Szukaj na tym blogu

piątek, 7 kwietnia 2017

Wizyta w Kinie - Lion. Droga do domu.



Dla mnie ten film był piękny i wzruszający. Miałam nadzieję, że to nie będzie przesłodzona historia (tak jak to zrobiono w przypadku Białej Masajki) i tak też się stało. Reżyser Garth Davis w sposób subtelny poruszył w filmie wszystkie trudne przejścia głównego bohatera. Obnażył widzowi tylko tyle ile trzeba, aby domyślił się całej prawdy, poruszający struny i zarówno te cienkie i te grubsze.
Piękne zdjęcia Greiga Frasera, który jednakowo prawdziwie pokazuje indyjskie slumsy Kalkuty, wioskę rodziny Saroo, jak i zjawiskową panoramę australijskiej Tasmanii.

A sama historia, oto pięcioletni Saroo (wzruszająca rola Sunny Pawara) zasypia na stacji kolejowej w prowincjonalnym mieście w Indiach. Nie dotrzymuje obietnicy danej starszemu bratu i zamiast czekać do jego powrotu zaczyna w panice go szukać. Zmęczony wsiada do pustego wagonu, w którym zasypia. Budzi się w pędzącym przez góry i lasy, opuszczonym wagonie i pociągu. Wysiada setki kilometrów od domu, jak się później dowiaduje w Kalkucie. Saroo nie zna dialektu regionu do którego trafił i nie zna nazwy miasteczka, z którego pochodzi, nikt nie umie mu pomóc ani go wesprzeć. "Swoje" miejsce znajduje się na ulicy, a łóżkiem jest kartonowe pudło. Narażony na porwanie przez dorosłych wykorzystujących dzieci, głodny, brudny, samotny i smutny trafia do sierocińca. Niezrażony ciągle wierzy, że odnajdzie swoją ukochaną mamę i rodzeństwo a tymczasem spotyka tam kobietę, która wyciąga takie dzieci jak on z sierocińców i proponuje im inną rodzinę. Saroo zgadza się na adopcję przez parę Australijczyków (Nicole Kidman, David Wenham). Po roku, już zadomowiony w Australii wita chłopca z Indii, adopcyjnego brata.

20 lat później, młodemu odnoszącemu sukcesy Australijczykowi ciągle nie daje spokoju potrzeba odnalezienia biologicznej rodziny. Dzięki inteligentnemu wykorzystaniu internetu i Google Earth, Saroo znajduje swoją wioskę i po omówieniu wyprawy z rodzicami rusza do Indii. Spotkanie jest słodko-gorzkie, ale odtąd ma dwie rodziny.

„Lion” to opowieść o sile miłości rodzinnych więzów, o tęsknocie i o dorastaniu do dojrzałości.
Mnie ten film wzruszył bardzo, zwłaszcza w momentach, kiedy mały chłopiec narażony był na niezliczone niebezpieczeństwa ze strony dorosłych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)