy lub plamy to na całość obrazu trzeba czekać do ostatnich kartek. Czasami traciłam cierpliwość, ale nie chciałam jej odłożyć, bo apetyt rósł w miarę rozrastania się losów bohaterów i całej historii.

Autorka poprowadziła swoją opowieść na kilku czasoprzestrzeniach, w latach trzydziestych XX wieku i początku XXI wieku. Mamy dwie kobiety, które zmagają się z trudnymi przeżyciami i decyzjami, mamy rodziny, które przeżywają radości i tragedie, dostajemy mnóstwo emocji, sukcesów i porażek, strat, których skutki są nieodwracalne i nadzieje na odzyskanie chociaż drobiazgów, jakże cennych i potrzebnych do odzyskania spokoju.

Autorka poświęca uwagę sprawie traum wojennych, które prowadzą do tragicznych skutków dla jednostki, jej rodziny i społeczeństwa. To ważne, bo niestety wciąż aktualne, a tak mało się o tym mówi. 

Podsumowując było warto poświecić jej czas wakacyjny.

środa, 27 sierpnia 2025

Zbieracze borówek - Amanda Peters

 

To historia, w której od początku wiadomo co jest jej osią, można wysnuć domysły kto i co zrobił, jednak to wcale nie zabiera ciekawości jej odbioru, bo ważne są tło i nakładające się losy bohaterów, a także ich decyzje i przeżycia.

Historia zaczyna się kiedy grupa ludzi przyjeżdża, jak co roku, na zbiory borówek, a wśród nich nasi bohaterowie, rdzenni Amerykanie, którzy przybywają całą rodziną, rodzice i piątka dzieci, w tym czteroletnia Ruth. Kiedy dorośli i starsze dzieci idą pracować przy zbiorach Ruth zostaje pod opieką o dwa lata starszego brata Joego. Joe bardzo kocha swoją siostrzyczkę, zwyczajowo dużo rozmawiają i bawią się. Tego dnia  kiedy Joe "na trochę" spuszcza siostrzyczkę z oczu ona znika. To wydarzenie bardzo odbiło się na emocjach i życiu Joego, będzie ciągle obwiniał siebie za niedopilnowanie siostry. Zresztą cała rodzina również będzie cierpiała, otuli się "płaszczem" tęsknoty, żalu i niezgody. Zniknięcie Ruth będzie jak niezagojona rana, na którą nie ma lekarstwa.

Jednak autorka nie poprzestaje na wątku tej rodziny, przeplata go z historią Normy, która dorasta w dostatnim i dobrym domu, jednocześnie będąc ciągle pod kuratelą matki. Matka lęka się o wszystko co dotyczy Normy, boi się o nią, zachowuje daleko posuniętą czujność, a nawet nie owijając w bawełnę można rzec kontrolę. Ojciec daje córce więcej swobody, często tłumaczy zachowania żony. Norma zachowuje cierpliwość i wyrozumiałość względem matki, choć pojawiają się w jej głowie pytania, na które nie ma gdzie znaleźć odpowiedzi. Przypomina sobie jakieś odległe flesze postaci i miejsca, echa imion i charakterystyczne zapachy Ma swoje podejrzenia, przeczucia, snuje domysły, brakuje jednak kogoś do wyjaśnienia.

Autorka opowiada historię tych dwóch rodzin na przestrzeni kilkudziesięciu lat, przy okazji nawiązuje do wydarzeń społecznych, politycznych i przemian kulturowych. Nasi bohaterowie dorastają, niektórzy umierają, inni poszukują swojego ukojenia i miejsca. Ktoś zatracił się, ktoś czeka na cud, ktoś szuka, albo po prostu żyje.

Dla mnie to była bardzo wciągająca opowieść z różnymi emocjami. Smutek i lęk przeplatają się z nadzieją, tęsknota znajduje ukojenie, po stracie pojawia się miłość, żal zyskuje przebaczenie. Przy okazji nie jest to ckliwa opowiastka. Pokazuje człowieka we wszystkich jego barwach, z niedoskonałościami, tęsknotami i pogubieniem. Pokazuje jak jedna emocjonalna decyzja może poważnie wpłynąć na losy innych osób. Jak nieutulony żal i tęsknota jednostki mogą odebrać spokój całej rodziny. 

Ja miałam bardzo dużą przyjemność z czytania, zatem polecam.

piątek, 8 sierpnia 2025

Kolekcjoner porzuconych dusz. Reportaże z Brazylii - Eliane Brum

 

Eliane Brum zanim przechodzi do sedna długo wprowadza czytelnika w założenia i wskazówki jak odbierać jej zbiór o życiu, chcąc go niejako przygotować na to co przeczyta. Opowiada jak przygotowywała się do zebrania materiału, jak rozmawiała i patrzyła na bohaterów, pokazuje swoją drogę do przygotowania tych reportaży. Zapewne słusznie, bo nie są to obrazy karnawału, bujnego i barwnego życia w Amazonii, czy peanów na rzecz brazylijskiej piłki. To opowieści z ciemniejszych zaułków, a nawet zakątków Brazylii, gdzie trud, smutek i niesprawiedliwość trzymają się mocno, mimo zmian zachodzących na szczytach władzy, gdzie pieniądz i chciwość wiodą prym.

Reportaże zawarte w "Kolekcjonerze porzuconych dusz" mają charakter społeczny, a choć autorka skupia się na Brazylii to można by je osadzić w innych miejscach, w których niesprawiedliwość kwitnie i dotyka najuboższych. Autorka pokazuje szerokie spektrum niedoli ludzkiej, niesprawiedliwości, zapomnienia, wyrzucenia za nawias, wykorzystywania, odbierania ostatnich skrawków godności. Optymizmu niewiele w tej książce, choć i ono wychyla z tych kart nieśmiałe oblicze, w postaci oddanych kobiet, które "łapią dzieci", aby pomóc sprowadzić je na ten świat, czy pojawiające się iskierki miłości w domach "spokojnej starości", do których "wysyłani" są starzy ludzie i "zasypywani gruzem" niepamięci swoich najbliższych. Pozostałe traktują o realizmie, bynajmniej niemagicznym. Spotkamy więc opowieść mężczyzny, który pracował przy azbeście i umarł z jego powodu. Poczytamy o ludziach  których wyrzucono z ich domu, bo stali na drodze wielkich "inwestycji". Usłyszymy opowieści matek, które rodziły synów na śmierć, o mężczyznach, którzy oddają się bardzo dziwnym działaniom, aby przeżyć w tym nieprzyjaznym świecie. Kobietę, która mimo niepełnosprawności, biedy i wielu przeciwności postanowiła udowodnić, że da radę i wydobędzie się z kręgu niemożności. Dowiemy się o szaleństwie złota, o marzeniu biedaka, żeby wznieść się na pokładzie samolotu i o żalu do choroby, która zabrała coś na co czekało się całe życie..

W mojej opinii autorka starała się nie wtrącać w opowieści swoich bohaterów, słuchała i gromadziła je bez oceniania i dopowiadania. Pokazywała szerszy kontekst niektórych historii, drogi niesprawiedliwości i nic nie robienie władz i sądów. Książka napisana eleganckim językiem. Choć nie wszystkie opowieści wciągają, to warto poznać różnorodność Brazylii tej bardziej nieznanej i nieoczywistej. 

czwartek, 7 sierpnia 2025

Jak tata przemierzał Afrykę - Ota Pavel

 

„Jak tata przemierzał Afrykę" to zbiór 21 krótkich opowiadań z życia autora. Pisarz pokazał w nich swoje zainteresowania, sposób postrzegania świata, poczucie humoru i przyjemność z pisania. Z książki płynie radość z codzienności, zwykłych rzeczy, wydarzeń, w których autor brał udział, upodobanie z prostego wypoczynku oraz wypraw tych małych i większych. Pięknie zachwyca się przyrodą i przyjemnością obcowania z nią. 

Autor wspomina dzieciństwo, swoje doświadczenia ze świata sportu, wędkarstwa i rozmów z ludźmi. Wspomina wyjścia w góry, opisując przy okazji czar Karkonoszy i Tatr. Przybliża wyprawę swojego ojca do Afryki wraz z Legią Cudzoziemską oraz jego zaangażowanie w budowanie systemu komunistycznego w Czechach i jak to się skończyło. 

Te opowieści dają wgląd w postrzeganie świata przez autora, w radość z możliwości bycia w "małych" światach, wiarę w moc uzdrawiającą przyrody i jej walorów a jednocześnie nieumiejętność radzenia sobie z rzeczywistością tworzoną przez ludzi, którzy tak bardzo komplikują to co mogłoby być łatwe w odbiorze. „Jak tata przemierzał Afrykę" to proza, która niesie spokój, z delikatnym uśmiechem, czy wręcz autoironią, przenosi w spokojne rejony, gdzie siła natury pozwala oderwać się od problemów, daje moc na mierzenie się z bezradnością upływającego czasu, bezsilnością wobec skomplikowanych elementów życia.

sobota, 2 sierpnia 2025

Iłła. Opowieść o Kazimierze Iłłakowiczówni - Joanna Kuciel-Frydryszak

 

Sięgnęłam po książką z dużym zainteresowaniem ze względu na autorkę i bohaterkę. Bardzo to obszerna i dobrze udokumentowana lektura, z przypisami, wierszami i zdjęciami bohaterki, jej utworów i listów. Bohaterka arcyciekawa, jej życie to istna "epopeja", ze względu na jej osobiste losy, czasy i okoliczności, w których przyszło jej żyć. Urodziła się pod koniec XIX stulecia w Inflantach, które przez 200 lat były w granicach Polski. Jej matka obumarła kiedy ona i jej siostra były jeszcze małymi dziećmi, zaś ojcem był żonaty mężczyzna (skandal na owe czasy). Te początki, bardzo trudne, odbiły się na jej relacjach z najbliższymi i ukształtowały jej postawę wobec siebie i innych. 

Kazimiera Iłłakowiczówna dążyła całe swoje dorosłe życie, aby być niezależną i samorządną, choć tworzyła poezję, to nie ona była jej źródłem utrzymania, można rzec, że raczej bagatelizowała swój talent. Zawsze zależało jej, aby mieć stały dochód; do wybuchu wojny pracowała na posadach państwowych, najpierw w ministerstwie spraw zagranicznych, a następnie jako sekretarka pewnych obszarów sprawa Józefa Piłsudskiego. 

Dużo podróżowała, znała kilka języków, była elegancka i elokwentna. Wojna odcisnęła kolejne trudne 'pamiątki" na bohaterce. Ze względu na rozkazy rządowe wyjechała do Rumunii, gdzie żyła bardzo biednie, oddalona od bliskich i znajomych, bez środków do jako takiej egzystencji, włócząc się po obcych kwaterach, patrząc na liczne świadectwa wojny. Te doświadczenia dodały swoją cegiełkę do jej zachowań i postępowania w kolejnych latach życia. Nauczyła się żyć bardzo skromnie, bez zbytków, powściągnąwszy większość z potrzeb. Potrzebowała niewiele do codziennej egzystencji, skromne jedzenie, zimno w przydzielonym lokalu, odsunięcie, zapomnienie, przykrości. Uczyła, tłumaczyła, udzielała korepetycji. Dożyła sędziwego wieku 94 lat, przy czym ostatnie kilka lat żyła zdana na pomoc innych, której tak nie chciała, ze względu na ślepotę.

Autorka wzięła na tapet wyjątkową postać kobiety, poetki, feministki, dyplomatki w pewnym sensie, poliglotki, wykształconej i inteligentnej osoby. Kobiety, która choć bardzo kostyczna i z surowymi zasadami, zwłaszcza pod koniec życia, była życzliwa i opiekuńcza, dla bliskich zawsze miała wyciągniętą dłoń z realną pomocą, myślała o wielu osobach, prowadziła niezwykle rozległą korespondencję listową, miała bliskie osób w kraju i za granicą. Ceniona przez odbiorców, krytyków i kolegów z branży, ale też wyśmiewana za swoją religijność, opowieści o Piłsudskim, manieryzm, dumę i konsekwencję. Bardzo ciekawa i nietuzinkowa to była bohaterka, niemniej całość opowieści jak na Joannę Kuciel-Frydryszak dość powściągliwa. Choć to bardzo rzetelna biografia, to niestety nie porywa, jest bardzo przykładna i chronologiczna, ale nie ma szerszego spojrzenia, i tego czegoś co wciągnie.