Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 marca 2025

Veronica i pingwiny - Hazel Prior

 

Autorka od pierwszych stron wciągnęła mnie w swoją książkę, przekonała fabułą, przeniosła do odległej krainy dosłownie i w przenośni. Powieść pasuje do kominka, pledu i filiżanki kawy lub herbaty. Jest w niej radość, smutek, wspomnienia, przygoda i tematy do przemyśleń, refleksji, a może nawet wyciągania wniosków. Nie nudziłam się ani przez chwilę, może w nielicznych miejscach wydała mi się nieco naiwna lub nierealistyczna, ale nie umniejszyło to całości. 

Od pierwszych stron polubiłam główną bohaterkę, z jej stanowczymi choć czasami zmiennymi decyzjami, poważną, nieco apodyktyczną, twardo stąpającą po ziemi, dziarską i pełną energii starszą panią. Pozazdrościłam Veronice siły i wytrwałości, z którymi podejmowała decyzje i wykonywała swoje postanowienia, nie czekając na "kiedyś", podjęte plany realizowała najszybciej jak się dało. Pozostali bohaterowie, każdy na swój sposób, to ciekawi i sympatyczni ludzie, mający coś do zaoferowania czytelnikowi. A tytułowe pingwiny (Adeli) to bez dwóch zdań godni szerokiej uwagi mieszkańcy Antarktyki.

Autorka prowadzi nas dwoma warstwami opowieści, tej aktualnej, kiedy to Veronica McCreedy działa, bo chce jeszcze załatwić ważne sprawy, nie zostawiać nieuporządkowanych obszarów po sobie, oraz tej z młodzieńczych lat bohaterki, jej losów wojennych i dalszych. Dzięki dziennikowi, który czyta jej odnaleziony wnuk, dowiadujemy się, dlaczego stała się twarda i cyniczna, dlaczego nie potrzebuje ludzi i ich bliskości, dlaczego nie uroniła przez większość życia ani jednej łzy i nie dała się "złamać" słabościom. Veronica "kupiła" mnie swoim podejściem do natury, szacunkiem do otaczającej ją przestrzeni, dbałości nie tylko o swój prywatny kawałek, ale patrzenia szerzej. Przypomniała mi jak bardzo lubiłam oglądać programy przyrodnicze Davida Attenborought czy Michała Sumińskiego. 

Autorka swoimi postaciami pokazała, że nie ma co oceniać człowieka po pierwszych słowach i wstępnym zachowaniu, bo większość ukazuje swoje prawdziwe "ja" dopiero przy bliższym kontakcie. Ludzie z powodu różnych przeżyć przywdziewają rożne maski, które w wyniku pewnych okoliczność czy sprzyjających zdarzeń opadają i ukazują ich przyjemniejsze strony. 

Nie będę nawet pokrótce przybliżać fabuły, bo naprawdę warto przeczytać samemu. Namawiam i polecam wyruszyć w podróż życia Veronicy McCreedy.

środa, 26 marca 2025

Początek końca?: rozmowy o lodzie i zmianie klimatu - Julita Mańczak, Jakub Małecki

 

Dla mnie to znakomita pozycja popularno-naukowa zaproponowana przez dwoje absolwentów UAM w Poznaniu. Rozmówcy zabierają nas w podróż po problemach naszej planety, które jak w soczewce widać w lodowcach i lądolodach. Ona oddana tematyce, on glacjolog i fascynat tych zimnych olbrzymów opowiadają nam bardzo ciekawe i ważne rzeczy o lodzie. Do początkowego dialogu wciągają innych, zapraszają glacjologów: profesora Jona Ove Hagena z Uniwersytetu w Oslo, Julie Brigham-Grette profesorkę z Uniwersytetu Massachusetts w Amherst, fizyczkę atmosfery Aleksandrę Kardaś, glacjonautę Piotra Pustelnika, wspinacza, zdobywcę Korony Ziemi. Autorzy zawarli zdjęcia, rysunki, klisze dotyczące badań, zamieścili też kompendium wiedzy o lodzie, zakreślili wizję przyszłości w 2030, 2040, 2050, pokazujące na faktach i zmianach w procesach naturalnych Ziemi, że jeśli nic nie zrobimy, aby poprawić ich sytuację, zatrzymać negatywny wpływ na klimat, to się nam rozsypie i będziemy żyć w znaczniej mniej przyjaznych warunkach niż obecnie. Na zakończenie otrzymujemy refleksje i nikłe nadzieje na przyszłość. Podróżujemy dzięki autorom na Arktykę, Antarktydę i w Himalaje.

Na co dzień nie myślimy o naturze i wielu zjawiskach, które mamy wokół, ale kiedy im się przyjrzeć można dostrzec gołym okiem zmiany. Jeśli czegoś nie rozumiemy to warto skorzystać z ekspertów: naukowców i badaczy, bo oni zawodowo przyglądają się światu. Żeby znaleźć informacje czy odpowiedzi na pytania szukają informacji wszędzie, np. w osadach, które pozwalają spojrzeć na naturalną zmienność klimatu "Jako środowisko naukowe udokumentowaliśmy, że potrzeba bardzo niewielkiego ocieplenia, aby spowodować wielka zmianę w systemie, na przykład stopić lądolody, lodowce i zmarzlinę. Obszary polarne są niezwykle czułe." (str. 90) "Nawet półmetrowy wzrost poziomu morza ma ogromne znaczenia dla ludzi żyjących na terenach nisko położonych i sprawia, że stają się bardziej narażeni na sztormy, tajfuny i huragany. Wiąże się też z ogromnymi kosztami dla infrastruktury lokalnych miast. Kolejny problem polega na tym, że wraz z ociepleniem Arktyki zmienia się to, jak bardzo pozakrzywiany jest prąd strumieniowy." (str.91)  Wraz z ocieplaniem się klimatu zmieniają się zjawiska pogodowe, tam gdzie było zimno zaczyna robić się gorąco i na odwrót. Mieszkający tam ludzie, zwierzęta i rośliny nie są na takie zmiany gotowe.

Ważne jest, aby pamiętać, że spada aktywność słońca, zatem to nie ono jest odpowiedzialne za zmiany klimaty. Czyli wzrok należy skierować na wzrost emisji gazów GHG (cieplarnianych).

Dlaczego lądolody są takie ważne, bo "Im więcej jasnych powierzchni, na przykład lodu i chmur, na planecie, tym więcej promieniowania odbija ona w kosmos, a więc tym mniej go pochłania. To bardzo mocne sprzężenie zwrotne." (str. 113) Dlatego dbanie o lodowce i lądolody leży w naszym żywotnym interesie. Jeśli się roztopią to na przestrzeni tysięcy lat mogą się odbudować, ale raczej nie będzie nam to dane zobaczyć, bo nas zwyczajnie na Ziemi nie będzie.

Czytając książki o zmianach w naszym systemie środowiskowym i klimatycznym powinniśmy się nauczyć balansować pomiędzy eksploatacją natury a umiarkowaniem w jej użytkowaniu. Równowaga, umiarkowanie i wiedza to klucz do naszego trwania. Niestety na razie nie wygląda to najlepiej, bo "...nie jesteśmy skłonni nawet odrobinę zmienić własnego sposobu myślenia o życiu. Najważniejsze są luksus, wygoda, wakacje, drugi samochód, piąty telewizor, co dwa lata nowy telefon. To wszystko produkuje niezliczone ilości odpadów i prowokuje wiele działań ubocznych, choćby emisję gazów w trakcie produkcji i transportu tych wszystkich dóbr. Mam wrażenie, że w większości nie chcemy o tej prawdzie nawet słyszeć, a co dopiero ja przyjąć." (str.222) Wmawiamy sobie, że nam się należy, bo całe życie pracujemy i chcemy mieć coś z tego. 

Autorzy poruszają ważną kwestię dotyczącą potrzeby redefinicji pojęcia wzrostu, który obecnie gna nas w przepaść. Obecnie wciąż opieramy się na wskaźniku PKB, według którego wszystko musi rosnąć - produkcja, dochody, zatrudnienie. Niemniej idąc cały czas tą drogą mamy to co mamy, nadprodukcję gazów cieplarnianych. Wzrost, bez konsekwencji jest skończony. Nie możemy w nieskończoność wzrastać. Może właściwym wskaźnikiem jest HDI (Human Development Index), czyli Wkażnik rozwoju społecznego, który oznacza syntetyczny miernik opisujący stopień rozwoju społeczno-ekonomicznego poszczególnych krajów, opracowany w roku 1990.

Oczywiście krokiem do zmian, będzie np. rezygnacja z rzeczy, których nie potrzebujemy, a jest ich cała masa, bo często kupujemy pod wpływem impulsu, kaprysu, na pocieszenie, a nie dlatego, że potrzebujemy. Można przekierować nasze dochody w inne obszary, nie konsumpcyjne.

To jest absolutnie fantastycznie napisana książka, która uczy, którą się świetnie czyta i z której możemy znaleźć recepty na zmianę sytuacji, w której się znaleźliśmy z własnej przyczyny.

środa, 19 marca 2025

Niedźwiedź szuka domu - Anna Maziuk

 

Książka bardzo mnie wciągnęła, tematem, sposobem opowieści, informacjami o bohaterach, czyli niedźwiedziach. Na pierwszych stronach autorka opisuje ich różnorodność, miejsca zamieszkiwania, postrzeganie przez ludzi w różnych rejonach świata. Dostajemy ogólną wiedzę o tych zwierzętach, ale także różnice, ciekawostki i problemy. Przytacza także wiele historii o nich, bo pochodzą z rożnych miejsc na naszej planecie, mają różne nawyki, potrzeby, naturę. Nawiązuje do historii ich wykorzystywania przez człowieka. Skupia także uwagę na konkretnych przykładach z Polski i z zagranicy, często smutnych, pokazuje sposoby przywracania ich do natury, co niestety często wiąże się z ich końcem.

Autorka rozmawia z ludźmi, którzy zawodowo zajmują się ich obserwacją w naturze, dbają i zabezpieczają ich dobrostan w naturalnych warunkach. Słucha opowieści tych, którzy opiekują się nimi w ogrodach zoologicznych i rezerwatach. Przedstawiają wiele punktów widzenia i doświadczenia z niedźwiedziami i ich otoczeniem. Uświadamiają nam ich zachowania, choćby możliwości przemieszczania się na długie odległości i to przez kilka państw. Dowiadujemy się o sposobach i możliwościach technicznych śledzenia ich tras. Dzięki technologii badacze mogą kolekcjonować ważne fakty z ich życia i odnotowywać zmiany ich zachowań pod wpływem m.in. zmian klimatu. Autorka pokazuje też kłopot jaki niedźwiedzie mają z ludźmi. Dlaczego nie odwrotnie, bo to my zajmujemy ich tereny, zapuszczamy się w rejony, w których miały spokój i czas, aby wychować potomstwo, wycinamy im lasy, ograniczając teren do życia, niszcząc legowiska. Dodatkowo, swoją frasobliwością, chciwością lub głupotą nęcimy jedzeniem, czasem świadomie, a innym razem zupełnie nie. Niestety jako, że niedźwiedzie szybko się uczą, zwłaszcza samice, zaczynają kojarzyć ludzi i ich domostwa z obfitością jedzenia, dlatego zamiast trzymać się z dala od człowieka podchodzą do siedlisk, czy napotkanych w lesie turystów. Takie spotkania nie kończą się dobrze dla żadnej ze stron. W różnych krajach służby lub zwykli mieszkańcy różnie sobie z tym radzą, często zwierzęta niestety zostają zabite.

Dlatego autorka apeluje o niedokarmianie tych zwierząt, bo są one niezwykle łase na to co oferuje człowiek, a kiedy posmakują naszych frykasów trudno je odzwyczaić i nauczyć czerpać tylko z natury, robią się natrętne, poszerzają rewir poszukiwań i niszczą ludzkie mienie, albo stanowią zagrożenie. Często takie niedźwiedzie odławia się i w "najlepszym" przypadku odsyła do azylu tudzież zoo, gdzie męczą się i są kosztowne w utrzymaniu, albo je odstrzela, niestety.

Popkultura przyjętą narracją zniekształciła prawdziwą naturę niedźwiedzia, groźnego i dumnego zwierzęcia, który boi się człowieka. Dała nam miłe przytulanki i nazwała "misiem", co mogło wpłynąć na postrzeganie tego ssaka w naturze. Podsycani próżnością i zdobyczami technologicznymi "łowimy" ciekawostki przyrodnicze, wrzucamy do sieci, że mieć poklask. Niestety nie jest to życzliwe dla nikogo, zwłaszcza dla zwierząt.

Dla mnie istotna książka, ważny temat, bo to kolejny przykład jak niszczymy ekosystem, a przecież  „Potrzebujemy chronić naprawdę duże, niepofragmentowane drogami obszary, takie, gdzie ingerencja ludzi, także ta turystyczna, jest jak najmniejsza”, własnie ze względu na jego kruchość.

poniedziałek, 10 marca 2025

Nexus. Krótka historia informacji od epoki kamienia do sztucznej inteligencji - Yuval Noah Harari

 

Krótka Historia Informacji to opasłe tomiszcze, które jeśli nie całe to przynajmniej w jakiejś części, choćby tej najbardziej interesującej dla siebie warto zgłębić. Autor pokazuje jak ważna jest informacja, która przekazujemy od wieków, do czego była zdolna w przeszłości i do czego może doprowadzić w przyszłości. Próbuje pokazać dlaczego jedne informacje, choć ważne dla ludzi, z trudem przebijają się do szerokiego grona odbiorców, a inne stają się gorącą informacją, przekazywaną z ust do ust (współcześnie nazwane viralem). Stara się uwypuklić zagrożenia jakie płyną wraz z informacjami, ich siłę pozytywna i negatywna, która może doprowadzić do samounicestwienia naszego gatunku.

"Nazwaliśmy nasz gatunek homo sapiens - człowiek rozumny. Można jednak dyskutować, czy jesteśmy godni tego miana (...) Moc sprawcza to nie mądrość po 100 tysiącach lat odkryć, wynalazków i podbojów ludzkość zabrnęła w egzystencjalny zaułek. Stoimy na krawędzi ekologicznej katastrofy, do której możemy doprowadzić przez niewłaściwe wykorzystanie posiadanych mocy. Jednocześnie jesteśmy pochłonięci tworzeniem nowych technologii, takich jak sztuczna inteligencja (AI), które mogą nam się wymknąć spod kontroli, zniewalając nas lub wręcz unicestwiając. Mimo to ludzkość nie jednoczy się z myślą o stawieniu czoła tym wyzwaniom. Wręcz przeciwnie, rosną napięcia międzynarodowe, globalna współpraca staje się trudniejsza, państwa rozbudowują arsenały broni ostatecznej zagłady, a nowa wojna światowa nie wydaję się już czymś niemożliwym. (prolog)

Mimo, że posiedliśmy ogromną wiedzę, zdominowaliśmy inne gatunki, zasiedliliśmy nowe lądy, rozwinęliśmy technologie i zbudowaliśmy wielkie i skomplikowane maszyny, rozwinęliśmy techniki, które nie były znane nigdy wcześniej, zdobyliśmy księżyc, trwa "wyścig" o Marsa, to nie umiemy zadbać o podstawowe potrzeby każdego na Ziemi. Zbadaliśmy niewidoczne gołym okiem mikrocząsteczki, zdobyliśmy wiedzę o DNA, tworzymy niezwykle skomplikowane i precyzyjne modele cyfrowe, rozbudowujemy centra danych, bo wciąż zbieramy i analizujemy nowe informacje nie potrafimy docenić tego co wokół. Umiemy znaleźć odpowiedzi na skomplikowane kwestie, a nie zajmujemy się tymi przyziemnymi, na które mamy wpływ, a które w niedalekiej przyszłości zadecydują o naszym być lub nie.

Autor mierzy się z naturą jednostki i siecią powiązań, którą wypracowała przez tysiące lat. Te sieci, które służyły m.in. do przekazywania informacji, bardzo różnych w swojej naturze, często opartych na fantazjach, podsycanych partykularnymi interesami, które niszczą jednostki lub społeczności, np. nazizm lub stalinizm. Niestety nie były one czymś wyjątkowym już w przeszłości, a obecnie sieci oparte na urojeniach nabierają dodatkowo na znaczeniu, technologia je wzmacnia i przyśpiesza, zbiera, przetwarza i wypluwa papkę dla wielu niestrawną, dlatego łapią się łatwych, skrojonych przez influencerów czy spin doctors narracji, przygotowanych gotowców, szybkich treści, jaskrawych obrazków, żeby przebić się do zbiorowej świadomości, zdobyć jak najwięcej członków sieci, aby nabrać rozpędu i zdobyć władzę i panowanie.

Warto poczytać treści pana Harariego, bo to zimny prysznic dla naszego gatunku. On nie zniechęca do  rozwoju, ale sugeruje przy tym rozważność i umiar, żebyśmy nie rozpętali czegoś, czego już nie będziemy w stanie kontrolować, co zawładnie nami i/lub zniszczy. Sprawdza szereg informacji z głównego nurtu i przygląda się niszowym treściom, obserwuje trendy i tendencje, wysnuwa wnioski  i łączy je z faktami z przeszłości. Sprowadza rozbuchane narracje do zdrowego rozsądku i apeluje do zadbania o bezpieczeństwo, aby się nie samounicestwić. Warto uszczknąć z wiedzy autora, aby umieć wysnuwać wnioski nie z bajek i fantazji, ale potwierdzonych faktów.

Staniemy się tacy jak on. Głosy z przeklętej ulicy - Maciej Pisuk

 

Warto wyjść ze swojej strefy komfortu i zapoznać się ze światem na co dzień nie spotykanym, omijanym, czy wypieranym, jakby osobnym, a jednak sąsiedzkim, może jakoś dalekim, a jednak tuż obok. 

Maciej Pisuk zabrał nas na ulicę Brzeską w Warszawie, w miejsce, które rządzi się swoimi prawami, trudnymi, często brutalnymi zasadami. Autor oddał głos mieszkańcom ulicy, którzy opowiadają o swojej codzienności, o agresji w rodzinach, pijaństwie, braku środków na podstawowe potrzeby, braku planów i perspektyw, braku ciepła, miłości i bezpieczeństwa. O dorosłych i dzieciach, kobietach i mężczyznach, którzy radzą sobie jak potrafią, a że często są ofiarami ofiar to dawanie sobie rady wygląda różnie. Sam autor słuchał uważnie swoich rozmówców, nie oceniał, nie krytykował, spisał losy i oddał je w ręce czytelnika, aby ten sam przeprowadził analizę i wysnuł wnioski...

Ten reportaż pokazuje jak miejsce, otoczenie i wychowanie kształtuje człowieka i jak trudno zmienić to otoczenie, wejść na inną ścieżkę niż rodzice i znajomi z podwórka. Jak trudno przerwać łańcuch przemocy i zła, i jak wiele trzeba samozaparcia, żeby się jednak to udało. Ta książka to też świadectwo "przyklejonych łatek", wykluczenia społecznego, braku systemowej pomocy, braku nadziei. Autor pokazuje jak wiele problemów jest wokół takiej małej społeczności, jak wiele złożonych czynników wpływa na tą społeczność. Na końcu autor dzieli się także swoją osobistą drogą, rozświetlając niejako światełko w tunelu dla innych, którym wiara na zmianę spadła poniżej poziomu morza.

Czytając książkę Macieja Pisuka obcuje się z konkretnymi ludźmi i ich historiami, to nie są liczby w zestawieniach MOPS-u, GUS-u i innych organów zbierających dane, tylko namacalne, z krwi i kości osoby, ze swoimi przeżyciami, doświadczeniami i traumami. To osoby, które jeszcze czekają na odmianę losu, lub ci którzy już w nic nie wierzą, a z pewnością nie na cudowną odmianę losu, bo sięgnęli już takiego dna, że nie sposób się od niego odbić. 

Życie ma różne oblicza, książka Macieja Pisuka to jedno z nich.

piątek, 7 marca 2025

Hajota. Skacząc w przepaść - Weronika Wierzchowska

 

Weronika Wierzchowska zabiera czytelnika do Afryki drugiej połowy XIX wieku. Wraz z główną bohaterką, poetką, pisarką Młodej Polski Heleną, Janiną Pajzderską mamy okazje poznać skrawek afrykańskiej ziemi, a dokładnie wyspę Fernado Po. Trochę w oparciu o fantazję, trochę o biografię i zapiski samej bohaterki autorka stworzyła przyjemną w czytaniu lekturę podróżniczo- kryminalno-przygodową. Dostajemy sporą dawkę opisów przyrody, warunków życia różnych społeczności, zarys historyczny europejskiej hegemoni w Afryce, przedmiotowe traktowanie lokalnych społeczności, wyzysk ziemi, eksplorację i odkrywanie, rozwijanie plantacji, niszczenie natury, itp. itd. To też opis ludzi, którzy przyjeżdżali do Afryki, często nie odnajdujących się w swoich krajach, skandalistach, pasożytach, rozbójnikach i hultajach, czy wręcz odsuniętych na margines pomiędzy bogatymi i biednymi. Afryka była dla nich "rajem" do występku, grabienia co się da, bo nikt ich nie kontrolował, nie podlegali żadnym prawom, czuli się panami sytuacji, wykorzystującymi słabszych od siebie.

Wracając jeszcze do głównej bohaterki, może naiwny jest mój odbiór, ale miałam wrażenie, że choć delikatnie, to jednak autorce udało się pokazać przemianę Hajoty. Przyjechała do Afryki wprost z warszawskich salonów, na których była gwiazdką, żyjąc w dobrobycie, piękna, młoda, świetnie ubrana, bywająca w towarzystwie literatury i sztuki. Trafiła zaś do świata skrajnie innego, bogatych, "rozpasanych" białych panów i biednych i uciskanych rdzennych mieszkańców. Z wysokiej kultury do skrajnej nędzy na wielu obszarach. Z damulki z początku książki pod koniec mamy już bardziej świadomą kobietę, która wie, że biali są odpowiedzialni za ogrom zła, które dotyka społeczności afrykańskie.

Podsumowując, książka odkopuje z niebytu kolejną ciekawą kobietę i przypomina politykę podbojów i jej konsekwencje w krajach Afryki, których skutki widzimy i kontynuujemy.

niedziela, 2 marca 2025

Elżbieta Granowska. Królowa Władysława Jagiełły - Dorota Pająk-Puda

 

Kolejna ciekawa książka Doroty Pająk-Pudy za mną, tym razem o trzeciej żonie Władysława Jagiełły. To także opowieść o kobietach, które w tamtych czasach nie wiele miały do powiedzenia w życiu społecznym, nawet kiedy były królowymi, ich rolą było urodzić dziedziców. Elżbieta Granowska to kobieta, którą miłością darzył założyciel rodu Jagiełłów, ojciec liczącego się w ówczesnej Europie kraju, którego wnuki rządziły i miały wpływ na całym jej obszarze. To Elżbieta była tą, która darzyła króla miłością, zrozumieniem, była dla niego wsparciem. Jednak to, że była wybranką króla nie było jednoznaczne dla innych możnowładców, dla wielu z nich była niemile widzianą rządzichą, która rzuciła urok na króla. Przez niektórych była nielubiana, wyśmiewana, obmawiana, jako niegodna pozycji królowej. Autorka przybliżyła okoliczności poznania Jagiełły i Elżbiety, jej rodzinę -ojca Ottona z Pilczy, matkę Jadwigę oraz ich majątki. Poznajemy bogacenie się rodziny Pileckich dzięki pozycjom i umiejętnościom dobrego zarządzania matki Elżbiety od której tą umiejętność sama przejęła. Dowiadujemy się o ich podróżach, po Polsce i okolicznych ziemiach i posiadłościach.

Książka poza historią Elżbiety i Władysława jest obrazem ówczesnego społeczeństwa, układów politycznych, zwyczajów, przyjęć i świąt, a także powiązań, koligacji i koterii.

Życie Elżbiety może posłużyć za kanwę ciekawego filmu, bo od dzieciństwa było inne niż wielu jej równolatek. Matka zapewniła jej wykształcenie i dawała możliwości na rozwijanie pasji, co nie było wówczas oczywistością. Jej młodość to nie tylko pomoc matce w zarządzaniu i pilnowaniu majątku, to tez objazdy majątków, wyprawy do Krakowa na dwór i udział w ważnych wydarzeniach. To także uprowadzenie, uwięzienie i ponoć zniewolenie przez Wisła Czambora, następnie ślub z wybawicielem z niewoli przez Jana z Jcina, owdowienie, ponowny ożenek, narodziny kilkorga dzieci, ogarnianie majątków, pilnowanie rozlicznych spraw i coraz bliższa relacja z królem Władysławem. Ślub z królem, pełnienie roli żony, opiekunki, królowej, matki. Jej pięćdziesięcioletnie życie było ciekawe i różnobarwne, ale też burzliwe, usłane płatkami i kolcami róży, tak intensywne, że mogła by rozdzielić pomiędzy inne ówczesne niewiasty.

Kolejna książka, której czytanie sprawiało mi przyjemność, z treści, umiejętności snucia opowieści, wplatania  wątków, przeniesienia do tamtej epoki. Co ważne w tej książce autorka przedstawiła pozycje i położenie kobiet w ówczesnej Polsce, Elżbieta była przykładem kobiety wykształconej, zaradnej, gospodarnej, umiejącej dbać o porządek i zarządzać, co często spotykało się z zazdrością i krytyką zarówno ze strony mężczyzn, jak i kobiet. Ciekawe w książkach Doroty Pająk-Pudy jest komponowanie zdań z wyrazami z epoki, przybliża dzięki temu słowa, a tym samym rzeczy, miejsca, które wyszły z użytku, przeminęły wraz z upływającym czasem. Urocza powieść, która przenosi w klimat opowieści.