Kupiłam ją już dawno i jest cały czas podczytywana, bo to jest książka do której warto powracać.
Autor zebrał w niej kilka znanych globalnie lub lokalnie, od dawna lub od niedawna opowieści o chorobach pochodzących od zwierząt i przenoszeniu się ich na ludzi, czyli tzw. "zoonoza". Nie bez kozery napisałam opowieści, bo książka jest napisana w sposób bardzo zrozumiały, interesujący i wciągający. Możemy dzięki niej podróżować po świecie, a tym samym zdać sobie sprawę, jak nasze nierozważne decyzje i działania wpływają na rozprzestrzenianie się chorób. Autor uświadamia czytelnikom to, że człowiek, będący częścią przyrody narusza jej balans, nadweręża, unicestwia, wykorzystuje, jednocześnie przynosząc szkody całemu ekosystemowi. Ma to niekorzystne działanie również dla niego, co pokazują statystyki zgonów na choroby przenoszone od zwierząt. "Powinniśmy uświadomić sobie fakt, że niedawne ogniska nowych chorób odzwierzęcych, a także nawroty i szerzenie się starych, stanowią część szerszego schematu oraz że to my jako ludzkość odpowiadamy za jego powstanie. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że stanowią one następstwo tego, co robimy, a nie po prostu nam się przytrafiają." (str. 594)
Układ odpornościowy człowieka nie wie jak sobie poradzić z chorobami odzwierzęcymi, dlatego są tak groźne dla nas. Aby wytworzyć przeciwciała nasz organizm potrzebuje czasu, a wirusy szybko mutują celem szybkiej replikacji. Zwierzęta, które roznoszą niektóre choroby, np. ebola, SARS, MERS (małpy, nietoperze, wielbłądy) wykształciły właściwości chroniące przed zapaleniem, dlatego mutują, aby stać się silniejszymi. Niektóre zwierzęta są przez wirusy "oszczędzane" jako ich żywiciele. Aby poznać wirusa naukowcy szukają właśnie jego żywiciela/nosiciela (rezerwuaru), aby sprawdzić jego strukturę i sposób zwalczania.
Dlaczego tak się dzieje, dlaczego w dobie takiego zaawansowania medycyny i technologii mamy tak rozległe zagrożenia epidemiologiczne. Jednym słowem dlaczego w XXI wieku wybuchają epidemie? Dzieje się to z kilku przyczyn, po pierwsze to skokowy przyrost populacji (w 1960 roku było nas 3 mld, zaś w 2020 7,75 mld) w krótkim czasie. Żaden inny gatunek dużych zwierząt (pod względem liczebności, rozmiaru i łącznej masy) nie osiągnął takiej liczebności jak ludzie obecnie. Ta wielka masa potrzebuje jeść, a niestety część z tej masy, zwłaszcza bogatej poszła w przemysłową hodowlę wielkich zwierząt, które zagonione w wielkie skupiska są zagrożeniem nie tylko dla środowiska, ale i zdrowia ludzi. Taka ilość ludzi i zwierząt przemysłowych potrzebuje przestrzeni na obory, pastwiska, pola uprawne. Aby temu sprostać wycina się lasy, które do tej pory stanowiły rezerwuar pochłaniania gazów wytwarzanych przez ludzi. Człowiek sięga coraz głębiej, wdzierając się w niedostępne dotąd tereny, eksploatując wielkie obszary leśne i inne dzikie ekosystemy planety, niszcząc ich strukturę i społeczności ekologiczne. Zapuszczając się coraz dalej i głębiej potrząsamy drzewami, z których spadają groźne mikroby, zabijamy, oprawiamy i zjadamy dzikie, nieznane zwierzęta. Zajmujemy coraz to nowe tereny ich zamieszkania. Wyrywamy dzikie zwierzęta z ich środowiska i sprowadzamy je jako maskotki a potem zarażamy się od nich (w swoim czasie w USA odnotowano tysiące zgonów na tzw papuzicę). Rozmnażamy inwentarz na skalę przemysłową, przetrzymując je w zatłoczonych kojcach, zagrodach, klatkach, czyli w warunkach sprzyjających zarażaniu się domowych i pół-domowych zwierząt patogenami ze źródeł zewnętrznych (np. nietoperze). Profilaktycznie te zwierzęta faszerowane są antybiotykami i innymi środkami chemicznymi, aby szybko i opłacalnie rosły, nie zarażając się. Niestety tym działaniem przyczyniamy się do powstawania bakterii odpornych na antybiotykoterapie. Eksportujemy i importujemy dzikie zwierzęta, ich skóry, mięso z przemytu, często z groźnymi patogenami. Przewozimy te zwierzęta i ich pochodne na duże odległości, oczywiście sami też przemieszczamy się po naszej planecie, zatrzymujemy w hotelach, gdzie zatrzymują się ludzie zarażeni, jeździmy do egzotycznych miejsc (targi w Indiach, małpy w świątyniach, jaskinie pełne nietoperzy, kąsające komary, kleszcze). To wszystko powoduje możliwości dla przenoszenia się drobnoustrojów.
Autor napisał, iż powyższe należy do kategorii "ekologii i biologii ewolucyjnej chorób odzwierzęcych". Obecne okoliczności ekologiczne stwarzają sposobności do przeskoku międzygatunkowego, a ewolucja wykorzystuje te sposobności, bada możliwości i pomaga przekształcać przeskoki w pandemie. Autor tym samym przypomina nam, że jako część świata przyrody uczestniczymy we wszystkim co w nim się dzieje. Dlatego jak pokazują nawet ostatnie wydarzenia, sami przyczyniamy się do przyspieszenia i poszerzenia niekorzystnych dla nas zdarzeń i okoliczności. Naukowcy są zgodni, że jesteśmy sprawcami tego co wokół nas się dzieje.
Mimo wszystko, zawsze jest nadzieja, bo każdy nawet indywidualny wysiłek, krytycyzm i decyzje mogą zapobiegać katastrofom, które mogłyby dotknąć grupę. "Każda, nawet najmniejsza czynność wykonana przez człowieka - powiedział John Dwyer - jeżeli tylko odróżnia go od wyidealizowanego standardu zachowania stadnego zmniejsza liczbę zakażeń." (str. 599) Zatem wiele zależy od naszych decyzji i działań.
Autor zbierając materiał do tej książki rozmawiał z naukowcami z wielu ośrodków badawczych w świecie, jeździł, słuchał, oglądał i notował. Odwiedzał te najbardziej wyspecjalizowane w pracach z najgroźniejszymi wirusami na świecie. Książkę czyta się jak literaturę faktu, popularnonaukową, thriller lub przewodnik po świecie, w zależności od zainteresowań każdy znajdzie coś dla siebie. Przystępnie podana trudna wiedza, ważna dla naszej świadomości. Choć to "grubas" pochłania się szybko. Polecam.