Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 12 września 2016

Wyspa łza - Joanna Bator

Czekałam w kolejce bibliotecznej kilka miesięcy.

Długo też ją czytałam, bo to nie jest łatwa książka i najmniej jest tam o tytułowej wyspie - Sri Lance. Ta książka jest zdecydowanie dużym wyzwaniem, bo przenika przez różne poziomy człowieka i jego istnienia.

To książka o autorce, o jej przekraczaniu i wyznaczaniu własnych granic. Joanna Bator pod płaszczem miejsc, śladów i duchów pisze o własnych przeżyciach, wspomnieniach, czeluściach i zakamarkach. Pisze językiem pięknym ale złożonym, zdania wiją się jak wstęgi gór w Chile. Metaforyczna, mroczna a czasami mglista. Książkę trzeba czytać uważnie żeby uchwycić duszę i emocje autorki i nie pogalopować myślami na proste i puste przestrzenie.

Joanna Bator wyruszyła w spontaniczną podróż na Sri Lankę powodowana głosem swojej "mrocznej siostry bliźniaczki" w poszukiwaniu śladów po amerykance Sandrze Valentine, która "zniknęła bez śladu" właśnie tam. Towarzyszył jej fotograf Adam Golec, którego zdjęcia podkreślają konwencję opowieści.
Jednak, jak to sama autorka pisze "głównym bohaterem jest czas, a właściwie kilka czasów. Opowieść Joanny Bator dzieje się zarówno "w linearnym rytmie kolejnych miejsc i wydarzeń płynących jak rzeka" i "czasie wertykalnym, który jak deszcz: spada z nieba, wsiąka w ziemię, ...." 

Autorka w książce ujawnia swoje emocje, strachy, produkuje znaki zapytania, wspomina, nawiązuje, rozważa. Pojawiają się refleksje nad sensem, ulotnością, znikaniem, chwilowością.
Mnogość własnych przeżyć, porównań, autorefleksji i umiejętność ich opisania, wplecenia w inne wątki, odniesienia do chwili obecnej jest niezwykła. 
Podziwiam autorkę, że ma nadzwyczajne umiejętności przeplatania, wplatania, oplątywania tyluż wątków na raz, jednocznie nie gubiąc żadnego. 
To książka autobiograficzna inaczej? Napisać tak szczerą książkę to nie łatwe wyzwanie, może niewątpliwy wpływ miał klimat Sri Lanki, gorący, mokry, z inną roślinnością, ciężki od wierzeń, zapachów, kolorów.
A może autorka chciała dokonać pewnego rodzaju oczyszczenia samej siebie, dokopania się do głębin swojego jestestwa, zrozumienia gdzie jest jej miejsce, po co krąży po swoich orbitach. Czy znajdzie spokój duszy i umysłu po takiej emocjonalnej pielgrzymce w głąb siebie? Czy rozprawi się ze sobą na tyle, że znajdzie ukojenie i odetchnie? Nie wiem. Tak samo trudno mi powiedzieć czy po lekturze było mi lżej czy czułam się przytłoczona taka dawką wewnętrznych wynurzeń drugiego człowieka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)