Szukaj na tym blogu

wtorek, 28 maja 2024

Ziarno granatu. Mitologia według kobiet - zbiór opowieści

 

Ta książka przyciągnęła mój wzrok okładką, która jest intrygująca, symboliczna i wieloznaczeniowa. Postanowiłam po nią sięgnąć i to była słuszna decyzja, bo treść przyniosła zadowolenie. Nie wszystkie interpretacje mitów przypadły mi do gustu w tym samym natężeniu, niemniej znacząca większość to była ciekawa i wciągająca lektura. Generalnie miałam satysfakcję z przeczytania tego zbioru przypowieści mitologicznych o kobietach widzianych okiem kobiet. Niektóre teksty były ledwie muśnięciem bohaterki, inne uwypukleniem jej najistotniejszej części, niektóre zaś całkiem obszernymi historiami, ukazującymi szerokie tło bohaterki i jej możliwych przeżyć. Wybrane zostało grono barwne i symboliczne, a czytanie i przypominanie sobie o nich budziło różne emocje. Wiele współczesnych i znanych pisarek sięgnęło po tradycyjne opisy o tych mitologicznych bohaterkach, odmalowując ich losy w zupełnie innym świetle, czasem pozostawiając je w czasach im przypisanych, czasem przenosząc we współczesność, a nawet przyszłość. Każda z pisarek przyjęła inną koncepcję zaprezentowania losów bohaterki, ale przez to ciekawą, intrygującą, zaskakującą lub zastanawiającą. Autorki wprowadzają czytelnika w świat zawiłych relacji pomiędzy bogami a boginiami, kobietami a mężczyznami, nie boją się opisów, które uwypuklają okrucieństwo, zazdrość, niesnaski, małostkowość czy zwykłe żądze tych wywyższanych. Myślę, że na Olimpie działo się mocniej i intensywniej, bo bogowie mieli swoje mocne charaktery, rzucali gromami i błyskali niejedną wściekłością.

Zaczynamy od opowieści o Demeter, matce kochającej ponad wszystko swoją córkę Korę. Demeter to dobra władczyni pól, upraw i urodzaju na Ziemi, która dbała i doglądała swojego dobra z wielką pieczołowitością. Jednakże przepełniona stratą po zniknięciu córki Kory przestaje dbać i doglądać upraw, ziemia przestaje rodzić, ludzie cierpią głód, bogowie nie otrzymują darów. Autorka ukazała ból, który czuła matka, kiedy odebrano jej dziecko, naświetliła silne motywy podjętej przez nią brzemiennej w skutkach decyzji. Pokazała też przemianę obu kobiet i skutki wydarzenia. Bardzo przejmująca opowieść, jednocześnie otwierająca oczy na krzywdę jaka spotyka kobiety, którym odbiera się dzieci.

W podobnym duchu, choć rzecz jasna inne w treści są opowiadania o Echo i Artemidzie, które choć ukazują atrybuty kobiecości, to zarazem nakreślają ich niesprawiedliwe traktowanie przez mężczyzn. 

Eurydyka to zupełnie inna wersja mitu. Bohaterka opowiada o sobie i postrzeganiu mężczyzn w sposób dosadny, nie stroniąc przy tym od prześmiewczych stwierdzeń. Cieszy się, że Orfeusz popełnia błąd, a ona zostanie w królestwie ciemności, niezależna od nikogo.
Medea to dwojako przedstawiona historia, jako nowe spojrzenie na mit, ale też gotowy scenariusz na film. To tragedia miotanej wściekłością za niesprawiedliwe traktowanie dziewczyny, potem kobiety. Zabijała, bo nie widziała innego rozwiązania, to był jedyny sposób, aby ukarać. Bardzo tragiczne losy, przedstawione w bardzo wyrazisty sposób.
Pazyfae to opowieść o kobietach, od których wszystko zależy, bo to dzięki nim odradza się życie. To dzięki nim mamy następujące po sobie fazy śmierci i odradzania. Niestety to też opowieść o zawiści męskiej, która doprowadza do zakłócenia tych zależności, a tym samym do ukarania ludzi głodem, wojnami, rządzą władzy. Zakłócając rytm wyznaczony przez kobiety mamy pasmo niesprawiedliwości i podłości.
Gorgona/Meduza to lekki dreszczowiec, o kobiecie której się bano i której nienawidzono. Smutna to rzecz.
Opowieść o Eurykleji, Penelopie i Kirke to jedna z moich ulubionych opowieści. Szczególną sympatię w tej wersji poczułam do Penelopy, która znosiła ze szczególną cierpliwością i ufnością w sprawiedliwość, swoje życie po powrocie Odyseusza. Wszystkie trzy postacie pokazane były w nowym świetle a i sam Odyseusz zyskał nowe oblicze. 

Kasandra to jedno z tych krótszych opowiadań, w których zabrakło mi nieco rozbudowania historii.
Jokasta to prawdziwe wyzwanie czytelnicze, bo rzecz dzieje się na kilku poziomach zwanych rapsodiami. Każda jest inna i każda dzieje się na innych poziomach czasowych i w różnych miejscach. Czasem jakby  współcześnie, a innym razem w przyszłości. Przyznam, że trochę się pogubiłam w tych czasoprzestrzeniach, tym bardziej, że to opowiadanie jest długie, a bohaterowie choć noszą te same imiona są zupełnie innymi osobami. Niemniej zakończenie zbiera te historie i wtedy można poczuć uspokojenie.
Ifigenia, to opowiadanie, które miało dla mnie niezrozumiałą fabułę, styl i nikłe powiązanie z oryginałem. Nie umiałam przenieść się w miejsce zdarzeń, gubiłam wątek, bohaterzy byli dla mnie nierozpoznawalni, rozmyci, pozbawieni większego znaczenia, byli literami, które zamazywały się w konstrukcji zdań.

I na koniec ponownie Kora, pełna nadziei, odrodzenia, przynosząca ukojenie i nową energię na przyszłość. Choć to krótkie opowiadanie to treściwe i dające do myślenia.

Książkę czytało mi się z satysfakcją i nawet opowiadania, które stanowiły trudność, albo niezrozumienie nie zachwiały moim przekonaniem o jej uroku.

niedziela, 26 maja 2024

Ciężar skóry - Małgorzata Rejmer

 

"Ciężar skóry" to jak sugeruje sam tytuł ciężki kaliber treści zawartych w opowiadaniach. Autorka pokazuje jednostkowe losy, które wrzuca w skomplikowane relacje lub wydarzenia. Opowiadania są przepełnione współczesną symboliką, bólem, który zabiera chęć życia, pcha w destrukcyjne zachowania, agresję i przemoc. To książka z opowiadaniami z różnych miejsc, z różnych kręgów kulturowych i społecznych. Opowiadania odsłaniają współczesne problemy ludzi, m.in. samotność, odrzucenie przez bliskich, nieumiejętność odnalezienia się w najbliższym otoczeniu, brak samoakceptacji i poczucia wartości. Autorka zarzuca opowieściami i czeka na nasze reakcje, zastawia pułapki i stawia pytania, o reakcje.

Podczas czytania emocje buzują, przeplatają się smutek, współczucie, złość, wściekłość, lęk, niezrozumienie, współczucie. Język autorki to oczywiście majstersztyk, który umie oddać piękno i ohydę tego świata we właściwych barwach i ich nasyceniu. Małgorzata Rejmer zajmuje się tematami niełatwymi, ale jakże aktualnymi, zgotowanymi przez obojętność, gnuśność, lenistwo, wygodnictwo, brak głębszej refleksji i uczuć zgłębiania wiedzy i edukacji. Mamy obraz nieistotności jednostki, niezrozumienia jej inności, oryginalności, różnic między nami. Miejsca ukazane w opowieści są naznaczone jakąś beznadzieją dla ludzkiej egzystencji, możesz być albo depczącym, albo deptanym, w najlepszym przypadku odsuniętym na margines, niezauważanym, uznanym za bezużytecznego nieudacznika. Nie ma miejsca dla jakiegoś środka, albo jesteś bogaty i wszystko możesz, albo biedny i nie możesz na nic liczyć. Nie ma tu litości i miejsca dla słabeuszy.

"Ciężar skóry" to bardzo przejmujące i smutne w treści, ale jakże wciągające migawki z naszej obecnej historii. Autorka stara się pokazać swoich bohaterów przez filtr empatii i zrozumienia, przybliżyć człowieka takiego jakim jest i z czym się zmaga. Dla mnie to było kolejne udane spotkanie z Małgorzatą Rejmer, zdecydowanie inne niż jej reportaże, ale ważne.

Wściekłe suki - Dahlia de La Cerda


 "Wściekłe suki" to opowiadania, które przyprawiają o gęsią skórkę, a czasami fizyczny ból. Autorka przytacza historie oparte na faktach, albo zebrane z kilku wątków, aby pokazać w jak najszerzej przedstawiony obrazek życia kobiet w Meksyku. Dostajemy obrazy z część globu, w których przemoc wobec kobiet jest niewyobrażalna. Przypomnę za autorką, że „Co trzy godziny i dwadzieścia pięć minut w Meksyku ginie kobieta, rozczłonkowana, uduszona, zgwałcona, pobita do nieprzytomności, spalona żywcem, rozpruta ciosami noża, z połamanymi kośćmi i siną skórą. (…) Meksyk to olbrzymi potwór, który pożera kobiety”.

 Autorka w swoich opowiadaniach przytacza różne oblicza tej przemocy, niewiarygodnej, brutalnej, nieuzasadnionej, spektakularnie agresywnej, wymyślnej i obrzydliwej.

Same bohaterki to młode kobiety, przepełnione buntem wobec otaczającej je brutalnej codzienności. To czasami mścicielki, biorące odwet za okrutne akty agresji wobec najbliższych im przyjaciółek, sióstr, koleżanek. To kobiety z różnych środowisk, z różnymi możliwościami życia, jednak mierzące się z tym samym potworem, okrucieństwem ze strony mężczyzn. Obezwładniane niemocą przeciwstawienia się lawinowej pogardy, nienawiści wyssanej z systemu, z zakorzenionych schematów, głęboko utrwalonego ultrapatriarchatu.

Opowiadania bardzo różne, ale każdy daje jakiś wycinek, z którego można poskładać wielowarstwowe oblicza przemocy. Gwałty, niechciane ciąże, porzucenia, samotność, wykorzystywanie, zabójstwo zwykłe, ze szczególnym okrucieństwem, z nadzwyczajną brutalnością. Niełatwo je czytać, zwłaszcza niektóre, oplatają wręcz lękiem, np. list do zamordowanej przyjaciółki, ale zdecydowanie warto, żeby wiedzieć, że świat składa się z różnych kafelków, nie tylko tych kolorowych i cukierkowych, ale tych czarnych, brudnych, zakrwawionych. Świat jest pełen przemocy, wobec tych najsłabszych i trzeba dawać temu odpór w postaci świadomości, wiedzy, edukacji i wsparcia. Czasem mówienia a czasem nawet wrzeszczenia o nim.

Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami - Marta Strzelecka

 

Marta Strzelecka w "Ziemiankach. Co panie z dworów łączyło z chłopkami." chciała pokazać relacje między kobietami różnych stanów. Czasy, z których autorka przytacza opowieści, czyli dwudziestolecie międzywojenne, to przebudzenie świadomości, że dwory ziemian to miejsca kulturotwórcze, edukacyjne i uświadamiające. W tej książce autorka skupiła się na roli ziemianek, które często za namową mężczyzn, czasem z własnej woli zaczęły odgrywać rolę tych, które niosą kaganek oświaty i tworzą miejsca edukacji i nowych umiejętności. Gdzieś kiełkuje przekonanie, że bez edukacji chłopstwa niemożliwy jest rozwój i postęp.

Autorka w swojej książce odwołuje się do konkretnych kobiet, które dały świadectwo tworzenia i działania na rzecz chłopek, które z dawką nowych informacji, wiedzy i praktycznych umiejętności wracały do swoich domostw, aby wprowadzać je w życie swojej rodziny a nawet szerszej społeczności. To były ambasadorki nowych idei, osoby bardziej światłe, dojrzalsze społecznie, patrzące szerzej i odważniej na nowe wyzwania i konieczne zmiany. 

"Ziemianki" to skupienie się na jednym miejscu wydarzeń, a mianowicie Nałęczowie, w którym powstała szkoła dla dziewcząt, które miały pozyskać wiedzę z obszaru nowoczesnego prowadzenia gospodarstwa, nowych metod i technologii. Było to też miejsce, które krzewiło tradycyjne, czyli oparte na konserwatywnych poglądach i przekonaniach założycieli wartości: Bóg, ojczyzna i rodzina. Trzeba jednak przyznać, że czas spędzony w szkole, to był okres w życiu wieśniaczek, w którym stawały się niezależne od swoich opiekunów, swobodne, nie obarczone ciężką pracą od świtu do wieczora. To był czas kiedy uczyły się nowych rzeczy, zaczynały wierzyć w swoją siłę i nowe możliwości.

Marta Strzelecka pisząc swoją książkę sięgnęła do opowieści osób, których przodkinie miały możliwość pozyskiwać edukację w szkole w Nałęczowie. Przejrzała archiwa, prace naukowe, pamiętniki, jednym słowem napracowała się nad książką, aby czytelnik miał poczucie zagłębienia się w autentycznych wydarzeniach i losach bohaterek. Starała się przybliżyć poczucie misji ziemianek, chęć odegrania roli edukatorek, które chciały podnosić poziom życia chłopek, dawać nowe umiejętności tym, które musiały odgrywać tak złożone role w swojej klasie społecznej. Bo czasy, które opisuje autorka to wielokrotnie złożone rzeczywistości, konserwatywne, patriarchalne, przepojone bogo-ojczyźnianymi ideami, w których kobiety miały jasno określone role, czy były w wyższych czy w niższych warstwach społeczeństwa ich znaczenie miało jeden wymiar, miały być wszystkim czym mężczyzna być nie może.

Książka mimo chęci i ambicji nie jest porywająca, raczej dająca tylko jakiś zawężony wycinek, wąski opis tamtej rzeczywistości. Autorka nie ma lekkiego pióra, nie uniknęła błędów, powtórzeń i niedociągnięć, niemniej jako taki wart poszerzania i kontynuacji.

wtorek, 21 maja 2024

Madame Monday. Po dorosłemu - Joanna Flis

 

"Żyjemy w świecie, gdzie wzmacnia się impulsywność, niecierpliwość, roszczeniowość, egocentryzm i zachłanność, a nowe technologie są naturalną konsekwencją takiej filozofii życia." (str. 21) W przestrzeni publicznej nie znajdują miejsca słowa: "życzliwość", "pokora", "szacunek", "wartości", "odpowiedzialność",bo stały się nudne, wymagające odmawiania sobie przyjemności, która stała się jakimś nadrzędnym fetyszem. Słowa te nie znajdują zastosowania wobec wiecznej pogoni za realizacją swoich celów i wybieraniu własnych ambicji jako sensu życia. Przyjemność wyparła szczęście, choć prowadzi do płytkich relacji, infantylności, braku odpowiedzialności za coś trwalszego, jest wygodna, promowana w mediach masowych, płaskiej kulturze, w której mamy poddawać się prokonsumpcyjnemu stylowi życia, wierzyć, że to co podsuwa nam rynek jest jedynie słuszne, że da nam spełnienie, a jeśli nie podsunie coś nowego, kolejnego, zadowalającego. To zachowania niedojrzałe, w których "człowiekowi brakuje pełnego rozwoju emocjonalnego, psychicznego lub społecznego, adekwatnego do jego wieku." (str. 23)

Joanna Flis w swojej książce zebrała najbardziej istotne filary dojrzałości, które ważą o dojrzałości człowieka dorosłego. Są to: dojrzałość emocjonalna, która składa się m.in. ze świadomości emocjonalnej, zdolności wyrażania emocji i samoregulacji, w tym właściwej reakcji na uczucia innych; dojrzałość  intelektualna, społeczna, mądrość i elastyczność psychologiczna. Filary zostały szczegółowo opisane w poświęconych im rozdziałach, w których znajdziemy też przeszkody, mity, zadania i plany do wykonania, aby pomóc sobie w dojrzewaniu.

Autorka wymienia też przyczyny, które stoją na drodze do osiągnięcia pełni dojrzałości na tych pięciu płaszczyznach, a są to: brak prawidłowych wzorców,traumatyczne doświadczenia, syndrom DDD, DDA, parentyfikacja, trudne warunki życia, brak wiedzy, wzorce kulturowe, zaburzenia psychiczne, niskie poczucie własnej wartości. 

Zatem czym dojrzałość jest? To proces, który uruchamia zmiany, prowadzi do doświadczeń dokonywania coraz lepszych wyborów, otwiera na coraz lepszą świadomość. "To też moment, w którym przestaje się czekać na idealny świat, dzięki któremu będzie łatwiej żyć. To moment, w którym dojrzały człowiek orientuje się, że dorosłość rozczarowuje, ale już wie jak sobie z tym radzić." (str. 35)

Książka kończy się strategiami budowania swojej dojrzałości, wskazówkami, podpowiedziami jak obalać przekonania i dawać odpór złotym radom. "Dojrzały dorosły jest wrażliwy, ale nie przewrażliwiony. Widzi szeroko i dokładnie, ale nie traci z oczu tego, co wąskie - jak potrzeby jednej osoby, perspektywy innych czy ich uczucia. Każdy z nas marzy, by przy takim Dojrzałym Dorosłym wzrastać, pytanie, czy jesteśmy gotowi, by nim się stać." (str. 333)

Autorka w bardzo przystępny sposób otwiera zbiór prawd o drodze do dojrzałości emocjonalnej, wybiera z różnych źródeł przekładając je na bardziej przyswajalne dla przeciętnego czytelnika. W mojej opinii udało jej się stworzyć uniwersalny przewodnik do zdobywania doświadczenia ku dojrzewaniu do dorosłości.

niedziela, 12 maja 2024

Doktórka od familoków - Magdalena Majcher

 

Magdalena Majcher opierając się na życiu niezwykle charyzmatycznej lekarki Jolanty Wadowskiej-Król, która w latach siedemdziesiątych odkryła przyczynę wielu niedomagań i chorób u dzieci szopienickich z powodu działającej za murem huty ołowiu, stworzyła zbeletryzowany wycinek jej życia. Ten fragment dotyczył właśnie najistotniejszych dla odkrycia lat 1974-1975. Uważam, że to wspaniale, że autorka wydobyła taka osobę na światło dzienne, że odkurzyła pamięć o kobiecie, która poświęcając kawał swojego życia ratowała dzieci przed straszliwymi skutkami ołowicy. Była niezłomna w tym działaniu, jakby miała siłę za kilka osób. Jej sytuacja w związku z prowadzoną zakrojoną na około pięć tysięcy dzieci akcją nie uszła uwadze ówczesnym władzom, które wobec nagłośnionej już sprawie i wiadomym skutkom, nie zamiotły sprawy pod dywan, "pozwolili" działać lekarce dla dobra dzieci. Niemniej zablokowali jej karierę naukową, perfidną manipulacją, ulubionymi "gierkami", wypaczania wszystkiego co nie podobało się partyjniakom. Doktor zniosła ten cios, ale jaka to była strata dla społeczności. Takie czasy, tacy ludzie, taki system, pewnie obecnie też byśmy znaleźli takie niesprawiedliwości, ale ta była wyjątkowo niegodziwa i niesprawiedliwa wobec tego poświęcenia jakim wykazała się doktor Wadowska-Król. Czytając ta książkę myślałam o spotykanych dzisiaj lekarzach, ze świecą szukać choćby "ćwierć" takiej postawy.

Autorka stworzyła wyrazisty obraz ówczesnych Szopienic, biedy, marginalizacji, alkoholizmu, żyjących w skrajnie nędznych warunkach, w domach zwanych familokami, zagrzybionych, bez bieżącej wody, z jednym zewnętrznym wychodkiem na kilkadziesiąt osób. Kobiety umęczone rodzeniem licznego potomstwa, niedożywione dzieci, które miały widoczne skutki życia blisko huty, anemiczne, z zaburzoną gospodarką hormonalną, niedorozwojem kości i umysłowym, powykrzywianymi kolanami, człapatym chodem. 

Na potrzeby książki autorka przyjęła podwójną narrację, którą prowadzą dr Wadowska-Król i Helena, symboliczna postać matki chorujących ciężko dzieci. 

Mimo, że język opowieści jest prosty, z czasami naiwnymi dialogami i przemyśleniami bohaterek, to książka ma swoją wagę ważności za przyczyną bohaterki. Ta absolutnie wyjątkowa kobieta zasłużyła na niejedną nagrodę i opracowanie, choć dopiero pod koniec swojego życia dostała Honorowego honoris causa Uniwersytetu Śląskiego i została honorową obywatelką miasta Katowice. Zmarła w roku 2023, oby jej postawa była w książkach od historii.

czwartek, 9 maja 2024

Ojczyzna dobrej jakości. Reportaże z Białorusi - reportaże zebrane

 

"Ojczyzna dobrej jakości. ..." to zbiór reportaży różnych autorów, z różnych lat, traktujących o różnych kwestiach społeczno-kulturowo-historycznych, z różnych okresów czasowych. Poszczególne reportaże są bardzo nierówne, niektóre z nich poruszają, inne smucą, niektóre wywołują wspomnienia, niektóre rozśmieszają. Przeczytałam dwa powracające do historii Białorusi i te dla mnie były szczególnie ciekawe zarówno pod względem informacji jak i stylu narracji.

Białoruś stereotypowo postrzegana jest jako państwo bez historii, języka, kultury, architektury, bo przejęte przez wielką Rosję i obdarzone wszystkim co dla tego państwa charakterystyczne, czyli "narzuceniem" siebie i odarciem innych z ich tożsamości. Niemniej te reportaże pokazują, że Białorusini to zdecydowanie odrębny naród, stłamszony, cichy i pokorny, ale kultywujący odmienne wartości, potrzeby i zachowania. Wszystko po cichu i w sposób nierzucający się w oczy, ale konsekwentnie, krok po kroczku po swojemu. Z reportaży wynika, że nie dotyczy to młodych ludzi "przejętych" przez popkulturę rosyjską. W tych reportażach pokazani byli buntownicy, krzewiciele kultury i historii, ludzie, którzy żyją swoim życiem z dala od zgiełku miejskiego, nisko budżetowo i w zgodzie ze środowiskiem. Wychynęły z nich ciekawość ludzka w stosunku do innych, umiejętność nie wtrącania się w cudze sprawy, ukryta życzliwość i otwartość.

Przeczytałam książkę z ciekawością, bo generalnie warto się nad nią pochylić, bo jest to książka o zwyczajnym życiu ludzi, którzy chcieliby tylko, albo aż,  spokojnie cieszyć się codziennością, mieć zapewnione podstawy bytowania: sprawną i dostępną służbę zdrowia, komunikację publiczną, czyste toalety publiczne, mieszkania, itp. Nie ma w niej wiecznego Łukaszenki, nachalnej polityki, choć oczywiście są konsekwencje jego decyzji i działań, ot zwyczajność, bolączki codzienności, sprawy do załatwienia.