Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 października 2021

Dom Holendrów - Ann Patchett

 

Lata temu nałogowo czytałam książki Ann Patchett, aż wyczytałam wszystkie wówczas dostępne i "zapomniałam" o niej, aż do tej pory, bo sięgnęłam po "Dom Holendrów". Książkę czytało mi się dość szybko, nawet miejscami stawała się dla mnie wciągająca, ale chyba to już nie jest mój czas na tego typu opowieści, nieco naiwne, ckliwe, mocno osadzone w wierze. To opowieść o miłości, tęsknocie, bezwzględnym przebaczeniu pomimo doznania emocjonalnej i fizycznej krzywdy. To opis relacji brat - siostra, ich wzajemnym oddaniu, wspieraniu siebie, zapewnianiu poczucia bezpieczeństwa, wypełnianiu wzajemnych oczekiwań. To przypowieść o złej macosze i matce, krzywdzącej pasierbów i własne dzieci. To zlepek ludzi, ich charakterów, zachowań, wyborów, a wszystko to osadzone wokół konstrukcji jednego domu, który miał według autorki jakąś przedziwną moc, bo albo wciągał w siebie ludzi, albo dosłownie odrzucał na zewnątrz. Jedni chcieli się od niego uwolnić, wręcz uciec z niego, inni byli nim zauroczeni i bronili go jak twierdzy. "Dom Holendrów" to dom dla wielu nie przystosowany, mało wygodny dla mieszkańców w ogóle, a jednak wzbudzał zainteresowanie wielu mieszkańców. W książce znajdziemy opowieści-wspomnienia niektórych bohaterów, co daje światło na szerszy kontekst historii, ale głównie krążymy wokół dwójki rodzeństwa Maeve i Dannego i ich losów.

Książka jest opowieścią o rodzinie, w której dzieje się sporo niemiłych sytuacji, w której rodzice podejmują irracjonalne, a może nawet okrutne, z punktu widzenia dziecka decyzje. To przypowieść o życiu, które kołem się toczy i przekazuje swoją energię na kolejne pokolenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)