Szukaj na tym blogu

sobota, 6 maja 2017

hygge..... - Marie Tourelle Søderberg

Przeczytana na potrzeby DKK.

Zapewne z własnej potrzeby nie sięgnęłabym po tą książkę. Z podstawowymi założeniami filozofii hygge zetknęłam się już w książkach o Danii, które przeczytałam jakiś czas temu. Zagadnienie przyjęłam ze zrozumieniem, bo jest to dość prosta i zdrowa w założeniach postawa względem życia. Życie "tu i teraz" propagują psychologowie, terapeuci, coachowie i zdrowy rozsądek. Nie jest to jedyne podejście, które to co najbliższe człowiekowi traktuje z takim namaszczeniem, przejęciem i czułością i chyba nie jest to jedyny naród z taką postawą. Więc dlaczego duńskie hygge a nie np. słodkie życie Włochów czy lekkości bytu Greków, może to chwilowa moda a może poszukiwanie czegoś ważniejszego w życiu, może niektórzy mają dosyć gonitwy za pieniądzem, lepszym autem, byciem w modnych miejscach, itd.,  wolą celebrować codzienność.

Samo hygge jest mi bliskie, bo podejście do życia Tu i teraz jest mi bliskie a także zwracanie uwagi na najbliższe otoczenie, dbanie o swoje przyjemności, szukanie ważności w małych rzeczach i uważność na innych.

Książka Marie Tourell Søderberg jest poświęcona hygge w różnych obszarach życia człowieka a dokładnie Duńczyka. Autorka przybliżyła też historię hygge, kulturę i całą jego/jej otoczkę. Hygge objawia się w bliskości, spotkaniach z ludźmi, przy stole, w domu, w celebrowaniu natury, wypadów na działkę. Hygge ma też swoje odcienie w zależności od pory roku. 
Podczas  czytania książki miałam wrażenie, że to nie jest nic nowego, przecież mnie też cieszą podobne rzeczy, lubię ciepło, ogień, książki, spotkania z ludźmi, wypady w plener, domowe jadło, etc. ale nie nazywam tego filozofią,  ale podejściem do życia, wybieraniem rzeczy dla mnie ważnych. Nie tworzę do tego filozofii, ideologii, otoczki i nazewnictwa, nazywam to radością, zadowoleniem, przyjemnością a czasem szczęściem.
Pomyślałam jednak, że może to jest coś więcej, szerzej i głębiej,  że to przenosi się i rozlewa na całość społeczeństwa i poszczególne organy i dlatego jest takie "głośne", znane i pozazdroszczone.

Jeśli chodzi o samą książkę to jest słodka, ciepła, milutka, ładna, bardzo kolorowa, zdobna i wypielęgnowana. Zaczyna się od pięknej i eleganckiej okładki, z mnóstwem "nastrojowych" i kolorowych zdjęć w środku i wystylizowanym tekstem z bardzo drobną czcionką.

Rozumiem, że autorka chciała podzielić się swoją radością z hygge z innymi, ale żeby od razu pisać książkę na ponad 200 stron, które można przeczytać w 1,5 lub 2 godziny. Tak naprawdę mogłoby jej to zająć 20 - 30 stron i myślę że wyczerpałaby temat.


Ogólnie rzecz ujmując, była to książka przyjemna w czytaniu, ale mogłabym się bez niej obejść. Miałam wrażenie, że autorka zebrała sporo zdjęć dopisała trochę zebranych treści ubrała w formę książki - albumu a że jest znana to ktoś to wydał, zareklamował i poszło w świat:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)