Piękna, sensualna, nieco magiczna, z ciekawymi symbolami, ale przy tym zwyczajna, bo o ludziach, którzy żyją gdzieś w górach, w małej oddalonej od cywilizacji wiosce, przyjmują z pokorą wszystko co daje im Bóg, choć smucą się i płaczą z powodu nieszczęść swoich najbliższych i sąsiadów podnoszą się z tego i żyją dalej bo tak trzeba, skoro przyszło im przetrwać. Mieszkańcy wioski żyją w zgodzie z naturą, uczciwie pracują, wspierają się w różnych sytuacjach, pocieszają. Każdy z nich ma jakąś bardziej lub mniej wyrazistą role w społeczności, a choć nie są idealni każdy to rozumie i przyjmuje. Może się wydawać przerysowaną opowieścią, nieco baśniową historią, nieprawdopodobną, rozważaniem o znikającym świecie, nie zawsze barwnym, szczęśliwym, ale trwającym pomimo. W tej książce smutek przeplata się z radością, żal z ukojeniem, troska ze spokojem, a na przedzie idzie nadzieja i wiara w cos co jest trwalsze i mądrzejsze niż wszyscy ludzie razem wzięci. Znajdziecie w tej książce symbolikę, znaki, zadumę, ale także niezłe dawki humoru, które rozbrajają te smutniejsze nuty, ot życie.
Zatopiłam się w tą opowieść bez reszty, czułam emocjonalnie losy bohaterów, widziałam oczami wyobraźni ich przeżycia. Oderwałam się od tego co za oknem, przeniosłam w krainę pięknej przyrody, targanej niepokojami i nieszczęściami, która mimo wszystko trwa gdzieś i daje wiarę w człowieka. Dla mnie ta społeczność była kluczem do nadziei i trwania. W opowieści nie brakuje tęsknot za bliskimi, co to odeszli z różnych powodów: głodu, wojny, zapadnięcia się części wioski, chorób, starości, co jest bardzo smutne, a z drugiej strony niezwykłe jest przeżywanie tej straty, szukanie pocieszenia, wyjaśnienia, utulenia, determinacji działań.
Piękne, acz proste opisy codzienności i ludzi dawały rozkosz z czytania: "Gwiazdy jeszcze nie zdążyły zgasnąć na niebie, a poranne pszczoły, pracowicie brzęcząc, już leciały na spotkanie z budzącymi się roślinami, pieśń na cześć nowego dnia świergotały zakochane ptaszki. Świat był piękny i spokojny, świat radował się i wesoło śpiewał niczym wykąpane i nakarmione po długim dniu dziecię. Powietrze dźwięczało rześko i donośnie, powietrze przelewało się kropelkami. Powietrze unosiło się, wypełniało, przepływało, pluskało, oddychało i... pachniało." (str. 121) A czym pachniało i co działo się w wiosce tego warto się samemu dowiedzieć sięgając po tą książkę. Cudna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)