Powróciłam do Irlandii, dzięki autorowi Alan Murrain, tym razem do lat dziewięćdziesiątych, w "przeddzień"ważnych wydarzeń, czyli referendów i zmiany w konstytucji w sprawie zdelegalizowania zakazu rozwodów. Katolicka retoryka i zapisy w Konstytucji z 1937 roku restrykcyjnie określały wartość małżeństwa i zakaz rozwodów.
W swojej książce autor poruszył dwa ważne wątki: sytuację kobiet, (mężatek w szczególności) oraz dzieci, które były często niemymi świadkami relacji rodzicielskich panujących w domach. Nie będę się rozpisywała czego ofiarami były kobiety i dzieci, bo to sprawa powtarzalna, najtrudniejszy w tym był systemowy zakaz rozwodów, nawet jeśli obie strony chciały i zgodnie stwierdzały, że związek się wypalił, że tkwią w nim bez obopólnej satysfakcji nie było możliwości stwierdzenia rozwodu przez instytucję do tego upoważnioną.
Autor wprowadził nas w problem kreśląc historie kilku rodzin w małym nadmorskim miasteczku. Każda historia jest inna, ale każda pokazuje różne oblicza problemów w relacjach damsko-męskich. Pokazuje uwikłanie po jednej i po drugiej stronie, u kobiet niemożność szukania pomocy, narażania się na ostracyzm, samotność, smutek, apatię, poddanie się, u mężczyzn presję zarabiania na rodzinę, sprostania roli męża i ojca, czasem pod przymusem rodziców i uwarunkowań kulturowych.
Atmosfera jest gęsta, daje argumenty do refleksji i wyciągania wniosków. Opowieść wciąga, jednoczy z bohaterkami, wzrusza. Nie umiem powiedzieć czy daje nadzieję, bo w tylu krajach na świecie podobne sytuacje cały czas mają miejsce, ale książka warta jest przeczytania. Oszczędna kompozycja krzyczy swoją prostotą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)