Szukaj na tym blogu

piątek, 14 kwietnia 2017

Elle - Wizyta w kinie

O tym filmie trudno mi się wyrazić w prostych słowach, bo też obraz jaki stworzył Paul Verhoeven prostym nie jest.
Stworzył bohaterkę tak skomplikowaną emocjonalnie dodatkowo z nietuzinkową siatką powiązań rodzinno-przyjacielskich, że trudno pozostać na nią obojętnym.
Ojciec od wielu lat z dożywociem siedzi za masowe morderstwo. Matka w dobrym zdrowiu, ciągle odmładzająca się żyje z młodym utrzymankiem u boku. Mąż choć zatroskany to już były. Obecny kochanek może i zadowalający, ale to mąż jej najbliższej przyjaciółki. Syn spodziewający się dziecka, tyle że nie swojego. Ona sama choć w pierwszej scenie filmu zostaje zgwałcona przez włamywacza, pozostaje na to niejako obojętna.
Michelle to postać nietuzinkowa, choć jest literaturoznawczynią, robi gry wideo i to jakie, używa cierpkiego języka, rzuca prawdę w twarz odbiorcy, jest jednocześnie wyuzdana i rygorystyczna. Bohaterka jest czasem śmieszna innym razem dramatyczna, ale nigdy nudna.
Sam film jest pełen gęstej atmosfery, począwszy od ataku wymierzonego w godność bohaterki, z późniejszą kontynuacją, podejrzeniami, insynuacjami, którą reżyser rozbudowuje mnożąc fałszywe tropy i utrzymując napięcie.

Elle to film wielowymiarowy, po pierwsze to historia zbrodni i zemsty, po drugie to nakładanie przez bohaterów masek, fałszywych tożsamości, tak wobec bliskich jak i mniej znanych osób. Bohaterowie kłamią w bezpośrednich relacjach ujawniając swe prawdziwe oblicza w przebraniach. I wreszcie po trzecie o podstawowych instynktach, w których wiodącym jest wstyd. 
Końcówka może trochę rozczarowująca i zbyt oczywista to jednak zważywszy na całość wybaczalna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)