Szukaj na tym blogu

wtorek, 4 kwietnia 2017

Wizyta w Kinie - Manchester by the Sea

Film, jak mocne i niespodziewane uderzenie po, którym trudno się szybko pozbierać i który zapadł w mojej pamięci. Na początku nic nie zapowiadało takich emocji i przeżyć. Przyszedł jednak taki moment , że siedziałam w kinie i płakałam i nie byłam w tym sama, wokół było mnóstwo widzów reagujących w ten sam sposób na to co reżyser odkrywał w kolejnych kadrach. Poziom emocji, był tak wysoki, że łzy leciały i nie mogły się zatrzymać, że słowa więzły w gardle i nie dawały się wypowiedzieć.
 
Początek filmu nie zapowiadał nic nadzwyczajnego, ot widzimy faceta, sfrustrowanego dozorcę w Bostonie, który nie dba gdzie i jak mieszka, jak żyje, co je, z kim się spotyka. Powody jego stłumionej agresji (która od czasu do czasu uwalnia się a wtedy ktoś obrywa) widz poznaje stopniowo.
Pewnego dnia Lee dostaje informację o śmierci brata, bierze więc kilka dni wolnego i jedzie do Manchester aby załatwić formalności pogrzebowe oraz wesprzeć nastoletniego bratanka. Widzimy wspomnienia, pod wpływem których zmienia się postrzeganie głównego bohatera. Wybuch następuje w chwili, gdy Lee dowiaduje się od notariusza, że zgodnie z ostatnią wolą brata to on ma zostać opiekunem osieroconego Patricka. Zmuszony przez zmarłego brata do podjęcia obowiązków próbuje zorganizować sobie życie. Nie jest to proste, bo ma to zrobić w mieście, którego nienawidzi, wśród ludzi, którzy patrzą na niego z mieszaniną litości, gniewu i rozczarowania. W mieście z którego uciekł aby nie mieć przed oczami przeszłości. Dlaczego, co jest tego przyczyną. Reżyser powoli odsłania kolejne kurtyny, aby pokazać widzowi całą prawdę o życiu Lee.Z prawdziwą wirtuozerią uderza w widza mocą przeżyć, zdarzeń i faktów.

Casey Affleck zagrał niezwykle trudną rolę, bo przedstawić taki bagaż doświadczeń i pokazać taki ładunek emocji nie łatwo. Wypisane na twarzy Lee połączenie rezygnacji i znudzenia, to tak naprawdę oznaka  spalenia, beznadziei i poczucia braku sensu. To bohater, który ma niezagojoną ranę, której czas nie leczy a która zaważa na życiu tu i teraz. Niebywała gra poruszyła najcieńsze struny, nie dała zapomnieć, wywoływała skrajne uczucia.
Poruszająca była też dla mnie rola Michelle Williams, jej odwaga w podjętej decyzji, była jak pozbieranie się ze zgliszczy, zastanawiałam się czy miałabym odwagę i chęć.

To film o życiu, które jest tak bardzo kruche, że wystarczy drobne nieuwaga i wszystko się kończy. Film ulotności ludzkich planów; wielorakości przyczyn i skutków podjętych decyzji, konsekwencjach brania odpowiedzialności za siebie i innych.
"Film o wybaczaniu rzeczy niewybaczalnych i życiu na przekór pragnieniu, by na zawsze zniknąć". Piorunujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)