Szukaj na tym blogu

piątek, 31 stycznia 2025

Drobny szczegół - Shibli Adania

 

Książka o niewielkich rozmiarach, ale nabrzmiała od słów, drobiazgowych opisów, które pokazują przyziemność podjętych działań. W tej książce w mojej opinii niewiele się dzieje, ot rutyna, ale właśnie pod jej płaszczykiem wydarza się wszystko. Autorka na dwóch płaszczyznach czasowych pokazała, że śmierć człowieka najczęściej wynika z bardzo prostych przesłanek, nie trzeba szukać motywu, usprawiedliwiać afektem, czy usprawiedliwić niepoczytalnością. Często to po prostu okoliczności, strach, brak empatii, poczucie bezkarności, i nie myślę tutaj o sile wyższej, czy obronie swojego lub najbliższej osoby życia. Śmierć zadana człowiekowi przez człowieka potrafi być trywialna, i w tej banalności przerażająca.

Autorka podzieliła książkę na dwie strefy czasowe: 1949 i 1974 rok, umieściła ją w tym samym obszarze geograficznym: Pustynia Negew. I choć książka ma wspólne elementy, styczne punkty, dotyczy dwóch kobiet, dzieje się na tym samym obszarze, z tym samym konfliktem w tle, to dla mnie najważniejsze były emocje, które w tej spokojnej opowieści aż buzowały, strach czułam na różne sposoby, a wyobraźnia działa na wysokich obrotach. 

środa, 29 stycznia 2025

Śmierteńka - Lucie Faulerova


 Lektura tej niezbyt obszernej książki nie jest ani łatwa, ani przyjemna zarówno ze względu na temat, ale też sposób opowieści, która snując się w rytm pociągu jest porwana czasowo, pogmatwana narracyjnie i nie dała się (u mnie tak było) przeczytać za jednym zamachem. Przyciągała by za chwilę odepchnąć i znów powrócić z głuchym dudnieniem kół rozpędzającego się pociągu, czasem przyhamowywała, innym razem szarpnęła niespodziewanie, by wreszcie stanąć na stacji, jakby zabrakło pary (a raczej w obecnych czasach prądu). Ta skomplikowana książka ma jednak jasne przesłanie, uwypukla problem samobójstw w Czechach.

Chcąc skupić się na głównej bohaterce trzeba sporo wysiłku, bo jej opowieść jest chaotyczna, emocjonalna, smutna i bolesna. Nie umie się pogodzić ze stratą bliskiej osoby. Jej losy to też nie bajka, na naszych oczach rozpada się nie tylko psychicznie, ale też fizycznie, co nie jest łatwo na początku zrozumieć, ale z biegiem stron wszystko się wyjaśnia, przynajmniej w warstwie fizycznej. Autorka pokazuje prozaiczność śmierci samobójczej, bez romantycznych uniesień i nadmiernych dramatów, ot szarość, codzienność, nie pogodzenie się z czymś, nie dawanie sobie rady z emocjami, wieczny niepokój, poczucie osamotnienia, itd....

Miejscami banalna, miejscami poruszająca ważne aspekty życia i poczucia jego sensu. 

Gang różowego sari - Amana Fontanella-Khan

 

Choć książka już ma kilkanaście lat to jej clou pozostaje ciągle aktualne, czyli sytuacja kobiet w Indiach. "Gang różowego sari" to historia jego powstania i opowieść o jego założycielce Sampat Pal Devi. Autorka na przykładzie jednej głośnej sprawy, w której Gang brał udział oraz kilku pomniejszych pokazała zasady funkcjonowania i angażowania się w sprawy biednych i niesprawiedliwie traktowanych obywateli północnej części Indii. Autorka starała się być obiektywna w tej opowieści i pokazywała różne perspektywy i głosy o bohaterce i jej ruchu. Zależało jej na pokazaniu Sampat Pal Devi głównie jako inicjatorki działań, które doprowadziły ją do powołania wielkiego ruchu społecznego, który opiera się na sile tych najsłabszych w tym kraju, czyli kobiet. Ta opowieść to jednocześnie dowód na to, że jeśli słabi zewrą szyki są w stanie przeciwstawić się skamielinie zła. Z drugiej strony uwypukla mechanizmy i siły nacisku na takich działaczy i daje do myślenia jak trzeba być mocnym moralnie by nie upaść pod złudnym omamianiem. Wiele czasu poświęca na pokazanie samej bohaterki, jej charakteru, sposobów działania, umiejętności, cech charakteru, nieco miejsca poświęca jej dzieciom i relacjom z mężem.

Przy okazji opowieści o kobiecie, która miała siłę walczyć o siebie, swoją rodzinę i sprawy sprawiedliwości społecznej, autorka naświetliła sytuację biedy, przemocy, niesprawiedliwości, korupcji w kręgach władz i organów ścigania przestępstw. O wydmuszkach na szczytach władzy, o kulisach wyborów i kto w nich wygrywa. Autorka pokazuje jak pieniądze kierowane do biednych trafiają w kieszenie bogatych przestępców. Jak traktuje się nadal kobiety w rodzinach, w społecznościach, w drabinie społecznej i jak trzeba być silną żeby wyrwać się z tych mocnych i gęstych okowów.

Jest to dobra książka do poznania sytuacji kobiet w Indiach i ogólnie zależności i pseudozasad panujących w społeczności tejże demokracji z jednej strony i zwyczajów kulturowych i religijnych z drugiej.

11% - Maren Uthaug

 

Czytając książkę "11%" miałam nieodparte wrażenie jakby była jakimś rodzajem odpowiedzi na książkę Margaret Atwood "Opowieść podręcznej', tudzież wspomnieniem o "Seksmisji".

Autorka umieściła swoją opowieść w 2225 roku, a świat w niej wykreowany poznajemy powoli, bo autorka odsłania zasady panujące w tym świecie dawkując, odsłaniając kawałek po kawałku. Krok po kroku dowiadujemy się, jak doszło do tego, że w tej czasoprzestrzeni jedynymi wolnymi ludźmi są kobiety, jakie mają zajęcia, zwyczaje, zawody, w co wierzą i jak długo zyją. Dowiadujemy się jak ważna w tym świecie jest przyjemność, do czego służą węże, kto to są mężonowie, "ro-zmyślni", co oznacza tytułowe 11% i skąd się biorą dzieci, aby przedłużyć istnienie tego świata.

Autorka powołała na stronach książki cztery główne bohaterki: Medeę, Wiccę, Evę i Cichą, z perspektywy których poznajemy świat kobiet, ich losy, problemy i miejsca, bardzo różne w formie i możliwościach. Dowiadujemy się o pozostałościach po dawnych wiekach, w wymiarze rzeczy i ludzkim. O tym jaki przekaz pozostał o dawnych czasach kiedy to mężczyźni nim rządzili, jaka niesprawiedliwość spotykała kobiety, jak wyglądało ich życie. Chętnie dowiedziałabym się jak doszło do tego, że to kobiety przejęły prym nad światem wolnych ludzi, ale tego autorka nie wyjaśniła.

Książka "11%" pomimo lekkich przegadań, albo dłużyzn, stanowiła dla mnie całkiem ciekawą lekturę. Autorka jakby wywróciła perspektywę, czyli przeniosła realia i schematy patriarchatu na niwę kobiecą. To kobiety wiodą prym, fundują sobie przyjemności, celebrują uroczystości religijne wyznając wiarę w matkę, stanowią wielopokoleniowe rodziny, rodzą dzieci wychowując je wspólnie z innymi, zostają szefowymi, lekarkami, wiedźmami, itp. Stworzony przez autorkę świat wydaje się bardziej spokojny, przyjemny, empatyczny, uczuciowy, choć nie przesłodzony, bo w nim także trzeba mieć się na baczności. Wcale nic nie jest takie oczywiste i jednoznaczne.

poniedziałek, 27 stycznia 2025

Powrót fatum - Tomasz Stawiszyński


Czytając tą książkę chciałoby się zapytać "Quo vadis, homo?", czy mimo twoich wyobrażeń o swojej wspaniałości nie pędzisz ku samounicestwieniu? 

"Wiek XXI zaś dopisuje do tego odczarowania, a może rozczarowania, kolejne rozczarowania. (...) Daniel Dennett, który w ostatnich latach często podkreślał, że wkraczamy dzisiaj - za sprawą rozwoju nauki i technologii - w epokę, w której na nowo widoczne stają się gigantyczne obszary naszej niewiedzy i niekompetencji. Dennett obawiał się dodatkowo, że stan ten będzie się pogłębiać, paradoksalnie właśnie z powodu gigantycznego skoku technologicznego. Nie dość, że przestajemy rozumieć technologię, której używamy - (...) - to jeszcze używamy technologii w służbie dezinformacji. Godzimy się na to, by za jej pomocą generować sztuczną rzeczywistość, nierozróżnialną od tego, co rzeczywiste, by tak rzec, prawdziwe. Przy czym dzieje się to zarówno celowo, w służbie politycznych albo biznesowych interesów, jak i całkiem bezwiednie." (str. 62) 

Tomasz Stawiszyński w swoich książkach zadaje wiele pytań: o egzystencjalizm, o drogi człowieka, jego wybory, ucieczki, dylematy, wreszcie o poszukiwanie oparcia w tym skomplikowanymi i coraz bardziej niezrozumiałym świecie, który sami sobie tworzymy. 

W "Powrót fatum" w centrum autor stawia sens istnienia, poszukiwanie autorytetów, drogowskazów, uniwersalnej mądrości, która nie odrzuca kategorycznie nikogo, a także dialog człowieka z człowiekiem, a raczej jego brak, co prowadzi do rozmijania się, braku porozumienia, braku budowania czegoś dla wspólnej korzyści. Człowiek poszukuje czegoś, co tłumaczy jego trwanie, pomimo wszystko, wypatruje jakiegoś odgórnego bytu, który nim zawiaduje i daje poczucie oparcia.

Dylematy powyższe autor pokazuje poprzez trzy perspektywy: religię,  naukę i ezoterykę. Każda z tych perspektyw, dróg, a może drogowskazów ma swoich naśladowców, wielbicieli czy wyznawców, i choć każda poszukuje punktu oparcia, to żadna nie potrafi utworzyć współpłaszczyzn do współpracy, realistycznego wsparcia, budowania wspólnot pomiędzy, zwłaszcza w tym niepewnym świecie. To trzy istniejące obok siebie proste, które nie znajdują punktu stycznego, skupiające się na swoich prawdach, czy nawet nieomylności. 

Religia chrześcijańska, niegdyś wyznaczająca nieomylne prawdy, dająca "jedyne" prawdziwe i niepodważalne odpowiedzi, w czasach współczesnych boryka się z tak wieloma problemami natury moralnej, upadku autorytetów, że człowiek zaczął poszukiwania w innych nurtach. I choć jej podwaliny są na tyle mocne, że znajdują wyznawców, potrzebujących otuchy i pocieszenia, to straciła mocno na znaczeniu, a przynajmniej jej dotychczasowa forma zaczyna się kruszyć i rozdrabniać. Jej monolit zachwiał się w posadach, przegapił moment zmian, nie sprostał coraz bardziej skomplikowanym problemom człowieka. Dlatego ten, ciągle potrzebujący oparcia, zaczął baczniej przyglądać się innym możliwościom.  

Skierował swe kroki w stronę nauki, która stara się skupić na odkrywaniu, badaniu i podawaniu do wiadomości wciąż nowych wyników i dowodów. Ale i te po jakimś czasie tracą na aktualności, dodatkowo nie tłumaczą w prosty sposób sensu i nie dają oparcia wprost. Potwierdzeniem tego są coraz bardziej niezrozumiale funkcjonujące i rozwijające się nowe technologie, nad którymi jako ludzie tracimy kontrolę rozumienia. 

I wreszcie ezoteryka, która po upadku religii i w poczuciu niezrozumienia nauki, wymagającej wysiłku intelektualnego i otwartości, wypełnia lukę proponuje coś co jest bliższe, dające choć ulotne poczucie "wyznacznika" i kierunku. Daje nadzieję, która choć złudna jest bardziej swojska, daje szerokie możliwości interpretacji, intryguje i odziewa w nadzieję. Ezoteryka jest tak rozległa w środki i dziedziny, że "każdy poszukujący" znajdzie coś dla siebie.

Autor próbuje przytaczać argumenty, wspierać się autorytetami, nie przechylać zbytnio szali, chociaż suma summarum wydaje się skłaniać ku jednej z tych dróg bardziej.

Obserwując rzeczywistość i czytając różne teksty myślę, że sami tworzymy dla siebie największe zagrożenia, otwieramy problemy, dla których nie wypracowujemy rozwiązań, nie myślimy o ryzykach, zapędzamy się w ślepe zaułki. Przyszłość jest zagadką, a w dzisiejszych okolicznościach zdaje się być jeszcze bardziej niepewna. Nikt nie daje jednoznacznej recepty na odnajdywanie się w chaosie, który sami stworzyliśmy, ale takie książki jak "Powrót fatum" pozwalają na większe zrozumienie rzeczywistości z jej pułapkami, niewiadomymi, pandemią samotności i niepewnością. Nie daje jednoznacznych odpowiedzi na nurtujące pytania, ale porządkuje i uświadamia.

poniedziałek, 20 stycznia 2025

Dezorientacje. Biografia Marii Konopnickiej - Magdalena Grzebałkowska

 

Kolejna książka Magdaleny Grzebałkowskiej przyniosła mi przyjemność z czytania. Autorka włożyła ogrom pracy, zjeździła Polskę, przepytała wiele osób, postarała się wczuć w położenie kobiety w tamtym czasie, nawet ubrała się w krępujący ruchy strój z epoki, a wszystko po to, żeby pokazać kobietę z krwi i kości, a nie jego pomnikowe oblicze, znane dzisiaj z archaicznych już książek. Jak to ma autorka w zwyczaju, złamała schematyczność opisywania postaci, odeszła od stereotypów i odsłoniła kobietę, która z dzisiejszego punktu widzenia była pełna sprzeczności, ale wtedy umiała wybić się na samodzielność. Co ważne w swojej opowieści autorka umiejętnie dystansuje się od opisywanej bohaterki, aby odbiór i ocenę zostawić czytelnikowi, chapeau bas.

Książka wciąga od pierwszych stron i nie pozwala o sobie zapomnieć, szczera, udokumentowana, z mnóstwem archiwalnych fotografii i z tą krzycząca życiem okładką! Miałam wrażenie, że pędziłam z bohaterką, oglądałam miejsca, w których przebywała, czułam chłód skromnych mieszkań, widziałam brud i nędzę ówczesnych miast i wsi, "wczuwałam się" w położenie ówczesnych kobiet, podejście do wychowania dzieci. Przemieszczałam się pociągami w trzeciej klasie, znosiłam niewygody ciągłego ogarniania tak wielu różnorodnych spraw. Odtworzyła też szereg aspektów organizacyjnych i formalnych towarzyszących przemieszczaniu się Polaków po Europie, albo po trzech zaborach. 

Z tej książki dowiecie się, że Maria Konopnicka miała siłę i charakter, potrafiła skromnie mieszkać, nie dojadać i chodzić kilka lat w jednej sukience, aby zapewnić dzieciom wykształcenie, pracę, wspomóc ich finansowo. A przy tym nie była matką troskliwą, w dzisiaj rozumianym stylu, w jej czasach obowiązywał "zimny wychów", niemniej ciągle myślała o dzieciach, nawet kiedy byli dorośli otaczała ich kuratelą, czasem zbyt ciasną i kontrolującą, ale była. Nieistotne były dla niej dobra doczesne, ale była zawsze skora do podjęcia trudów podróży, aby podreperować swoje zdrowie.
Magdalena Grzebałkowska pokazuje Konopnicką szeroko, nie idealizuje, nie sprowadza do wąskiej dziedziny - pisarka książeczek dla dzieci - ale ukazuje kobietę o wielu talentach literackich, podróżniczkę, przyjaciółkę, córkę, siostrę, ukochaną bratanicę, żonę, matkę sporego potomstwa, gospodynię, zarządczynię, ogrodniczkę, kochankę, patriotkę, ciągle w biegu: zadań, zobowiązań, myśli, tworzenia, dbania i troski o rozliczne obszary. Urzekło mnie ukazanie relacji Konopnickiej z Elizą Orzeszkową, ich wzajemnie wspieranie i dojrzewanie w przyjaźni.

W mojej opinii autorce udało się stworzyć nowy obraz Marii Konopnickiej, żywiołowej kobiety, która gnała przez życie z niewiarygodną siłą i wbrew przeciwnościom czasów. Czasem musiała uginać się pod pręgieżem społecznych oczekiwań, czy wymogów patriarchatu i religii, bo była zależna od wydawców i musiała za coś żyć. Miałam niewątpliwą satysfakcję z lektury, która na nowo ukazała nie tyle pisarkę, co złożoną postać o wielu obliczach, pełną energii, pasji w działaniach i zaangażowaniu w ówczesnej niedoli kraju i społeczeństwa. Ostatnie rozdziały, w których autorka opisuje pobyty Konopnickiej w Dworku w Żarnowcu (dar od narodu dla pisarki), nadały nowego rysu moim osobistym wspomnieniom z jego zwiedzania kilka lat temu i skłoniły do kolejnej wizyty. Warto czytać, smakować, podróżować z Konopnicką w wykonaniu Magdaleny Grzebałkowskiej.

czwartek, 16 stycznia 2025

Biała elegia - Han Kang


"Biała elegia"  to książka intymna, osobista, oparta na wspomnieniach, rozpatrująca wątek rodzinny i skojarzony z nim rys historyczny miasta zrujnowanego przez najeźdźcę. Biel, której w opowieści mamy wiele rodzajów, w wydaniu autorki to symbol niewinności i śmierci. Dodatkowo tą biel skojarzyła z różnymi wspomnieniami, rzeczami i nade wszystko z osobami. 

Autorka będąc na zaproszenie tłumaczki w Warszawie dowiaduje się wielu historii o niej, m.in. to, że niemiecki okupant w roku 1944 zniszczył to miasto, a jednak patrząc na nie dzisiaj trudno w tą opowieść uwierzyć. Miasto, które podniosło się z ruin stało się dla autorki odniesieniem do straty, której doznała jej matka przed autorki narodzinami. Narodziny Han Kang stały się symbolem odrodzenia, "nagrodą" po stracie pierwszego dziecka dla matki. A dla autorki, jak to jest żyć w cieniu, za kogoś?

To książka artystyczna, z wieloma symbolicznymi zdjęciami, widomymi znakami nostalgii, smutku i tęsknoty. Dużo w niej ulotności, przemyśleń, odczuć, refleksji, nawiązań, do śmierci, do istnienia na tym świecie, do bliskich, z którymi spotykamy się na wspólnej ścieżce życia, na dłużej lub krócej. Najpierw napełnia smutkiem, żalem nad doznaną stratą, aż w końcu wycisza, uspokaja, podpowiada refleksję nad przemijaniem w tym pozytywnym i  smutnym aspekcie. Porusza swoją głębią,  Namawia do zatrzymania się w swoim codziennym biegu.

Szczera w swojej opowieści autorka pobudza do rozmyślań, dzieli się żałobą rodzinną, ulotnością życia
Książka dla czytelników, którzy lubią spokój, rozpamiętywanie, symbole, krótkie przemyślenia do refleksji.

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Bo NIE. Zacznij odmawiać i żyć po swojemu - Natalia Waloch

 

"Mamy XXI wiek i od dekad wysyłamy sondy w kosmos, a komputery zmniejszyły się tak, że mieszczą się w tylnych kieszeniach spodni. Postęp w nauce dokonuje się w mgnieniu oka. Dlaczego sprawy nie idą tak dynamicznie w kwestiach dotyczących kobiet? Jest mnóstwo dowodów na to, że ludzkość funkcjonująca na męskich zasadach naprawdę nie bardzo się nami przejmuje. Czy trzeba nam więcej powodów, by zacząć mówić "nie"?" (str.116,117)

Dlaczego nie umiemy jako kobiety mówić NIE, rodzinie, otoczeniu? Co nas powstrzymuje, czego się boimy, jakie lęki, braki, niedopełnienia nam towarzyszą, że nie dbamy o siebie?  W książce "Bo NIE. Zacznij odmawiać i żyć po swojemu" Natalii Waloch, znalazło się wiele informacji o historii, przyczynach i konsekwencjach dla kobiet z powodu braku umiejętności odmawiania, czyli kiedy nie mamy jako kobiety na coś wewnętrznej zgody, ale ze względu na narzucone wzorce społeczne i kulturowe zewnętrznie mówimy "tak", tym samym ograniczając się a nawet zabierając sobie część ważnej części siebie. 

Książka Natalii Waloch jest napisana bardzo przystępnie, zawiera szereg faktów, cytatów ekspertek krajowych i międzynarodowych, oparta jest na faktach i badaniach naukowych wplecionych w poszczególne rozdziały, pokazuje że jest ogromna nierówność w traktowaniu 51% populacji globu - kobiet.
Autorka zawarła wiele obszarów ważnych dla funkcjonowania człowieka, w których występują nierówności, albo wręcz braki dla płci żeńskiej, chociażby w tak ważnej sferze jak zdrowie. Wspomina o tym, że ginekolodzy mają cały czas problem z rozpoznawaniem endometriozy, a choć PSM dotyka każdego miesiąca miliony kobiet, bada się go pięć razy rzadziej niż zaburzenia wzwodu! (tamże) Czyli zdrowie mniej ważne niż przyjemność, tylko dlatego, że to dotyczy kobiet!?

"Nie" to potężne słowo. "Nie" to odrębność. Wolność. Samostanowienie. Czyli wszystko to, co nie jest dla kobiet." (str. 22) A kobiety z różnych względów mają z nim potężny kłopot.

Natalia Waloch pisze o stereotypach, które wpakowały kobiety w sztywne ramy i ograniczenia za tym stojące, zmarnowanych szansach, upupieniu bezpłatną robotą w domu i w życiu zawodowym. Szeroko i wartościowo pisze o pracy i płacy przeznaczonych dla kobiet, o ewaluacji jednej i drugiej, o straconych pozycjach i szansach. Pisze bardzo zdecydowanie o przedmiotowym traktowaniu kobiet przez pryzmat ich ciał, urody i wieku. O wpajanym wstydzie, wykorzystywaniu przez różne kampanie, wmawianie kanonów piękna, bagatelizowaniu potrzeb, marginalizowaniu kiedy to wygodne lub sprzyja patriarchalnym interesom. "Kobieta jest do oglądania, nie do bycia widzianą." (str. 124) 
Poświęca rozdział skomplikowanej materii jaką jest wpływ rodziny na dziewczynkę, a potem dorosłą kobietę. W większości domów kobiety nadal są traktowane stereotypowo z przydzielonymi im rolami i do tego wychowywane. Wychowanie, oczekiwania, wpajane normy obyczajowe, społeczne, ograniczenia działają jak hamulce w rozwoju człowieka - kobiety. Jednocześnie zrzuca się na nie najcięższe i najbardziej odpowiedzialne zadania społeczno-rodzinne, na które mężczyźni nie mają ochoty, bo są trudne i nisko opłacane, np. opieka nad dziećmi. "Osobiście jestem przekonana, że kiedy rodzina nas niszczy, "nie" musi być głośne, mocne jak cięcie nożem." (str. 155)
Pisze o klatce romantycznej miłości, która jest szkodliwa i wręcz obraźliwa dla kobiet, bo wmawia im, że kobieta bez partnera jest niepełnowartościowa! O pladze molestowania kobiet, jako przyjętego kulturowo, zmuszania ich do często niechcianych zachowań, wmawianiu im że są słabsze i mniej mogą. Stara się szeroko potraktować problemy, które wiążą się z nieumiejętnością kobiet do odmawiania i dbania o siebie i o swoją pozycję w społeczeństwie. "Badania pokazują też, że długie związki służą zdrowiu mężczyzn - sparowani żyją o kilka lat dłużej od singli. Tłumaczy się to opieka kobiet nad nimi: żony ich karmią, wypychają do lekarzy i pielęgnują w chorobach. Kobietom małżeństwo życia nie przedłuża." (str. 194)

"Nie" to władza nad własnym życiem i warto się tego ważnego słowa uczyć od dwulatków, albo od córek, które coraz częściej go używają. Ta książka jest warta czytania i dzielenia się nią, bo z dużym ładunkiem emocjonalnym opisuje ważne sprawy dla przynajmniej połowy populacji. Jej przystępność i aktualność działa na jej korzyść, każda minuta jej poświęcona to dobrze zainwestowany czas. Kobiety obudźcie się, zadbajcie o siebie i nie dowalajcie sobie a wspierajcie się wzajemnie. 

Polska na odwyku - Marek Sekielski

 

"... u nas istnieje brak kultury picia. Zresztą nie tylko u nas, to jest może taki wschodni rys naszej natury." (str. 17) - powiedział Borys Szyc w pierwszej rozmowie Marka Sekielskiego. 
Przykładami na stwierdzenie Borysa Szyca, a dodatkowo na przyzwolenie społeczne na picie jest jedenaście pozostałych rozmów autora z osobami z doświadczeniem alkoholowym znanych i nie, wymienionych z imienia i nazwiska lub tylko z imienia. Ci świadkowie własnego picia lub świadkowie picia ich najbliższych opowiadają dlaczego alkohol jest groźny i do czego prowadzi, jak niszczy nadużywających i ich najbliższych. Jak alkohol niszczy ich zdrowie, kariery, relacje, generalnie życie. Autor rozmawia z kobietami i mężczyznami, przedstawicielami różnych środowisk i zawodów - aktorem, lekarzem onkologiem, brand managerką, graficzką, psycholożką, lekkoatletą, dziennikarzem publicystą, dziennikarką, filozofem i wykładowcą akademickim, a także z Ewa Woydyłło, psycholożką i terapeutką uzależnień. Wszystko to są osoby z "wyżyn" społeczeństwa, trochę, żeby przeciwstawić obiegową opinię, że alkoholicy to osoby z niższych warstw społecznych. Alkoholicy to często osoby wysokofunkcjonujące w społeczeństwie, po których na pierwszy rzut oka nie widać, że są chorzy.

Ta książka to świadectwa alkoholików, którzy upadli na samo dno, którzy w ten czy w inny sposób podnieśli się z tego upadku, którzy odmówili picia i zaczęli żyć na nowo. Rozmówcy pokazali różne drogi upadków i powrotów do "żywych", co jest ważne, bo każdy jest inny i może stanowić przykład i drogowskaz dla różnych osób. Takich rozmów i książek niestety jeszcze nie dość, bo alkoholizm trzyma się w narodzie mocno, a jego skutki są szerokie i dotykają nie tylko różnych osób, ale także obszarów społecznych.

poniedziałek, 6 stycznia 2025

Lot motyla - Barbara Kingsolver

 

Autorka ma w zwyczaju pisać dużo, a wielostronicowe powieści to jej przypadłość, czasem to ma uzasadnienie, a czasem niekoniecznie. W przypadku "Lotu motyla" mniej mogło znaczyć więcej, bo w mojej opinii sporo dialogów, rozmyślań bohaterów czy informacji autorki było zbyt rozciągniętych i nie dodających wartości tej książki.

Jednakże jest to książka, która niesie bardzo ważne informacje tym bardziej cenne, bo wpisane w przyjazną formę zbeletryzowaną. Autorka umieszczając swoją opowieść w konkretnym miejscu na mapie pokazała jakie niespodziewane, zaskakujące i niebezpieczne zmiany mogą się dziać dla konkretnych ludzi za sprawą często jeszcze i wciąż wypieranych zmian klimatycznych. Namacalnie pokazała jak system, w którym funkcjonujemy jest kruchy i bezpośrednio nam zagraża, a także jak bardzo nie jesteśmy na niego przygotowani. W prosty sposób udało jej się pokazać jak ludzie wypierają informacje, które są dla nich być, albo nie być. Włożyła w usta swoich bohaterów różne formy przekazu od tych najprostszych do tych bardziej naukowych. Uplotła ciekawe i łatwe w przyjęciu korelacje i zależności pomiędzy różnymi elementami, które jeśli ulegną choć niewielkim zaburzeniom przyniosą ogromne negatywne konsekwencje.

Historia opiera się na bohaterce, Dellarobii, która jest niepracującą zawodowo matką dwójki dzieci, mieszkającą w małej miejscowości na południu Stanów Zjednoczonych, a dokładnie na biednej farmie, która na dodatek należy do jej teściów. Jej mąż choć człowiek poczciwy jest podporządkowany rodzicom i swoim ograniczeniom. Kobieta miała swoje marzenia, ale codzienność i bieda oraz młodzieńcza lekkość zachowań doprowadziły ją tu gdzie jest. Często brakuje pieniędzy, dlatego żyją więcej niż ubogo, do tego w dość przygnębiających okolicznościach. Punktem zwrotnym w jej codzienności jest widok motyli "monarchy", które nie wiedzieć dlaczego postanowiły osiąść na lesistym wzgórzu. To zjawisko przyniosło wiele zmian w jej najbliższym otoczeniu a także w całej społeczności. 

Ta książka zawiera nie tylko ważne informacje o zmianach klimatycznych przekładających się na naszą codzienność, ale także pokazuje rozwarstwienie społeczne, silny podział na biednych i bogatych, ubóstwo wiedzy i edukacji, brak dostępu do usług publicznych, bezpłatnej służby zdrowia, dostępnej opieki dla zwierząt gospodarskich, bezwzględność instytucji finansowych, silne stereotypy i potrzebę wiary w siłę wyższą, która wesprze i uratuje. Dobitnie pokazuje jak wiele jest niezrozumienia wśród różnych warstw społecznych.

Motyle stają się też pretekstem do pokazania zmian jakie budzą się i zachodzą w bohaterce, która przeciera oczy i zadaje sobie pytania o dalszy sens takiej egzystencji. Staje się silniejsza dzięki poznanym ludziom, którzy dają jej szansę uwierzyć w siebie na nowo. Choć Dellarobia to nie jedyna silna kobieta w tej książce.

Wszystko w tym zglobalizowanym świecie dotyczy nas wszystkich i choćbyśmy wypierali to na różne sposoby ma i będzie miało wpływ na nas, tak jak "efekt motyla". Choć powieść jest długa i momentami przegadana, ja przyznam, że przeczytałam ją z zainteresowaniem z oczekiwaniem na koniec, który okazał swoje dwa oblicza jak to w życiu. W mojej opinii warto przeczytać, bo autorka przygotowała się, żeby w jak najbardziej zrozumiały sposób wyjaśnić niekorzystne dla gatunku ludzkiego zmiany spowodowane ocieplaniem się temperatury na Ziemi.

Kobieta w Fioletowej Spódnicy - Natsuko Imamura

 

Książka podszyta niepokojem i niepewnością, może nawet jakimś rodzajem smutku. Zawiera niedowierzanie, co może nie jest niczym nowym, bo to literatura japońska zatem przedstawia świat, nie zawsze dla mnie zrozumiały i otwarty dla kultury, w której żyję. Krótka, ale intensywna opowieść o anonimowości i osamotnieniu kobiety, a może kobiet, wszak jest ich kilka, z główną bohaterką na czele.

To kolejna opowieść o samotności człowieka w wysokorozwiniętym technologicznie kraju, gdzie życie gna, a ludzie mają mało czasu dla siebie. W tej opowieści kobieta w tytułowej fioletowej spódnicy zostaje anonimowa, nie poznajemy jej imienia, a z jej życia tylko urywek. Co ciekawe jak cień towarzyszy jej druga bohaterka "kobieta w pomarańczowym kardiganie", która obsesyjnie śledzi i opisuje czytelnikom tytułową bohaterkę. W tej opowieści patrzymy na główną bohaterkę oczami innej i słuchamy o niej historii. Obie zaś wydają się samotne, wyobcowane, istniejące na marginesach, z trudem zarabiające na swoje utrzymanie. Z czasem zastanawiałam się, która jest ciekawsza, istotniejsza i jakie grają role. Jednakowoż obie wydają się żyć poza głównym nurtem, poszukujące, odrzucane, nieakceptowane, a może raczej niewidoczne, choć mocno obserwowane. Ta niewidoczność kobiet jest pochwalana, kulturowo mają być grzeczne, nie wyróżniać się niczym, ciche, usłużne, znoszące napastliwości. Jeśli spróbują stanąć pod prąd tym oczekiwaniom muszą liczyć się z ostracyzmem, napiętnowaniem, wyrzuceniem poza nawias społeczności. Chyba jeszcze nie aż tak odległe?

Wydaje mi się, że ta opowieść pokazuje kobietę w klatce kulturowych wymagań, społecznych oczekiwań, zhierarchizowanych struktur zawodowych, ubranych w kostiumy rytuałów i sztywno wytyczonych ról. Autorka w tej oszczędnej objętościowo książce pokazała ograniczenia i sztywne gorsety, które są przeznaczone dla jednej płci i dużo swobody dla drugiej. Ta książka niesie też ze sobą niepewność, niepokój i zazdrość o wydawałoby się drobne rzeczy, ale wszak te drobiazgi odróżniają nas od siebie i czasami są najważniejsze.

Nie jest to łatwa książka, bo wymaga skupienia i nadążania za drobnymi rzeczami, trzeba wyłapywać niuanse, wyczuwać zmienne akordy. Myślę, że nie każdemu przypadnie do gustu, bo nie ma w niej oczywistości i pozostawia w czytelniku niedopowiedzenia, niemniej warto poznawać nie tylko to co łatwe i proste w odbiorze.

niedziela, 5 stycznia 2025

Światłoczułość - Jakub Jarno

 

Przeczytałam "Światłoczułość" zanim przeczytałam różne rewelacyjne wieści o tej książce, a raczej o jej autorze. Nic z tym nie zrobię, dlatego skupię się na książce, a rewelacje zostawię zainteresowanym nimi.

A wracając do książki, dwoje dzieciaków Witek i Żerka, poznaje się podczas pasionki, zatem mamy wieś i czasy przed II wojną. On stały mieszkaniec tej wsi, znający każdego i wszystko wokół, ona zaś obca, nie z tego "wokół", tajemnicza, oszczędna w rozmowie, tym bardziej wzbudzająca jego zainteresowanie. On pytał, ona nie zawsze odpowiadała, aż któregoś razu powiedziała, żeby uciekał ze względu na zbliżające się niebezpieczeństwo. Ona odeszła, on został, kiedy nadeszło zło udało mu się ukryć, ale potem zobaczył co zrobiono tym, którzy zostali w obejściach, zobaczył co zrobiono jego rodzinie, zwłaszcza kobietom, matce, siostrze. Towarzyszył mu ból, uciekał, znalazł ludzi, którzy go przygarnęli. Ona dowiedziała się, że ocalał i zaczęła  pisać do niego listy, on z pomocą opiekunów zaczął odpisywać i tak trwała ich korespondencja podczas całej wojennej zawieruchy. Dzięki tej korespondencji dowiadujemy się co spotkało tych dwoje podczas wojny, a także już bardzo skrótowo po niej. Dostajemy obrazy, które choć bez jaskrawych kolorów pokazują okropność czasów i miejsc.

To historia opisująca uczucia w strasznych czasach, a jedne i drugie jakby nieco zawoalowane, ukryte, niedopowiedziane. Autor miesza w niej zauroczenie, tęsknotę i miłość z okrucieństwami, podłościami i generalnie z najgorszymi instynktami człowieczymi. Umieszcza bohaterów w różnych sytuacjach, aby ukazać, że człowiek zdolny jest do wszystkiego, czasem wystarcza mu okoliczność, hasło, miejsce, czas, towarzystwo, propaganda, chciwość, lubieżność i wychodzą na  jaw zachowania, których być może przy innych okazjach by nie popełnił, ale w tych realiach jak najbardziej. 

Książka porusza wiele trudnych historycznie wątków, bo autor powracał do niewygodnych faktów, przypominał, że bohaterowie nie zawsze postępowali bohatersko, zaś wśród okupantów nie wszyscy byli potworami. To nie pierwsza taka historia i nie ostatnia.

Książka podzielona jest na dwie części, pierwsza opisująca początek znajomości Witka i Żerki a także moment zagubienia się Witka podczas wielkiej ucieczki przed nadciągającymi represjami, druga to opowieść Witolda Szczombrowskiego o dalszych jego i Żerki losach. 

Mnie ta książka wciągnęła i trzymała do ostatnich stron.