Ta lektura od dwóch miesięcy jest u mojej córeczki na pierwszym miejscu ulubionych książek. Dzień bez "Rycerza...." nie jest możliwy. Ciągle słyszę "- Nie oddawaj, proszę. Jeszcze troszeczkę."
Bardzo polecamy, bo to książka o łagodności i o książkach, które wygrywają walkę ze smokami i innymi strasznymi stworami. Pięknie napisana wierszem i barwnie ilustrowana, czegóż chcieć więcej. Bohater ujął nas także tym, że nie poddawał się stereotypom.
Ta historia zaczyna się następująco:
"Leoś łagodnym był rycerzem
i bardzo dobre serce miał.
Inni rycerze chcieli walczyć,
on - ciągle tylko czytać chciał."
Rodzice Leosia starali się zrozumieć jego pasje, ale chcieli też widzieć go w glorii rycerskiej. Kiedy znaleźli ogłoszenie, że trzeba zgładzić smoka, podarowali synowi miecz i tarcze. Cóż było robić, Leoś wyruszył na zbrojną wyprawę... Nie zapomniał wszak wziąć także "mnóstwa" książek. Nie ujechał daleko kiedy napotkał gryfa, potem jeszcze trolla aż wreszcie odnalazł rzeczonego smoka w nader zrujnowanym mieście. Smok okazał się..., ale o tym już przeczytajcie sami, bo warto.
Zachęcam do lektury, można się wzruszyć i pośmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)