Autorka ma w zwyczaju pisać dużo, a wielostronicowe powieści to jej przypadłość, czasem to ma uzasadnienie, a czasem niekoniecznie. W przypadku "Lotu motyla" mniej mogło znaczyć więcej, bo w mojej opinii sporo dialogów, rozmyślań bohaterów czy informacji autorki było zbyt rozciągniętych i nie dodających wartości tej książki.
Jednakże jest to książka, która niesie bardzo ważne informacje tym bardziej cenne, bo wpisane w przyjazną formę zbeletryzowaną. Autorka umieszczając swoją opowieść w konkretnym miejscu na mapie pokazała jakie niespodziewane, zaskakujące i niebezpieczne zmiany mogą się dziać dla konkretnych ludzi za sprawą często jeszcze i wciąż wypieranych zmian klimatycznych. Namacalnie pokazała jak system, w którym funkcjonujemy jest kruchy i bezpośrednio nam zagraża, a także jak bardzo nie jesteśmy na niego przygotowani. W prosty sposób udało jej się pokazać jak ludzie wypierają informacje, które są dla nich być, albo nie być. Włożyła w usta swoich bohaterów różne formy przekazu od tych najprostszych do tych bardziej naukowych. Uplotła ciekawe i łatwe w przyjęciu korelacje i zależności pomiędzy różnymi elementami, które jeśli ulegną choć niewielkim zaburzeniom przyniosą ogromne negatywne konsekwencje.
Historia opiera się na bohaterce, Dellarobii, która jest niepracującą zawodowo matką dwójki dzieci, mieszkającą w małej miejscowości na południu Stanów Zjednoczonych, a dokładnie na biednej farmie, która na dodatek należy do jej teściów. Jej mąż choć człowiek poczciwy jest podporządkowany rodzicom i swoim ograniczeniom. Kobieta miała swoje marzenia, ale codzienność i bieda oraz młodzieńcza lekkość zachowań doprowadziły ją tu gdzie jest. Często brakuje pieniędzy, dlatego żyją więcej niż ubogo, do tego w dość przygnębiających okolicznościach. Punktem zwrotnym w jej codzienności jest widok motyli "monarchy", które nie wiedzieć dlaczego postanowiły osiąść na lesistym wzgórzu. To zjawisko przyniosło wiele zmian w jej najbliższym otoczeniu a także w całej społeczności.
Ta książka zawiera nie tylko ważne informacje o zmianach klimatycznych przekładających się na naszą codzienność, ale także pokazuje rozwarstwienie społeczne, silny podział na biednych i bogatych, ubóstwo wiedzy i edukacji, brak dostępu do usług publicznych, bezpłatnej służby zdrowia, dostępnej opieki dla zwierząt gospodarskich, bezwzględność instytucji finansowych, silne stereotypy i potrzebę wiary w siłę wyższą, która wesprze i uratuje. Dobitnie pokazuje jak wiele jest niezrozumienia wśród różnych warstw społecznych.
Motyle stają się też pretekstem do pokazania zmian jakie budzą się i zachodzą w bohaterce, która przeciera oczy i zadaje sobie pytania o dalszy sens takiej egzystencji. Staje się silniejsza dzięki poznanym ludziom, którzy dają jej szansę uwierzyć w siebie na nowo. Choć Dellarobia to nie jedyna silna kobieta w tej książce.
Wszystko w tym zglobalizowanym świecie dotyczy nas wszystkich i choćbyśmy wypierali to na różne sposoby ma i będzie miało wpływ na nas, tak jak "efekt motyla". Choć powieść jest długa i momentami przegadana, ja przyznam, że przeczytałam ją z zainteresowaniem z oczekiwaniem na koniec, który okazał swoje dwa oblicza jak to w życiu. W mojej opinii warto przeczytać, bo autorka przygotowała się, żeby w jak najbardziej zrozumiały sposób wyjaśnić niekorzystne dla gatunku ludzkiego zmiany spowodowane ocieplaniem się temperatury na Ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moja ciekawość obejmuje również zdanie innych, dlatego miło mi będzie jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoją opinią na przeczytany temat :)