Szukaj na tym blogu

wtorek, 31 grudnia 2024

Niewygodna - Patrycja Volny

 

"Niewygodna" to tytuł, ale też swoista "przepowiednia" dla opowieści zawartej w tej książce i jej autorki. Dla mnie opowieść Patrycji Volny o jej życiu i ojcu Jacku Kaczmarskim, była kolejnym świadectwem, że ci "wielcy bohaterowie" mają swoje zwykłe życie, a w  nim różne większe lub mniejsze niedoskonałości. Każdy wielki czy mały jest nieidealny i ma swoje jasne i ciemne strony, miłe i niemiłe zachowania. Wiele osób ma tendencję wynoszenia kogoś na piedestał, żeby..., no właśnie po co? Żeby poczuć się lepszym, żeby w coś wierzyć, żeby za kogoś się złapać i kogoś się trzymać, mieć jakiś wzorzec, a kiedy pojawiają się smugi, zarysowania, walczyć o reputację, żeby samemu nie poczuć się źle, głupio, czy mieć poczucie wykpienia, oszukania?

To książka, która odbrązawia postać, która była symbolem, gwiazdą swego czasu, która porywała tłumy, była dla nich wzorem, podwaliną. Aż tu nagle po latach córka odsłania ciężką kotarę i ujawnia, że ten wielki bohater, wzór, idol był paskudnym człowiekiem w życiu rodzinnym, domowym. Nie nadawał się na męża, a tym bardziej na ojca, był rozkapryszoną, zapijaczoną gwiazdą, agresywną, destrukcyjną, dołującą i co tu dużo mówić anty wzorcową postacią. Uwielbiał kobiety, ale tylko do zaspakajania swoich potrzeb, zmieniał je jak "rękawiczki", zastępował, miewał na zakładkę, itp. Pił w domu, podczas spotkań z kolegami, podczas koncertów i po, był uzależniony od picia. Był przekonany o swoim talencie i znakomitości, karmił się otaczaną popularnością, a kiedy jej zabrakło marniał jako człowiek i jako twórca.

Czym jest ta książka, złożona z czterech części - On, Oni, My, Ja - wspomnieniem, rozliczeniem z traumami z dzieciństwa, autoterapią, obnażeniem, oczyszczeniem, odbrązowieniem "bohatera"? Dla mnie to była opowieść o bardzo nieidealnej rodzinie przeidealizowanego artysty, o tułaczce  w poszukiwaniu "swojego" miejsca w świecie, o dorastaniu w domu z problemem alkoholowym, o agresji, opresyjnym wychowaniu, o nieprzepracowanych traumach i o byciu ofiarą ofiary, o popełnianiu błędów na swojej ścieżce samodzielności, o braku kontroli nad własnym życiem, poszukiwaniu miłości, popełnianiu tych samych błędów, trzymaniu się chorych, ale utrwalonych schematów,  itd.... Autorka nie owijała w bawełnę, opisała to co widziała i odczuwała jako dziecko sławnego, ale destrukcyjnego ojca, a także swoje niedojrzałe emocjonalnie już samodzielne życie, w którym cały czas powracają ciemne wspomnienia z najwcześniejszych doświadczeń.

Czytając książkę miałam wrażenie, że jest autentyczna, poruszająca różne struny emocji. Autorka opisywała swoje przeżycia, wspomnienia, urywki, obrazki o różnych zabarwieniach, smutne, gorzkie, czasem przejawiające chwilowe, cieplejsze uczucia. Każdy tą książkę odbierze zgodnie ze swoją wrażliwością, emocjami i przeżyciami. Dla mnie była warta poświęconego czasu.

niedziela, 29 grudnia 2024

Skóra po dziadku - Mateusz Pakuła

 

"Nicość nie istnieje, przetrwają najżyczliwsi."

To opowieść o rodzinie, ze szczególną uwagą skierowaną na dziadka, To opowieść, która zadaje pytania, o to czy drobne kłamstewka, wymigiwanie się przed konsekwencjami, można czymkolwiek usprawiedliwić. Czy jedni mogą uprawiać głupie żarty, rozróby, przy okazji zrzucając winę na kogoś innego, zwłaszcza kiedy przez nie ktoś traci życie. Gdzie jest granica odpowiedzialności za swoje zachowania, gdzie kończy się wolność, ponoć tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego, ale czy traktujemy siebie z taką samą równością, odpowiedzialnością, życzliwością, - niestety nie, dlatego rodzą się na tym gruncie różne historie i Mateusz Pakuła właśnie o takiej historii opowiada. Nie szukał daleko, skorzystał z historii rodzinnych, wystarczyło odchylić kotarę.

Autor rzuca światło nie tylko na człowieka, ale także na zbiorowość, która tutaj jest wpisana w miasto Kielce, i jego destrukcyjną siłę. "Pogrom kielecki" to jeden z przykładów, kiedy podsycane nastroje nabierają krwawych barw, niszczą okrutnie bez jakiś zbytnich refleksji. Autor pokazuje jak zwykli ludzie pod wpływem podsycanych emocji stają się okrutnymi katami, działającymi jak w amoku, bezrefleksyjni w danym momencie, jakby zatracili swoje człowieczeństwo, zdolność do myślenia. 

Co dla mnie było interesujące to analiza "Akademii Pana Kleksa", nigdy w ten sposób nie patrzyłam na tę książkę, a rzeczywiście jest to ciekawa interpretacja tej historii.

Jeśli chodzi o formę, to w mojej opinii jest takim wachlarzem, bo rozwija przed czytelnikiem różne formy przekazu: prozę, poezję, scenariusz. W tej niezbyt obszernej książce autor zawarł nie tylko różne formy przekazu, ale też różne spojrzenia na człowieka i jego wybory, u niego nie ma oczywistości, tu zły popełnia zło, ale też potrafi zdobyć się na dobre czyny, zaś dobry potrafi popełnić zło, które ma dogłębne dramatyczne konsekwencje. Bardzo to dobry tekst, który puka do sumień, otwiera przestrzeń do przemyśleń.

Podsumowując, dla mnie to było bardzo poruszające doświadczenie czytelnicze, dające podwalinę do przemyśleń, sięgnięcia do historii i innej książki autora.

Wegetarianka - Hang Kang

 

"Wegetarianka" nie jest ani prosta w odbiorze, ani przyjemna, ani też łatwo przyswajalna. Ta złożona z trzech części książka była dla mnie po części zagadką, historią wprawiającą w osłupienie, aż wreszcie dzięki ostatnim stronom bardziej zrozumiała, rozjaśniły i dawały odpowiedź, albo przynajmniej nakierowały na sedno. A tytuł to tylko przykrywka do głębi, która ukazuje uwikłanie człowieka w zależności i skostniałe struktury społeczne. To też spojrzenie trzech (a nawet czterech, bo w pierwszym rozdziale bohaterka dzieli się swoimi przemyśleniami) bohaterów - męża, szwagra i siostry - na zdarzenie i osobę wokół której jest oparta oś opowieści.

Choć akcja książki dzieje się współcześnie ukazuje jak bardzo nowoczesny kraj, rozwinięty technologicznie, na wysokim poziomie edukacji, z niezwykle wymagającym rynkiem pracy, opiera się na skostniałej, patriarchalnej strukturze. Otwiera oczy na egzystencjalne problemy z samostanowieniem, poczuciem zależności, samotnością i wyobcowaniem. Przybliża świat silnych zależności zawodowych, gdzie czas prywatny nie ma znaczenia, czas dla rodziny jest wkalkulowany w powodzenie w życiu zawodowym. Autorka na kartach książki odmalowuje obraz życia bez miłości w związkach, rodzinach, w którym ludzie żyją w równoległych bańkach, ślizgając się po tematach, nie wnikając w życie drugiej osoby. W tej historii problemów  się nie rozwiązuje, od nich się odcina, a osobę, która je tworzy wyrzuca z rodziny, związku, życia.

Mamy w powieści dwie bohaterki, siostry, które jednak wyniosły inne doświadczenia z domu rodzinnego i to one właśnie będą determinowały wybory obu w dorosłym życiu. Starsza, In-hye, która stanowiła podporę ojca alkoholika dalej dźwiga swoją dolę, tworzy wokół siebie aurę kobiety sukcesu, choć rzuciłaby wszystko, ale nie pozwala jej na to zaszyty w psychice obowiązek wspierania, ogarniania i ciągnięcia rozpoczętych spraw. "Od kiedy pamięta, jedynie wszystko przetrzymywała. Uważała się za dobrego człowieka i zgodnie z tym przekonaniem starała się nigdy nikogo nie skrzywdzić. Była oddana i szczera..."( str. 223) Młodsza, Yong-hye, pomiatana, bita, nieszanowana przez ojca nie ma wiele do stracenia, chce wreszcie jako dorosła osoba wyzwolić się z tych traum z dzieciństwa, z nieudanego związku małżeńskiego, chce zaprzeczyć temu kim jest, chce być kimś blisko natury, wręcz się z nią zespolić, nie krzywdzić, czerpać tylko wodę i powietrze.

Obie siostry tkwiły w związkach bez miłości, obaj małżonkowie myśleli o swoich żonach nie jako o obiektach swojej miłości, ale raczej jako o tej, która jest "zbyt dobra, żeby z nią czuć się swobodnie", albo dlatego, że "nie miała wyraźnych wad”. Obie opinie brzmią jakby dotyczyły rzeczy, czegoś co jest, czego się używa, ale nie poświęca się temu zbytniej uwagi i czasu. Czuły się traktowane przedmiotowo, jak część wyposażenia domu, nieznane,  nieodkryte, niekochane, nieważne, dopóki spełniały swoje zadania domowe i kobiece.

To opowieść o potrzebie odnalezienia siebie, nawet jeśli to oznacza samounicestwienie lub samotność. To książka dziwna, nieoczywista, ale jednak warta odkrycia warstwa po warstwie jej krzyku, przesłania, głosu, który woła o potrzebie poczucia swojego jestestwa, decydowania o sobie, bycia sobą. To także książka o przekraczaniu granic, obsesjach, deptaniu godności innych, nieliczenia się z drugim człowiekiem, strachem przed zmianami, zburzeniem odwiecznego porządku. Książka nie jest łatwa, ani przyjemna, jest raczej niepokojąca, smutna i pozostawiająca z wieloma znakami zapytania.

czwartek, 26 grudnia 2024

Głośniej! Marek Jackowski. Historia twórcy Maanamu - Anna Kamińska

 

Przeczytałam bardziej ze względu na autorkę niż postać bohatera, i po raz kolejny zostałam wciągnięta w wir opowieści. Anna Kamińska zebrała mnóstwo informacji, faktów, opowieści i wspomnień dzięki czemu utkała opowieść gęstą od emocji, pokazującej niebanalnego człowieka, niezwykle ciepłego, życzliwego, oddanego pasji i poszukującego miłości i ciepła.

Uwypukliła w książce rolę i znaczenie Marka Jackowskiego, który zazwyczaj pokazywany w cieniu Kory, był prawdziwym twórcą i liderem Maanamu. Ukazała człowieka o wielu talentach, filologa angielskiego, muzyka, kompozytora, dobrze zorientowanego w rynku i trendach muzycznych, PR-owca, który wyczuwał nastroje muzyczne. Przybliżyła człowieka otwartego na ludzi, mężczyzny poszukującego spełnienia w związku i miłości, wspierającego kolegi i doglądającego wszystkiego managera. 

Autorka opowiada o Marku Jackowskim od jego dzieciństwa do śmierci, nie omijając wątków rozumianych jako trudne, niewygodne, wstydliwe. Mamy do czynienia z książką dopracowaną, otwartą, szeroko ukazującą człowieka z jego wzlotami i upadkami, radościami i smutkami, sukcesami i porażkami. Mamy też tło historyczne, zmiany ustrojowe, trudności osobiste i społeczne. 

Książkę czytało mi się wspaniale, a choć życie Marka Jackowskiego nie usłane było różami, to może właśnie dlatego jego losy i nietuzinkowość pozwoliły na utkanie pięknej książki, której warto poświęcić czas. To taki ogromnie miły akord na końcówkę roku, który pobudził wspomnienia, zmotywował do odsłuchania utworów i odkurzenia innych artystów. Świetna.

Zaświaty. Opowieści o nieprzemijaniu - Krzysztof Fedorowicz

 

Przeczytałam dość sprawnie, chociaż gubiłam się w wątkach, czasach i bohaterach, nie było mi łatwo odnaleźć się w zasadzkach, które zastawił na mnie autor. Jego bohaterowie to pojawiali się to znikali, by znowu powrócić w czasach współczesnych, tak jak rekordzista 227-latek. To nie jedyne niespodzianki, nie zrozumiałam też opisów erotycznych zbliżeń małżonków, które nie do końca wiem z czym korespondowały i z czym je miałam powiązać. Uwalniając wyobraźnię można było doznać zdziwienia, a bardziej dosadnie uśmiać się z niedorzeczności działań... Swoją drogą opisy erotycznych achów i ochów dotyczyły kobiet, ich wyglądu, doznań z nimi związanych, niemniej w realnym życiu już nie było o nich mowy, były w wizjach, wyobrażeniach, marzeniach, przy spełnianiu zachcianek, ale w codzienności co najwyżej stanowiły rozmyte tło, albo obiekty tortur za obsesje mężczyzn.

Zabrałam się z apetytem za jej czytanie, zwłaszcza zachęcona przez krótkie opinie na okładkach, bo wino, bo polsko-śląsko-niemiecka historia w tle, bo arkana sztuki winiarskiej, i ups... Dostałam opisy różnych męskich historii, tworzących na przestrzeni wieków winnice, nadzorujących zbiory, potem proces fermentacji, butelkowania, przechowywania, sprzedawania. I choć tego oczekiwałam, to jednak miałam wrażenie, że tej kaskadowej opowieści o winiarstwie było najmniej. Najwięcej było kwiecistych skoków w bok, dygresji, "marginesów", przeplatanek, które zamazywały wątek winiarski. Dużo różnych różności, czasem tak zaskakujących, że nawet trudno to ogarnąć. Przeszkadzał mi w tej książce chaos, bo dotyczył nie tylko czasów, wątków, bohaterów, ale też języka i jakby oderwanych od treści zdjęć. Autor używa nader często języka niemieckiego, nie tłumacząc i nie odsyłając do polskich odpowiedników. Wplata pieśni/poezje, czy dziennik, które w mojej opinii tylko komplikują i tak już poplątaną treść.

Co zatem napisać w podsumowaniu? - Szkoda, bo miałam chęć na ciekawą lekturę o polskim winiarstwie, a dostałam szaleństwo formy i przerost formy nad treścią. Gdyby autor skupił się na poprowadzeniu prostych wątków mogłaby to być dobra książka, niestety popłynął, zbyt dużo pobocznych wątków, które zasłoniły clou. Szkoda, bo nie nasyciłam apetytu czytelniczego, nie wciągnęłam się, nie popłynęłam za wymysłami autora.

poniedziałek, 16 grudnia 2024

Czarny jak ja - John Howard Griffin

 

Ciekawie czyta się książkę, w której autor zmienia kolor skóry. Sam proces zmiany z białej na czarną i konsekwencje tej zamiany pod koniec 1959 roku w południowych stanach USA był równie interesujący. Autor dokonując na sobie przemiany, chciał udowodnić, że kolor skóry ma znaczenie w postrzeganiu człowieka i umiejscowienia go w szeregu. Czarni zostali przywiezieni siłą do pracy jako niewolnicy, każde nieposłuszeństwo było karane, wszelkie ambicje "temperowane", wszelkie dążenie do poprawy bytu tępione. Po coś to było białym potrzebne, a tych wyjaśnień i odpowiedzi zapewne jest wiele. Wykorzystywanie czarnoskórych obywateli było popierane przez rządzących i przywódców religijnych. Nie dawano im szansy na samodzielność, niezależność i edukację, dlatego byli gorsi. Uzależnieni, zapracowani, niewykształceni, nie mogli znaleźć lepszej pracy, kwadratura koła... Kolor skóry decydował kim człowiek będzie, jakie będzie miał życie, dokąd może pójść, gdzie się zatrzymać, edukować, modlić, z kim wchodzić w związek, czy posłać dzieci do szkoły. Pogarda to słowo, które opisuje podejście białych do czarnych, wykorzystywanie dominującej pozycji do wykorzystywania mężczyzn i kobiet.

Autor podjął się eksperymentu, który potwierdził, że kolor skóry determinował wartość człowieka: "W ciągu paru godzin od mojej przemiany zrozumiałem, że nikt nie zwraca najmniejszej uwagi na mnie jako człowieka, wszyscy natychmiast patrzą na mój kolor skóry. Kiedy widzieli mnie jacyś biali - mężczyźni albo kobiety - od razu przypisywali mi cały zestaw cech charakteru, który w rzeczywistości nie występuje nie tylko u mnie, ale u żadnego znanego mi Murzyna." (str. 204) Pokazał jak jest traktowany po zmianie koloru skóry i nie ważne, że był tym samym wykształconym człowiekiem, nie dostał żadnej pracy, bo nikt nawet nie chciał z nim rozmawiać. Był przeganiany, przepychany, ofukiwany, traktowany jak ktoś niegodny uwagi. Choć to nie jedyne obserwacje z eksperymentu, mamy tu też przykłady pomagania czarnym wbrew ich woli i ich rozumienia, albo naśladownictwa białych przez czarnych, co nie pomagało w drodze do budowania silnej społeczności.

 To książka sprzed 65 lat, ale niektóre jej elementy można odnaleźć w dzisiejszym świecie. "System dyskryminacji i podwójnych standardów zmienia się w różnych kulturach, ale zawsze jest niesprawiedliwy. Są tysiące niesprawiedliwości, jednak sprawiedliwość jest tylko jedna - taka sama dla wszystkich." (str. 236) Stopniowanie jej, wydzielanie, jest akceptacją niesprawiedliwości. Sprawiedliwość, równe prawa, edukacja, budowanie świadomości to droga do wyzbywania się uprzedzeń, niesprawiedliwego i nierównego traktowania.

Próba - Joanna Bednarek


 "Próba" to opowieść o blokowisku, osiedlu, które stworzone w czasach PRL-u miało wszystko co potrzebne: szkoła, sklepy, usługi, poczta, świetlica. Można było wieść w nim wygodne życie, a mimo to mieszkańcy osiedla byli postrzegani przez tych z miasta jako obcy, którzy zasiedlili istniejącą w tym miejscu wieś z jej obrzędami, tradycjami i tajemnicą. 

Autorka operuje na symbolach, mitach, dawnych opowieściach, jej bohaterka zaczyna słuchać i szukać odpowiedzi na gęstniejące niedopowiedzenia, na niepokoje, które pojawiają się to tu, to tam. Główna bohaterka książki studiuje antropologię, pracuje w domu, w tym cichym i wszystko mającym osiedlu, ale zaczyna zauważać oznaki i słyszeć coraz wyraźniej o tajemnicy, próbie i amih. 

Czytając książkę nie dowiedziałam się wprost o dosłowności tytułowej próby, nie dostałam też prostej odpowiedzi o amih, ich znaczeniu, niezwykłości, przeznaczeniu. Sporo w tej książce niedomówień, nieoczywistości, zawoalowanych znaczeń. Autorka nie starała się tłumaczyć wszystkiego, pozostawiła sporą dozę otwartości na własne interpretacje i przypuszczenia. Możemy jako czytelnicy sami szukać odpowiedzi, możemy też nie zrozumieć tej książki, bo jest niewyraźna, niedopowiedziana, zakryta zbyt duszną atmosferą. Nie do końca dałam się wciągnąć w tej niewyrazistości.

czwartek, 12 grudnia 2024

Zmieniając świat!: edukacja globalna między zyskiem a zbawieniem - Katarzyna Jasikowska

 

"Radykalna faza kapitalizmu z neoliberalnym rynkiem i penetrująca wszystkie dziedziny życia zasadą zysku ponad wszystko prowadzi do skrajnej polaryzacji społecznej. Konsekwencją konsumpcyjnego stylu życia, któremu hołdujemy, jest nadmierna eksploatacja wszelkich nieodnawialnych zasobów Ziemi i tym samym unicestwienie podstaw ludzkiej egzystencji. Przypomina to przypadek człowieka piłującego gałąź, na której siedzi. Wolimy żyć nie dopuszczając tych faktów do swojej świadomości, podczas gdy aktualna sytuacja jest krytyczna - mamy już do czynienia z globalnym kryzysem." (str. 34)

To kolejna przeczytana przeze mnie książka, która porusza wiele ważnych współcześnie wątków. Wśród nich tematy związane z pogonią za zyskiem, za wszelką cenę, bez oglądania się na innych, poprzez różnego rodzaju sztucznie stworzone indeksy, giełdy, wirtualne waluty, itp. Z przykładów, indeks Goldman Sachs Commodity, na którym sterowano cenami zbóż, a które to miały bezpośrednie przełożenie na dostępność ich wśród biednych społeczności. Spekulacje uprawami, ziemią, które prowadzą do opłakanych skutków o wiele większych społeczności niż spekulacje deweloperskie, które dotyczyły krajów bogatszych. To niezrozumienie innych kultur i społeczeństw oraz uszczęśliwianie ich na siłę swoimi pomysłami i "wartościami", bez pytania czy im to pasuje, czy jest właściwe dla tej szerokości geograficznej, możliwości i podejścia.

Autorka wraca do wielu publikacji, które są dostępne na rynku, m.in. "Głód" Caparosa, i rozszerza je o kolejne elementy nierówności, problemy z dostępem do zasobów, nierównym wykorzystywaniu gruntów pod uprawy, (zamiast pod żywność dla ludzi, uprawiamy na nich rośliny na paszę dla hodowli "przemysłowej" lub biopaliw, marnotrawimy jej potencjał na monokultury), marnotrawieniem żywności...

Aby temu zaradzić jej propozycją jest globalna edukacja, tym bardziej, że problemy stają się narastać i zapętlać. Edukacja globalna jest potrzebna, bo nie tylko rozszerza zakres kształcenia obywatelskiego i wychowania o perspektywę globalną, uświadamia istnienie zjawisk oraz współzależności łączące ludzi i miejsca, ale też stawia sobie za cel przygotowanie odbiorców do stawiania czoła wyzwaniom, dotyczącym całej ludzkości. Nie żyjemy sami, albo w pozamykanych enklawach, świat stał się globalną wioską, dlatego potrzebujemy zrozumienia wzajemnych powiązań i przenikania się systemów kulturowych, środowiskowych, ekonomicznych, społecznych, politycznych i technologicznych. To właśnie edukacja globalna tłumaczy przyczyny i konsekwencje opisywanych zjawisk, ukazuje wpływ jednostki na globalne procesy i wpływ globalnych procesów na jednostkę, przełamuje istniejące stereotypy i uprzedzenia, kształtuje krytyczne myślenie i zmianę postaw.

Jest to akademickie podejście do tematu, ale napisane w sposób przystępny. Ciekawym, choć krótkim wątkiem, który autorka poruszyła był polski kolonializm, począwszy od XVII wieku i Kurlandii, poprzez XVIII zapędy madagaskarskie, aż po czasy bardziej współczesne, bo XX wieczne plany kolonialne w Ameryce Południowej i Afryce. Liga Morska i Kolonialna domagała się od społeczności międzynarodowej w ramach zadośćuczynienia za straty wojenne 10% kolonii niemieckich.