"Wielowiekowe nierówności - od dostępu do nauki przez swobodę rozporządzania majątkiem czy podróżowania po możliwość poświęcania się karierze zawodowej - sprawiły, że najważniejsze dzieła, czy to malarskie, czy literackie, czy muzyczne wychodziły spod ręki mężczyzny. (str. 86)
Lubię takie uczty książkowe. Po biografii Marii Konopnickiej wpadła w moje ręce biografia Marii Dulębianki. Dopełnieniem była jeszcze wystawa w Muzeum w Lublinie pt. "Co babie do pędzla", na której miałam niewątpliwą przyjemność oglądać obrazy malarki. Dodatkowo czytając fragmenty książki, gdzie bohaterki zakotwiczają swoje życie w Żarnowcu przypomniał mi się pokoik malarki na pięterku. Absolutna pełnia doznań.
Czytając książkę miałam wrażenie bycia w biegu, niemożności odnalezienia się w jednym miejscu podobnie jak bohaterka i jej przyjaciółka. Z jednej strony ciągła tułaczka i niedogodności związane z podróżami, z drugiej wolność decydowania o swoim miejscu, swoboda podejmowania decyzji, czerpanie przyjemności z różnorodnych miejsc. Kiedy dodatkowo wyobraziłam sobie długość tych podróży, czas jakiego wymagały i intensywność to kręciło mi się w głowie - nie tylko w przenośni.
Maria Dulębianka wywarła na mnie ogromne wrażenie, jej talent malarski, oratorski, samodzielność w życiowych wyborach, niezłomność w domaganiu się praw dla kobiet, które cały czas w tamtym okresie były w pełni zależne od mężczyzn. Oddanie drugiej osobie, troska o potrzebujących, bliskich i tych najbiedniejszych wzbudzała we mnie ogromny szacunek. Kobieta odważna, niepoddająca się przeciwnościom, ciepła i serdeczna, wykształcona, znająca języki, obyta w świecie.
Relacja malarki i poetki była ogromnie wdzięczna w odbiorze, bo każda z nich lubiła być ze sobą, ale każda miała szacunek dla wolności tej drugiej osoby, uwielbiały ze sobą spędzać czas, ale kiedy tworzyły dawały sobie na to przestrzeń. Czerpały ze swojego towarzystwa, wspierały siebie tak na niwie twórczej, jak i codziennej. Były obyte, znały języki, podróżowały, miały pasje i zainteresowania, uwielbiały spacerować i wsłuchiwać się w potrzeby tej drugiej. Ich relacja była szczera i budująca, co szczególnie warte podkreślenia, wiedziały, że mogą na siebie liczyć, i wspierać się w biedzie.
Gratulacje dla autorki za tytaniczną pracę i nie przytłoczenie biografii Marii Dulębianki, o której tak trudno było wyłapywać materiały, szeroko dostępnymi o Marii Konopnickiej. W mojej opinii odmalowała nam kobietę, którą przepełniało dobro i troska o innych, która w swoim życiu najmniej dbała o siebie, kobietę wielu talentów i możliwości, która dwadzieścia lat życia wiernie towarzyszyła w doli i niedoli swojej towarzyszce poetce. Chapeau bas.
To jednak nie wszystko, co mnie ujęło w tej książce, bo dodatkową wartość stanowi bardzo szeroko naświetlone tło historyczne, społeczne i polityczne. Tutaj także autorka nie żałowała wysiłku, aby wyszukiwać ludzi i fakty by wypełnić tło bohaterki/bohaterek. Dopełnienie stanowią reprodukcje obrazów, zdjęcia z wydarzeń. Wartościowe jest również kalendarium na końcu książki. Nic dodać, nic ująć, czytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)