Szukaj na tym blogu

wtorek, 13 maja 2025

Zdrowa architektura - Marta Promińska

 

Marta Promińska zabiera nas w podróż po wiedzy, która może być nowa, a nawet niezrozumiała, bo sama tematyka dopiero raczkuje, a na dodatek książka napisana jest w sposób specjalistyczny lub naukowy, niemniej jest warta rozpoznania, bo zawiera opisy, wymagania i dobre przykłady z obszaru architektury. 

Można sobie zadać pytanie, czy architektura ma cos wspólnego ze zdrowiem. Czy należy rozmawiać o sprawie, skoro cały czas mamy głód mieszkań, a z drugiej strony mieszkania budowane są z "dbałością" o szybkość, a nie detale, zwłaszcza tak dogłębne jak jakość, zdrowe materiały, doświetlenie, nowoczesne rozwiązania i technologie, zieleń wokół. Czy rozmawiać skoro ceny mieszkania dostępne są tylko dla niektórych? Czy wreszcie rozmawiać o budownictwie w ogóle wobec zmieniającego się klimatu i nowych potrzeb społecznych. A może nie powinniśmy rozmawiać o zdrowej architekturze czy budownictwie jako takim, bo wydaje nam się, że ono jest albo powinno być zdrowe? 

W tej książce odkryjecie wiele zaskakujących elementów związanych z budownictwem, autorka starała się pokazać jak obszar budownictwa jest ważny dla zdrowego stylu życia człowieka, jak jest dla nas niedostępny i jakimi ścieżkami trzeba pójść, aby to zmienić. Mamy też dobre praktyki i prognozy na przyszłość.

poniedziałek, 12 maja 2025

Dla dobra dziecka. Szwedzki socjal i polscy rodzice - Maciej Czarnecki

 

Maciej Czarnecki w swoich książkach przybliża istotne kwestie społeczne, które mogą mieć nieodwracalny wpływ na życie jednostki i jego całej rodziny. Patrzy wieloaspektowo na różnice kulturowe i legislacyjne, z którymi zderzają się emigranci przybywający do krajów skandynawskich, zwłaszcza jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi. Zderzenie pojmowania wolności i podmiotowości dziecka oraz roli rodziców jest tak diametralnie różne w Polsce i w opisywanych przez autora Norwegii czy w tej książce, Szwecji, że może okazać się przeszkodą nie do pokonania i argumentem do powrotu.

System szwedzki został pomyślany w ten sposób, aby chronić najsłabszych, a zwłaszcza dzieci, aby je wspierać i umożliwić im dobre warunki do rozwoju i życia. Jedno teoria i legislacja, drugie to praktyka, niemniej suma summarum jak pokazują statystyki Polskiego i Szwedzkiego systemu, to zdecydowanie w tym drugim kraju wygrywa jeśli chodzi o  ochronę dzieci przez agresją ze strony rodziny i najbliższego otoczenia, a także działania struktur socjalnych jako takich. 

W mojej opinii autorowi udało się pokazać na wielu przykładach złożoność problemu, różnice i niezrozumienie przez polskie rodziny systemu socjalnego w kraju do którego uciekają za wygodniejszym życiem. Przyzwyczajeni do innego systemu wartości, "przynależności" i traktowania dziecka borykają się z problemami, których nie rozumieją, albo nie chcą rozumieć. Podejście do dzieci w naszym kraju a w Szwecji to dwa różne światy wartości, u nas przynależność rodzinna jest silna, choćby nie wiem co się działo najczęściej nie wtrącamy się do innych, oburzamy się dopiero po fakcie kiedy dotrze do naszych uszu jakaś tragedia, ale po niej znowu wszystko zostaje w uśpieniu do następnego razu. W Szwecji postawiono tę sprawę na piedestale, uznano, że dziecko jest odrębnym bytem i trzeba dać mu zaplecze wspierające, zwłaszcza jeśli znalazło się w sytuacji zagrożenia jego bezpieczeństwa.
Zarówno w Szwecji jak i w Norwegii, o której autor pisał w swojej wcześniejszej książce, dziecko to odrębny byt, samostanowiący, który ma takie same prawa jak dorosły i nie można stosować względem niego żadnej przemocy, ani zależności. Dziecko jest traktowane jako jedno z ogniw całego systemu społecznego, który ma wyższa wartość niż rodzina - podstawowa komórka społeczna w Polsce.

To zderzenie versus inne sprawy życiowe i problemy wynikające z nieznajomości języka, legislacji, złożoności urzędów, statusu, pracy, innego otoczenia, relacji międzyludzkich nie trudno o kłopoty, niezrozumienie, strach, nieradzenie sobie w tak innym otoczeniu prawno-kulturowym.

Autor przytacza wiele przykładów ingerencji państwa w rodzinę bardziej lub mniej udane, zasadne, zrozumiałe. Pokazuje skrajnie zagmatwane sprawy, ale też takie, które szybko okazały się pomocne, jaskrawe zarówno po jednej stronie jak i po drugiej. Szukał różnych ścieżek wyjaśnienia sytuacji, nie ferował wyrokami, raczej dociekał i doszukiwał się kolejnego dna. Pomimo niedopatrzeń i krzywd popełnionych przez system, nie można stwierdzić, że jest bezzasadny, raczej pomaga i wspiera niż niszczy (z wyjątkami) trzeba tylko umieć w nim się odnaleźć, być spójnym, racjonalnym w wyjaśnianiu problemów, otwartym na wsparcie.

Żaden system nie jest doskonały na co jasno wskazuje autor, niemniej lepiej mieć taki niż żaden, tudzież byle jak działający. Nie jest kolorowo w żadnym, każdy ma cos za uszami, ale warto zrobić rachunek zysków i strat i działać w sposób ciągle doskonalący. Warto zagłębić się w treści, które w solidny i dociekliwy sposób zbiera autor i przekazuje czytelnikom.


Wszystko za życie - Jon Krakauer

 
Książka przeczytana na potrzeby DKK stała się doskonałą kanwą do wielowątkowej dyskusji. Jon Krakauer nawiązując do historii Chrisa McCandless'a oraz wplatając w nią wątki własne i pomniejszych śmiałków ekstremalnych wypraw stworzył pole do rozmyślań, odniesień, a nawet oceny zachowań. Choć nie czytało się tej opowieści łatwo, bo czasem zbaczała na mielizny, to przyznaję, że dała pożywkę do dobrego połowu rozmyślań.
Kilkanaście lat temu obejrzałam film oparty na wycinku z życia Chrisa McCandless'a, a teraz przypomniałam sobie pewne watki, choć mam wrażenie, że były ciekawsze niż w przesłodzonym filmie. Autor jakby nie patrzeć pokazał McCandless'a jako postać nieoczywistą, poszukującą, odkrywającą i wzrastającą do dojrzałości swoich decyzji i przemyśleń. Można było nie zgadzać się z jego decyzjami, ale warto było obserwować jego upór w odkrywaniu innych wartości niż wpinanie się po drabinie społecznej i wirowanie w wszechpanującym konsumpcjonizmie, który w USA wydaje się być "religią narodową", jedyną strategią rozwoju państwa i życia obywateli. 

Autor pokazał bohatera w szerokim obiektywie, dostajemy jego dzieciństwo, możliwości, perspektywy, podejście do obowiązku, rodziny, zapatrzenie w ideały i idee. Widzimy chłopaka, któremu nagle zawalił się pomnik spiżowego ojca, wynoszącego się na szczyty hipokryzji i mocne konsekwencje z nią związane. Widzimy jak Chris zbierał te wszystkie żale, kłamstwa i z jaka siłą to wybuchło, a raczej odwróciło go od rodziny. Podobne losy były udziałem autora, może dlatego umiał patrzeć na szeroko na działania swojego bohatera, nie wrzucił go do jednej szufladki - szaleńca, nieodpowiedzialnego, nieczułego - ale poszukującego, otwartego, życzliwego i pomocnego, acz konsekwentnego i asertywnego. Ciekawie opisywał drogę Chrisa, szukał świadków, zbierał skrawki danych i informacji, podążał czasami wąskimi dróżkami, zacierającymi się, a czasami wręcz gubiącymi się szlakami, aby odnaleźć się znowu po jakimś czasie.

Dociekliwość autora pozwoliła stworzyć opowieść, która otworzyła różne furtki do dyskusji, motywowała do spojrzenia na innych i na siebie pod różnym kątem. Może nie porywa w czytaniu, ale zapada w pamięci.

Kraj, gdzie nigdy się nie umiera - Ornela Vorpsi

 

Za sprawą Orneli Vorpsi powróciłam do komunistycznej Albanii, w której wszyscy obywatele mieli jedną matkę - "partię", a kochała swoje dzieci na zabój, roztaczając nad nimi totalną kontrolę, wtłaczając je w totalną schematyczną "opiekę" i stereotypy.
Autorka powraca do wspomnień z lat swojego dzieciństwa i nastoletniości, z których pamięta uprzedmiotowienie kobiet, napiętnowanie ich silną kontrolą obyczajową, kulturową i systemową, wymagania i obowiązki jakie im były przypisane tak na poziomie domowym, rodzinnym jak i społecznym. Odkrywa bezwzględność systemu stworzonego przez ówczesnego przywódcę Albanii Envera Hodżę, który swoją doktryną przeniknął do świadomości i sumienia każdego obywatela. Zastraszył i zamknął, dosłownie i w przenośni, Albańczyków w "najlepszym" miejscu na ziemi, raju, w którym jest wszystko co potrzebne do szczęśliwego życia, pod warunkiem, że bezgranicznie zaufa się partii i jej przywódcy. Ograniczył przemieszczanie się pomiędzy regionami, zakazał wyjazdu poza granice państwa, karał okrutnie nie tylko niepokornych i nieoddanych sprawie, ale także ich rodziny do kolejnych pokoleń. 

Autorka w swoich opowiadaniach powraca do swojej rodziny, babki, która strofowała ją, ganiła i piętnowała mianem dziwki, do matki ciepłej i serdecznej tylko podczas choroby córki, dziadka, który w systemie nowego władcy nie miał pracy i tęsknie powracał do czasów "włoskich", ojca skazanego na obóz pracy. Opisuje sąsiadów, mężczyzn i kobiety, ich upadek, albo awans społeczny, uchyla rąbek "tajemnicy" rozwiązywania niepożądanych ciąż. Powraca do relacji i atmosfery w szkole, agresji nauczycieli względem uczniów, piętnowania, karania, wyśmiewania. Dowiadujemy się o obowiązkowych ćwiczeniach wojskowych dla uczniów i warunkach tam panujących.

Opowieści tchną wieloma emocjami, te realistyczne, przeplatane tymi nieco oderwanymi od rzeczywistości, duchowymi, potrzebnymi żeby przetrwać w tej strasznej codzienności. Mimo siermiężnej codzienności, inwigilacji, silnie nasyconych negatywnych i stereotypowych obyczajów z książki tchnie jakaś nostalgia, tajemniczość, upleciona z marzeń i poszukiwań radości w małych sprawach.
Dla mnie ciekawa lektura, warta tej chwili czasu. 

poniedziałek, 28 kwietnia 2025

I (nie) żyli długo i szczęśliwie. Najgorsze rozstania w historii - Jennifer Wright

 

Miłość ma to do siebie, że w miarę upływu czasu zmienia swoje oblicze, powszednieje, konserwuje związki, rozbraja je, lub  niszczy - emocjonalnie, fizycznie lub w dwójnasób. Często ludzie trwają w nieudanych związkach, niszczących, zniewalających, czasem rozstaja się po cichu, a czasami z wielkim przytupem, i właśnie o takich rozstaniach jest ta książka. 
Może to nie jest jakaś porywająca książka, choć czyta się lekko, ale kilka faktów było zaskakujących i wbijało w osłupienie, a także po raz kolejny można było dowiedzieć się, że ludzie to istoty przedziwne i nieprzewidywalne.
Autorka wybrała trzynaście rozstań z różnych wieków, począwszy od antyku do współczesności, z różnych zakątków globu. Były drastyczne, przedziwne, smutne i osłupiające, wiele zadziwiających i intrygujących?!
Język lekki, z historycznymi wstawkami i humorystycznymi dopowiedzeniami autorki, nadającymi im czynnika gawędziarko-swojskiego (co mnie akurat bardziej przeszkadzało niż bawiło). Ogólnie można przeczytać w chwili wolnej...

Z nieba spadły trzy jabłka - Narine Abgarjan

 

Piękna, sensualna, nieco magiczna, z ciekawymi symbolami, ale przy tym zwyczajna, bo o ludziach, którzy żyją gdzieś w górach, w małej oddalonej od cywilizacji wiosce, przyjmują z pokorą wszystko co daje im Bóg, choć smucą się i płaczą z powodu nieszczęść swoich najbliższych i sąsiadów podnoszą się z tego i żyją dalej bo tak trzeba, skoro przyszło im przetrwać. Mieszkańcy wioski żyją w zgodzie z naturą, uczciwie pracują, wspierają się w różnych sytuacjach, pocieszają. Każdy z nich ma jakąś bardziej lub mniej wyrazistą role w społeczności, a choć nie są idealni każdy to rozumie i przyjmuje. Może się wydawać przerysowaną opowieścią, nieco baśniową historią, nieprawdopodobną, rozważaniem o znikającym świecie, nie zawsze barwnym, szczęśliwym, ale trwającym pomimo. W tej książce smutek przeplata się z radością, żal z ukojeniem, troska ze spokojem, a na przedzie idzie nadzieja i wiara w cos co jest trwalsze i mądrzejsze niż wszyscy ludzie razem wzięci. Znajdziecie w tej książce symbolikę, znaki, zadumę, ale także niezłe dawki humoru, które rozbrajają te smutniejsze nuty, ot życie.

Zatopiłam się w tą opowieść bez reszty, czułam emocjonalnie losy bohaterów, widziałam oczami wyobraźni ich przeżycia. Oderwałam się od tego co za oknem, przeniosłam w krainę pięknej przyrody, targanej niepokojami i nieszczęściami, która mimo wszystko trwa gdzieś i daje wiarę w człowieka. Dla mnie ta społeczność była kluczem do nadziei i trwania. W opowieści nie brakuje tęsknot za bliskimi, co to odeszli z różnych powodów: głodu, wojny, zapadnięcia się części wioski, chorób, starości, co jest bardzo smutne, a z drugiej strony niezwykłe jest przeżywanie tej straty, szukanie pocieszenia, wyjaśnienia, utulenia, determinacji działań. 

Piękne, acz proste opisy codzienności i ludzi dawały rozkosz z czytania: "Gwiazdy jeszcze nie zdążyły zgasnąć na niebie, a poranne pszczoły, pracowicie brzęcząc, już leciały na spotkanie z budzącymi się roślinami, pieśń na cześć nowego dnia świergotały zakochane ptaszki. Świat był piękny i spokojny, świat radował się i wesoło śpiewał niczym wykąpane i nakarmione po długim dniu dziecię. Powietrze dźwięczało rześko i donośnie, powietrze przelewało się kropelkami. Powietrze unosiło się, wypełniało, przepływało, pluskało, oddychało i... pachniało." (str. 121) A czym pachniało i co działo się w wiosce tego warto się samemu dowiedzieć sięgając po tą książkę. Cudna.

niedziela, 27 kwietnia 2025

Dzieci Jagiellonów. Zygmunta Starego i Barbary Zapolyi losy podług Elżbiety Jagiellonki w 1517 roku spisane - Dorota Pająk-Puda

 

Kolejne godziny spędzone z książką Doroty Pająk-Puda, to kolejne zanurzenie się w czasy Jagiellonów. Autorka skupiła się tym razem na dzieciach Anny Rakuszanki i Kazimierza Jagiellończyka. Opowieść zaczyna się w 1505 roku, zaś narratorką jest ich najmłodsze dziecko, córka Elżbieta, która wspomina braci i siostry, którzy już pomarli lub umierali w trakcie trwania opowieści. Elżbieta mocno skupia się na swoim bracie Zygmuncie, choć nie brakowało wspomnień o siostrach Barbarze i Zofii oraz bracie Aleksandrze. 

Autorka przedstawiła swoją główną bohaterkę jako kobietę mądrą, szlachetną, urodziwą i empatyczną. Elżbieta według opowieści była kobietą gospodarną, ze zdolnościami organizatorskimi i zarządczymi, tak swoich ziem, jak i Wawelu podczas nieobecności króla. Nie zapominała o biednych i pokrzywdzonych przez los, ceniła także skromność i prawość najbliższej świty. Będąc kobietą, która miała obowiązki względem rodu wyprosiła u brata, aby nie wydawał jej za mąż tylko ze względu na układy polityczne, co jej się udało. Kochała wiernie i naiwnie jednego, a kiedy wreszcie po trzydziestce wyszła za niego za mąż, czar prysł, bo małżonek okazał się nie takim jak zakładała. Umarła tak jak jej bratowa, eteryczna królowa Barbara Zapolya, przy/po porodzie.

"Mętne wody Wisły unoszą się, sięgając mych stóp, piersi, ust. Nic mi nie ostało, prócz pustki i ciszy. Bo widzisz Zofio, Regino, Barbaro, Jadwigo... odchodzimy nieważne. Po nas nic nie ostaje. Znikamy. Przepadamy. Jak oddech na wietrze." (str. 318)

To była szczególnie ciekawa pozycja, właśnie ze względu na narratorkę, najmłodszą, niewiele znaczącą, przywiązaną do rodziny królewnę, która często musiała sobie radzić sama, pozostawiona nie tyle bez opieki ojca, czy braci, ale nawet wobec obowiązków ich wsparcia, czy nawet zastępowania w pewnych działaniach. Była wielbicielką pisma, druku i własnego języka, to chyba w prostej linii po swojej babce Zofii Holszańskiej.

Podsumowując, ja jestem znowu zadowolona z książki tej autorki.

wtorek, 22 kwietnia 2025

Suknia i sztalugi. Historie dawnych malarek - Piotr Oczko

 

Kolejna książka profesora Piotra Oczko zachwyciła mnie, pochłonęła i wciągnęła w historie kobiet z XVI, XVII i XVIII wieku, które zajmowały się malowaniem: portretów, martwej natury, alegorii, scen biblijnych, miniatur a także rytownictwem, rzeźbiarstwem i architekturą. Autorowi udało się przedstawić bardziej szczegółowo lub chociaż wspomnieć o ponad stu artystkach europejskich, ostatni rozdział poświęcił artystkom polskim. W książce umieszczone zostały kopie kilkudziesięciu pięknych obrazów opisywanych twórczyń i kilkunastu twórców, którzy korespondowali z przybliżana przez autora artystką. 

Autor wciąga w życie artystek ich twórczość, zainteresowania, talenty i możliwości. Co ważne jego szeroki wachlarz artystek nie ograniczył się do tych najbardziej już odkrytych i poznanych: Sofonisby Anguissoli, Artemisii Getileschi, Mary Beale, Marii Sibylla Merian czy Angelicy Kauffman, ale wiele, wiele innych: Rosalba Carriera, Anna Dorothea Lisiewski-Therbusch, Louise-Elisabeth Vigee Le Brun, Rachel Ruysch, Josefa de Obidos, Gesina ter Borch, Judith Leyster.....

Ich losy były bardzo ciekawe i tak rozmaite jak tylko mogły być w obliczu czasów, wychowania córek, obyczajów, praw i zobowiązań. Niektóre z artystek były cenionymi, dobrze wynagradzanymi i rozpoznawalnymi gwiazdami, inne rzemieślniczkami, które również świetnie sobie radziły, były też takie, które miały trudne życie, zmagały się z niezgodą rodzin na ich zainteresowania, klepały biedę, musiały uciekać przed niepokojami, żyły skromnie, krótko, długo, pamiętane, szybko wymazane z kart, itd.

Piękna, wciągająca, ubarwiona przepięknymi fotografiami dzieł. Dla amatorów sztuk pięknych perełka. Polecam gorąco.


Sonka. Ostatnia żona Jagiełły - Dorota Pająk-Puda

 

Kolejna książka Doroty Pająk-Pudy za mną, tym razem udało mi się przeczytać "Sonkę. Ostatnią żonę Jagiełły". Z pewnością sięgnę po kolejne między innymi dlatego, że autorka trzymając się faktów tworzy formę zbeletryzowaną, która jest bardzo atrakcyjna w odbiorze, trzyma się chronologii, a co najważniejsze opowiada o kobietach, które miały niewątpliwy wpływ na losy naszego kraju w poprzednich wiekach. Przybliża królowe, które zazwyczaj są pomijane na lekcjach historii, a szkoda, bo ich życie, choć poddane określonym celom i zobowiązaniom było ciekawe, pełne wyzwań, radości, smutków, szczęścia lub odrzucenia, spokojne lub pełne burz na różnych poziomach. Królowe, które przyjeżdżały z różnych stron Europy przywoziły nowości w obyczajach, zachowaniach, diecie, kulturze i upodobaniach. Wnosiły jakiś powiew w mury zamku na Wawelu i jego koterie.

Sonka, czyli Sonka (Zofia) Holszańska została wydana za króla Władysława Jagiełłę w wieku 17 lat, kiedy on miał już lat 70. Od samego początku nie miała łatwo, ze względu na wiek, charakter króla i niezbyt przychylny dwór. Miała do spełnienia jedną rolę, urodzić następcę tronu, a kiedy jej się to udało, a nawet zdublowała zadanie, część najwyższych i wpływowych urzędników wysunęła przeciwko niej oskarżenie, że to nie są synowie Jagiełły. Będąc młodą, najczęściej samotną i odsuniętą od spraw królestwa młodą kobietą, obserwowaną, sterowaną, której ukochane dzieci też nie były w pełni jej, łatwo nie miała. Niemniej radziła sobie jak mogła, uczyła się, zbierała doświadczenia i starała się realizować jako matka, królowa, gospodyni i zarządczyni nadanego jej przez króla majątku.

Sonka opowiada o swoim życiu, podobnie jak inne bohaterki tej autorki w sposób wciągający. Podążałam jej krokami, a ona odsłaniała coraz to nowe zakamarki z życia piętnastowiecznej Polski, a przede wszystkim jej rodziny i dworu. Przybliżyła nieco historie swoich sióstr i władców ówczesnej Europy. Kolejna udana wyprawa do przeszłości.  

niedziela, 13 kwietnia 2025

Córki chmur. O kobietach z Sahary Zachodniej - Lena Khalid


 "-Gdy obserwuję, co się dzieje na świecie, jak ignorowane są Jemen, Liban, Irak czy Palestyna, nabieram przekonania, że skoro im społeczność międzynarodowa nie tylko nie pomaga, ale jest współwinna ich sytuacji, z Sahrawi będzie jeszcze gorzej - mówi z goryczą. - Jeśli więc Palestyna nie może liczyć na ochronę, jak mielibyśmy na nią liczyć my? Nie, teraz już nie mam nadziei." - słowa Omeima Abdeslam - Przedstawicielka Front Polisario przy ONZ i innych organizacjach międzynarodowych w Genewie (str. 228)

Sahara Zachodnia nigdy nie została w pełni zdekolonizowana, bo od razu po "wyjściu" Hiszpanii z tych terenów, przejęło ją Maroko i Mauretania (1975) za zgodą Hiszpanów, do tej pory te dwa państwa są okupantami. Oczywiście mają tam swoje interesy, bo Sahara Zachodnia jest bogata w fosforyty, ropę i złoto, a także ma dostęp do linii brzegowej, zatem jest łakomym kąskiem dla tych, którzy wykorzystują układy na najwyższych szczeblach, aby nie pozwolić na wybicie się głosu Sahrawi. Oni walczą, ale nie mają wystarczających pieniędzy, aby płacić lobbystom i politykom tak jak, np. czyni to Maroko. Sahrawi w 1973 roku powołali Front Polisario (ruch narodowowyzwoleńczy), który do dzisiaj jest uznawany przez ONZ za organizację reprezentującą wolę ludności Sahary Zachodniej. To jest jedyna organizacja, która działa w imieniu i dla Sahrawi, nie tylko na miejscu poprzez zarządzanie obozami dla uchodźców, walkę za marokańską armią, a także po utrzymywanie relacji dyplomatycznych z partnerami międzynarodowymi, a także poprzez przedstawiciela przy ONZ. Walka o niepodległość trwa, ale czy ma jakieś, kiedyś szanse? 

Lena Khalid napisała książkę o kobietach Sahary Zachodniej, które starają się "normalnie" żyć, wychodzić za mąż rodzić dzieci, działać na rzecz społeczności, chociaż nie jest to ani naturalne, ani bezpieczne dla nich i całego narodu. Niektóre wspominają swoje dzieciństwo kiedy jeszcze mogły razem ze swoimi rodzinami swobodnie przemieszczać się po Saharze, inne już nie pamiętają tej rozkoszy wolności, ale znają te opowieści. Niektóre ze świadectw są o walce i bólu tak fizycznym jak i emocjonalnym związanym z okupantem, niektóre o marzeniach, codziennym losie, miłości, mężczyznach, dzieciach. Bohaterki to paleta barw i emocji, niektóre skromne, inne rozgadane i otwarte, albo te, które doznały potwornych krzywd ze strony marokańskich żołnierzy. Dostajemy obraz ludzki, społeczny i polityczny. Kobiety wyłaniające się z kart tej książki bronią swojej kobiecości, niezależności, chcą spełniać się nie tylko rodzinnie, ale także społecznie i politycznie, są silne i nie podają się pomimo różnych przeciwności.

Autorka przybliżyła bardzo ciekawą społeczność, która mimo iż wyznaje islam wprowadza parytet kobiet do wielu instytucji, w której kobiety mogą rozwodzić się i ponownie wychodzić za mąż, które mają prawo do opieki nad dzieckiem po rozstaniu z mężem, i co ciekawe Saharyjki wychodząc za mąż rzadko idą do rodziny męża. Mężczyźni mają obowiązki, które w przypadku innych wyznawców islamu przypisane są tylko kobietom.

Ta książka była nasączona różnymi zapachami i kolorami, można było poczuć gorący klimat pustyni, piasek pod stopami, perfumy, którymi spryskuje się panny młode, uzmysłowić sobie smak miętowej herbaty, wyobrazić barwne stroje kobiece (malhfy) i malowidła z henny na ich ciele. Można też poczuć fetor cierpiących i zbitych ciał, przetrzymywanych miesiącami i latami w zapchlonych norach więziennych. Te opowieści są bardzo sensualne i przenoszące do tych historii. Na końcu książki można znaleźć piękne i kolorowe zdjęcia, które dopełniają wyobrażenia w trakcie czytania.

Dla mnie była to bardzo ciekawa historia, dająca nową wiedzę na kolejne niesprawiedliwości tego świata. Myślę, że każdy znajdzie w tej historii tez coś dla siebie. Polecam.

wtorek, 8 kwietnia 2025

Przez błękitne pola - Claire Keegan

 

Sięgnęłam ponownie po książkę Claire Keegan i ponownie była to dla mnie przyjemność z czytania. Tym razem autorka zabiera nas w osiem różnych historii. 

Historie przedstawione przez autorkę dzieją się w Irlandii niosąc w sobie spory ładunek emocjonalny, większość z nich była dla mnie wzruszająca, inne spowodowały zadumę, albo smutek. Bohaterowie to kobiety i mężczyźni, starsi i młodsi, którzy doznali straty, samotności, jakiejś pustki, beznadziei, a nawet krzywdy uświadomionej bardziej lub mniej. Przyczepieni do miejsc lub ludzi, toksycznych, albo i nie, toczą swoje życie nie wiedząc jak je wypełnić czymś ciekawszym, bliższym, swoim. 

Autorka w swoich historiach zawarła też nienachalne piękno i urok Irlandii, nie zapomniała o tradycjach zwyczajach i jakże by inaczej religii, która snuje się jak dym, i choć jest echem dawnej siły, to cały czas oddycha i drzemie. Opowiadania przenika jakaś nostalgia i melancholia, pozostawiająca przestrzeń na własne przemyślenia i emocje.

Przyznaję, że jedno z tych opowiadań do mnie nie trafiło, ale pozostałe przypadły mi do gustu, mam nadzieję, że niektóre zostaną na dłużej. Proza Claire Keegan jest zdecydowanie warta lektury, czekam na kolejne przekłady jej książek.

Najgorsze randki świata i kilka udanych - Agata Romaniuk

 

To niewielka książeczka do szybkiego poczytania. W mojej opinii to garść obserwacji i własnych doświadczeń z randkowania z osobami z portali randkowych. Dla mnie była dość interesująca, zaskakująca, ale też przygnębiająca, bo ze względu na zachowania ludzi nie napawała optymizmem. Agata Romaniuk opisała zasady działania portali randkowych, przybliżyła liczby i fakty z tej przestrzeni.

Zasadniczą część książki podzieliła na dwa obszary: "Ona" i "On" opisując doświadczenia obu płci ze spotkaniami w realu z ludźmi, z którymi zaczepiają się w wirtualnej rzeczywistości bazując tylko na zdjęciach, często wydumanych, albo nie mających nic z rzeczywistością. Opisywane przez autorkę spotkania to wachlarz różnorodności: charakterów, wyglądu, zachowań, i całej reszty. Tego nie warto opisywać, żeby nie zakłócić odbioru przyszłym czytającym.

Książka zawiera też walor edukacyjny, bo autorka pokusiła się na rozmowy o randkach ze specjalistami z różnych dziedzin: socjologii, psychologii i seksuologii, które rzucały światło na przytaczane przez autorkę zachowania randkowiczów. Ich opinie to tylko wycinek z zachowań społecznych ludzi. 

Dla mnie smutne jest to, że tak wiele rzeczy zostało spłycone, sprowadzone do wersji instant, w której tak wiele rzeczy nie ma znaczenia, a inne są na wyciągnięcie ręki, od zaraz, natychmiast. Relacje między ludzkie zaczęły przybierać kształt diet pudełkowych na zamówienie, albo pokoi na godzinkę. Po spożyciu wyrzucamy opakowania, zamykamy drzwi i czekamy na następne dostawy. Spłyciliśmy tak wiele obszarów naszego życia, zamieniliśmy w „chwilówki”, że ja osobiście nie wiem jak się w tym odnaleźć.
I choć wiem, że bywa też inaczej i na portalach randkowych odnajdują się miłości, to i tak smutek nad stanem ówczesnego człowieka mnie przygnębia.

poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Zmiany klimatu - Joseph Romm

 

Joseph Romm w swojej książce pokazał wszystko to co powinniśmy wiedzieć  o zmianach klimatu i jego skutkach dla naszego gatunku. Przedstawił w rozdziałach podstawy klimatologii, jak się mają ekstremalne zjawiska pogodowe do zmian klimatu i jaki mają wpływ na siebie. W przejrzysty sposób wyjaśnił prognozy co do wpływu różnych zjawisk na zmiany klimatu. Jak unikną najgorszych skutków i jak w tym mogą pomóc przyjęte regulacji i agendy. Co robią różne kraje wobec zmian klimatu. Jaka jest rola czystej energii i wreszcie jak zmiany klimatyczne wpłyną na nas ludzi, w różnych regionach świata i jak jednostki mogą działać, aby zapobiec najbardziej negatywnym skutkom tych zmian.

Dlaczego warto przeczytać ta książkę, bo autor to uznany fizyk z MIT ((Massachusetts Institute of Technology) i popularyzator nauki, bo pokazuje szeroko i dość zrozumiale wszystkie aspekty tego zjawiska, bo nie ogranicza się do jednostronnych opinii i obserwacji. Autor zadaje pytania i udziela na nie odpowiedzi, opierając się na różnych badaniach i powołując się na wielu badaczy. Udało mu się pokazać szerokie spektrum zagadnienia. Szuka rozwiązań, właściwych wyjść z niewesołej sytuacji, tłumaczy, wskazuje na rafy i przeszkody informacyjne i prowadzonych lub nie działań.

"To czego klimatolodzy obawiali się przez dziesięciolecia, zaczyna się teraz spełniać: przepychamy system klimatyczny przez niebezpieczne punkty krytyczne" (str. 32) Klimat to sieć skomplikowanych powiązań, z których każde ma znaczenie, a naruszenie ich powoduje poważne skutki. Mam obecnie do czynienia z "meteorologicznie oszałamiająca kombinacją składników", które potęgują zjawiska: burz, huraganów, opadów, suszy, fal sztormowych itd. 

Autor poświęcił trochę czasu, aby pokazać czytelnikom jak zmiany w poszczególnych obszarach wpływają nie tylko na zachowania społeczności, ale także jednostki. Zmiany klimatu będą miały olbrzymie konsekwencje dla zdrowia każdego z nas, nie tylko dlatego, że jesteśmy istotami stałocieplnymi i każdy stopień wyżej osłabia naszą wydajność i radzenie sobie z codziennością i pracą zawodową, ale także zmienia wzorce chorób i infekcji przenoszonych przez owady, zmniejszające się zasoby wody pitnej i żywności ze względu na niższe plony i mniej miejsc do upraw, bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia z powodów zjawisk pogodowych, zwiększającej się populacji i kurczących się miejsc do życia, w związku z tym wojen i konfliktów, bezbronności słabszych i biedniejszych. 

Podcinamy gałąź na której siedzimy, nie tylko nic nie robiąc, ale niszcząc np. bioróżnorodność, rozszerzając nasze miejsca zamieszkania kosztem innych mieszkańców tej planety. Nie inwestowanie w przeciwdziałanie zmianom klimatu to ogromne koszty ludzkie, przyrodnicze i finansowe.  Autor pokazuje kierunki i obszary, w których powinniśmy pójść i w których szukać rozwiązań do polepszenia sytuacji, którą sobie zbudowaliśmy. "W nadchodzących dziesięcioleciach coraz więcej pieniędzy i zasobów oraz ludzi będzie potrzebnych do dostosowania się do wszelkich zmian klimatycznych, których nie powstrzymamy, oraz do powstrzymania ich pogłębiania się." (str. 287) 

Warto sięgnąć po ta książkę, bo jest bardzo kompleksowa i napisana językiem semi-naukowym. Pokazuje zmiany klimatyczne z poziomu globalnego, lokalnego i jednostki co pomaga zrozumieć, że to nie jest problem kogoś, czyjś, gdzieś daleko, to jest sprawa tu i moja.

Kobieta, która kochała owady - Selja Ahava

 

Selja Ahava bazując na życiu i dokonaniach naukowych Marii Sibylli Merian stworzyła nieśpieszną opowieść o tej prekursorce entomologii. Żyjąca na przełomie XVII i XVIII wieku badaczka, głównie owadów, wiedzie czytelnika po ścieżkach swojego życia osobistego, swoich odkryć i przemyśleń.  To opowieść o talencie, ciekawości i nieustępliwości w odkrywaniu. Maria przecierała ścieżki badaczki w czasie kiedy kobiety były palone na stosie, kiedy ich zadaniem było wyjście za mąż i rodzenie dzieci. Miała w swoim życiu trochę szczęścia, bo na jej drodze stanął ojczym, który zauważywszy talent pasierbicy wspierał ją w nim, dopingował i dawał przestrzeń do rozwoju. Pasja Marii najczęściej spotykała się z niezrozumieniem, ale ona konsekwentnie i nie zważając na opinie innych badała i opisywała swoje obserwacje. Swoje obserwacje przelewała na papier w formie nie tylko obszernych opisów, ale także przepięknych i bardzo szczegółowych ilustracji. Pasja gnała ją w różne miejsca świat skąd przywoziła okazy do badań i opisów. Jej przepiękne ilustracje cieszyły się dużym zainteresowaniem ówczesnych, ale i obecnie budzą zachwyt swoją dokładnością, detalami i kolorami. Jej zbiory i opracowania były bardzo obszerne i bogate, a choć z czasem pokryły się kurzem, to w drugiej połowie XX wieku została przywrócona światu, a jej prace fascynują i zachwycają.

Ówczesnym wydawało się, że ciekawość Marii była co najmniej dziwaczna, bo jak można interesować się owadami, które są nieciekawe, często przerażające i mało pożyteczne. Ją jednak fascynowała ich nieoczywistość, która była złożona, wieloetapowa, zagadkowa. Bohaterka tej książki potrafiła obserwować swoje obiekty badawcze przez wiele tygodni a nawet lat, była cierpliwa i absolutnie oddana tym obserwacjom. Generalnie fascynowała ją natura z jej złożonością, cyklami życia i mądrością, której człowiek zwłaszcza w dzisiejszych czasach w znaczącej części się wyparł.

Autorka otworzyła w swojej książce barwny i tajemniczy świat Marii badaczki i odkrywczyni, podróżniczki oddanej bez reszty swojej pasji. Prowadziła czytelnika przez jej odkrycia i przemyślenia, analogie i różnice. Pomimo wsparcia ze strony ojczyma, Maria musiała spełnić ówczesne oczekiwania co swojej roli w społeczeństwie, czyli wyjść za mąż i urodzić potomstwo. Badaczka spełniła te oczekiwania, ale nie przyniosły one pożytku zwłaszcza dla niej i dla córek. Maria poświęcała i oddawała swoim badaniom mnóstwo czasu, nie miała umiejętności i potrzeby zajmowania się dziećmi, nie umiała odnaleźć się w oczekiwaniach względem niej, rola żony i matki była nie dla niej, pomimo, że sztywne normy jej to narzuciły nie odnalazła się w nich mentalnie i fizycznie. Z mężem nie znalazła porozumienia, zaś córki czuły się odrzucone. 

W książce autorka wykorzystała część biografii o Marii przeplatając ją opowieściami czysto fabularnymi. Autorka chciała pokazać, kierując się pasją i odkryciami Marii, jak sama bohaterka przechodzi transformację, zyskuje świadomość i autonomię. Dojrzewa na kartach książki, odkrywa siebie, buduje swoją wartość i swoje możliwości. Przepoczwarza się, przemienia, rozrywa ciasny kokon, aby zacząć żyć w najbardziej dojrzałej formie. Jej obserwacje są bardzo dociekliwe, uważne i ponadczasowe. Przemiana i przejścia do innych stanów często są niełatwe, a wręcz bolesne, ale dzięki temu bohaterka osiąga swoją pełnię dojrzałości i człowieczeństwa.

To książka niejednoznaczna, która oparta na życiorysie badaczki nie trzyma się go w szczegółach, jest oparta na jego ramach i skupia się na symbolicznych etapach, natury i życia. Bohaterka książki to ciekawa kanwa do przemyśleń nad własnym życiem, zmianami jakie w nim zachodzą, dojrzewaniem. To obraz natury, która została w moim odczuciu odstawiona na boczny tor, bo skupiliśmy się jako ludzie na technologii i technice, przysparzając sobie tym wiele problemów i zapominając o tym co jest najważniejsze. To wiele filozoficznych przemyśleń nad sensem życia.

Autorka stworzyła magiczną opowieść o niebywałej pasji, która pozwoliła kobiecie odkrywać siebie, przełamywać bariery i inaczej patrzeć na jej rolę. Autorka motywuje nas do zadawania pytań nad podziałami i prawami ludzi podzielonych na płeć, przypisanych im ról i oczekiwań, wolności, spełnienia i realizacji na różnych obszarach życia.

Książka może nie jest najłatwiejsza w odbiorze, niemniej mnie wciągnęła w swoją barwność, magię i oniryczność.

niedziela, 30 marca 2025

Veronica i pingwiny - Hazel Prior

 

Autorka od pierwszych stron wciągnęła mnie w swoją książkę, przekonała fabułą, przeniosła do odległej krainy dosłownie i w przenośni. Powieść pasuje do kominka, pledu i filiżanki kawy lub herbaty. Jest w niej radość, smutek, wspomnienia, przygoda i tematy do przemyśleń, refleksji, a może nawet wyciągania wniosków. Nie nudziłam się ani przez chwilę, może w nielicznych miejscach wydała mi się nieco naiwna lub nierealistyczna, ale nie umniejszyło to całości. 

Od pierwszych stron polubiłam główną bohaterkę, z jej stanowczymi choć czasami zmiennymi decyzjami, poważną, nieco apodyktyczną, twardo stąpającą po ziemi, dziarską i pełną energii starszą panią. Pozazdrościłam Veronice siły i wytrwałości, z którymi podejmowała decyzje i wykonywała swoje postanowienia, nie czekając na "kiedyś", podjęte plany realizowała najszybciej jak się dało. Pozostali bohaterowie, każdy na swój sposób, to ciekawi i sympatyczni ludzie, mający coś do zaoferowania czytelnikowi. A tytułowe pingwiny (Adeli) to bez dwóch zdań godni szerokiej uwagi mieszkańcy Antarktyki.

Autorka prowadzi nas dwoma warstwami opowieści, tej aktualnej, kiedy to Veronica McCreedy działa, bo chce jeszcze załatwić ważne sprawy, nie zostawiać nieuporządkowanych obszarów po sobie, oraz tej z młodzieńczych lat bohaterki, jej losów wojennych i dalszych. Dzięki dziennikowi, który czyta jej odnaleziony wnuk, dowiadujemy się, dlaczego stała się twarda i cyniczna, dlaczego nie potrzebuje ludzi i ich bliskości, dlaczego nie uroniła przez większość życia ani jednej łzy i nie dała się "złamać" słabościom. Veronica "kupiła" mnie swoim podejściem do natury, szacunkiem do otaczającej ją przestrzeni, dbałości nie tylko o swój prywatny kawałek, ale patrzenia szerzej. Przypomniała mi jak bardzo lubiłam oglądać programy przyrodnicze Davida Attenborought czy Michała Sumińskiego. 

Autorka swoimi postaciami pokazała, że nie ma co oceniać człowieka po pierwszych słowach i wstępnym zachowaniu, bo większość ukazuje swoje prawdziwe "ja" dopiero przy bliższym kontakcie. Ludzie z powodu różnych przeżyć przywdziewają rożne maski, które w wyniku pewnych okoliczność czy sprzyjających zdarzeń opadają i ukazują ich przyjemniejsze strony. 

Nie będę nawet pokrótce przybliżać fabuły, bo naprawdę warto przeczytać samemu. Namawiam i polecam wyruszyć w podróż życia Veronicy McCreedy.

środa, 26 marca 2025

Początek końca?: rozmowy o lodzie i zmianie klimatu - Julita Mańczak, Jakub Małecki

 

Dla mnie to znakomita pozycja popularno-naukowa zaproponowana przez dwoje absolwentów UAM w Poznaniu. Rozmówcy zabierają nas w podróż po problemach naszej planety, które jak w soczewce widać w lodowcach i lądolodach. Ona oddana tematyce, on glacjolog i fascynat tych zimnych olbrzymów opowiadają nam bardzo ciekawe i ważne rzeczy o lodzie. Do początkowego dialogu wciągają innych, zapraszają glacjologów: profesora Jona Ove Hagena z Uniwersytetu w Oslo, Julie Brigham-Grette profesorkę z Uniwersytetu Massachusetts w Amherst, fizyczkę atmosfery Aleksandrę Kardaś, glacjonautę Piotra Pustelnika, wspinacza, zdobywcę Korony Ziemi. Autorzy zawarli zdjęcia, rysunki, klisze dotyczące badań, zamieścili też kompendium wiedzy o lodzie, zakreślili wizję przyszłości w 2030, 2040, 2050, pokazujące na faktach i zmianach w procesach naturalnych Ziemi, że jeśli nic nie zrobimy, aby poprawić ich sytuację, zatrzymać negatywny wpływ na klimat, to się nam rozsypie i będziemy żyć w znaczniej mniej przyjaznych warunkach niż obecnie. Na zakończenie otrzymujemy refleksje i nikłe nadzieje na przyszłość. Podróżujemy dzięki autorom na Arktykę, Antarktydę i w Himalaje.

Na co dzień nie myślimy o naturze i wielu zjawiskach, które mamy wokół, ale kiedy im się przyjrzeć można dostrzec gołym okiem zmiany. Jeśli czegoś nie rozumiemy to warto skorzystać z ekspertów: naukowców i badaczy, bo oni zawodowo przyglądają się światu. Żeby znaleźć informacje czy odpowiedzi na pytania szukają informacji wszędzie, np. w osadach, które pozwalają spojrzeć na naturalną zmienność klimatu "Jako środowisko naukowe udokumentowaliśmy, że potrzeba bardzo niewielkiego ocieplenia, aby spowodować wielka zmianę w systemie, na przykład stopić lądolody, lodowce i zmarzlinę. Obszary polarne są niezwykle czułe." (str. 90) "Nawet półmetrowy wzrost poziomu morza ma ogromne znaczenia dla ludzi żyjących na terenach nisko położonych i sprawia, że stają się bardziej narażeni na sztormy, tajfuny i huragany. Wiąże się też z ogromnymi kosztami dla infrastruktury lokalnych miast. Kolejny problem polega na tym, że wraz z ociepleniem Arktyki zmienia się to, jak bardzo pozakrzywiany jest prąd strumieniowy." (str.91)  Wraz z ocieplaniem się klimatu zmieniają się zjawiska pogodowe, tam gdzie było zimno zaczyna robić się gorąco i na odwrót. Mieszkający tam ludzie, zwierzęta i rośliny nie są na takie zmiany gotowe.

Ważne jest, aby pamiętać, że spada aktywność słońca, zatem to nie ono jest odpowiedzialne za zmiany klimaty. Czyli wzrok należy skierować na wzrost emisji gazów GHG (cieplarnianych).

Dlaczego lądolody są takie ważne, bo "Im więcej jasnych powierzchni, na przykład lodu i chmur, na planecie, tym więcej promieniowania odbija ona w kosmos, a więc tym mniej go pochłania. To bardzo mocne sprzężenie zwrotne." (str. 113) Dlatego dbanie o lodowce i lądolody leży w naszym żywotnym interesie. Jeśli się roztopią to na przestrzeni tysięcy lat mogą się odbudować, ale raczej nie będzie nam to dane zobaczyć, bo nas zwyczajnie na Ziemi nie będzie.

Czytając książki o zmianach w naszym systemie środowiskowym i klimatycznym powinniśmy się nauczyć balansować pomiędzy eksploatacją natury a umiarkowaniem w jej użytkowaniu. Równowaga, umiarkowanie i wiedza to klucz do naszego trwania. Niestety na razie nie wygląda to najlepiej, bo "...nie jesteśmy skłonni nawet odrobinę zmienić własnego sposobu myślenia o życiu. Najważniejsze są luksus, wygoda, wakacje, drugi samochód, piąty telewizor, co dwa lata nowy telefon. To wszystko produkuje niezliczone ilości odpadów i prowokuje wiele działań ubocznych, choćby emisję gazów w trakcie produkcji i transportu tych wszystkich dóbr. Mam wrażenie, że w większości nie chcemy o tej prawdzie nawet słyszeć, a co dopiero ja przyjąć." (str.222) Wmawiamy sobie, że nam się należy, bo całe życie pracujemy i chcemy mieć coś z tego. 

Autorzy poruszają ważną kwestię dotyczącą potrzeby redefinicji pojęcia wzrostu, który obecnie gna nas w przepaść. Obecnie wciąż opieramy się na wskaźniku PKB, według którego wszystko musi rosnąć - produkcja, dochody, zatrudnienie. Niemniej idąc cały czas tą drogą mamy to co mamy, nadprodukcję gazów cieplarnianych. Wzrost, bez konsekwencji jest skończony. Nie możemy w nieskończoność wzrastać. Może właściwym wskaźnikiem jest HDI (Human Development Index), czyli Wkażnik rozwoju społecznego, który oznacza syntetyczny miernik opisujący stopień rozwoju społeczno-ekonomicznego poszczególnych krajów, opracowany w roku 1990.

Oczywiście krokiem do zmian, będzie np. rezygnacja z rzeczy, których nie potrzebujemy, a jest ich cała masa, bo często kupujemy pod wpływem impulsu, kaprysu, na pocieszenie, a nie dlatego, że potrzebujemy. Można przekierować nasze dochody w inne obszary, nie konsumpcyjne.

To jest absolutnie fantastycznie napisana książka, która uczy, którą się świetnie czyta i z której możemy znaleźć recepty na zmianę sytuacji, w której się znaleźliśmy z własnej przyczyny.

środa, 19 marca 2025

Niedźwiedź szuka domu - Anna Maziuk

 

Książka bardzo mnie wciągnęła, tematem, sposobem opowieści, informacjami o bohaterach, czyli niedźwiedziach. Na pierwszych stronach autorka opisuje ich różnorodność, miejsca zamieszkiwania, postrzeganie przez ludzi w różnych rejonach świata. Dostajemy ogólną wiedzę o tych zwierzętach, ale także różnice, ciekawostki i problemy. Przytacza także wiele historii o nich, bo pochodzą z rożnych miejsc na naszej planecie, mają różne nawyki, potrzeby, naturę. Nawiązuje do historii ich wykorzystywania przez człowieka. Skupia także uwagę na konkretnych przykładach z Polski i z zagranicy, często smutnych, pokazuje sposoby przywracania ich do natury, co niestety często wiąże się z ich końcem.

Autorka rozmawia z ludźmi, którzy zawodowo zajmują się ich obserwacją w naturze, dbają i zabezpieczają ich dobrostan w naturalnych warunkach. Słucha opowieści tych, którzy opiekują się nimi w ogrodach zoologicznych i rezerwatach. Przedstawiają wiele punktów widzenia i doświadczenia z niedźwiedziami i ich otoczeniem. Uświadamiają nam ich zachowania, choćby możliwości przemieszczania się na długie odległości i to przez kilka państw. Dowiadujemy się o sposobach i możliwościach technicznych śledzenia ich tras. Dzięki technologii badacze mogą kolekcjonować ważne fakty z ich życia i odnotowywać zmiany ich zachowań pod wpływem m.in. zmian klimatu. Autorka pokazuje też kłopot jaki niedźwiedzie mają z ludźmi. Dlaczego nie odwrotnie, bo to my zajmujemy ich tereny, zapuszczamy się w rejony, w których miały spokój i czas, aby wychować potomstwo, wycinamy im lasy, ograniczając teren do życia, niszcząc legowiska. Dodatkowo, swoją frasobliwością, chciwością lub głupotą nęcimy jedzeniem, czasem świadomie, a innym razem zupełnie nie. Niestety jako, że niedźwiedzie szybko się uczą, zwłaszcza samice, zaczynają kojarzyć ludzi i ich domostwa z obfitością jedzenia, dlatego zamiast trzymać się z dala od człowieka podchodzą do siedlisk, czy napotkanych w lesie turystów. Takie spotkania nie kończą się dobrze dla żadnej ze stron. W różnych krajach służby lub zwykli mieszkańcy różnie sobie z tym radzą, często zwierzęta niestety zostają zabite.

Dlatego autorka apeluje o niedokarmianie tych zwierząt, bo są one niezwykle łase na to co oferuje człowiek, a kiedy posmakują naszych frykasów trudno je odzwyczaić i nauczyć czerpać tylko z natury, robią się natrętne, poszerzają rewir poszukiwań i niszczą ludzkie mienie, albo stanowią zagrożenie. Często takie niedźwiedzie odławia się i w "najlepszym" przypadku odsyła do azylu tudzież zoo, gdzie męczą się i są kosztowne w utrzymaniu, albo je odstrzela, niestety.

Popkultura przyjętą narracją zniekształciła prawdziwą naturę niedźwiedzia, groźnego i dumnego zwierzęcia, który boi się człowieka. Dała nam miłe przytulanki i nazwała "misiem", co mogło wpłynąć na postrzeganie tego ssaka w naturze. Podsycani próżnością i zdobyczami technologicznymi "łowimy" ciekawostki przyrodnicze, wrzucamy do sieci, że mieć poklask. Niestety nie jest to życzliwe dla nikogo, zwłaszcza dla zwierząt.

Dla mnie istotna książka, ważny temat, bo to kolejny przykład jak niszczymy ekosystem, a przecież  „Potrzebujemy chronić naprawdę duże, niepofragmentowane drogami obszary, takie, gdzie ingerencja ludzi, także ta turystyczna, jest jak najmniejsza”, własnie ze względu na jego kruchość.

poniedziałek, 10 marca 2025

Nexus. Krótka historia informacji od epoki kamienia do sztucznej inteligencji - Yuval Noah Harari

 

Krótka Historia Informacji to opasłe tomiszcze, które jeśli nie całe to przynajmniej w jakiejś części, choćby tej najbardziej interesującej dla siebie warto zgłębić. Autor pokazuje jak ważna jest informacja, która przekazujemy od wieków, do czego była zdolna w przeszłości i do czego może doprowadzić w przyszłości. Próbuje pokazać dlaczego jedne informacje, choć ważne dla ludzi, z trudem przebijają się do szerokiego grona odbiorców, a inne stają się gorącą informacją, przekazywaną z ust do ust (współcześnie nazwane viralem). Stara się uwypuklić zagrożenia jakie płyną wraz z informacjami, ich siłę pozytywna i negatywna, która może doprowadzić do samounicestwienia naszego gatunku.

"Nazwaliśmy nasz gatunek homo sapiens - człowiek rozumny. Można jednak dyskutować, czy jesteśmy godni tego miana (...) Moc sprawcza to nie mądrość po 100 tysiącach lat odkryć, wynalazków i podbojów ludzkość zabrnęła w egzystencjalny zaułek. Stoimy na krawędzi ekologicznej katastrofy, do której możemy doprowadzić przez niewłaściwe wykorzystanie posiadanych mocy. Jednocześnie jesteśmy pochłonięci tworzeniem nowych technologii, takich jak sztuczna inteligencja (AI), które mogą nam się wymknąć spod kontroli, zniewalając nas lub wręcz unicestwiając. Mimo to ludzkość nie jednoczy się z myślą o stawieniu czoła tym wyzwaniom. Wręcz przeciwnie, rosną napięcia międzynarodowe, globalna współpraca staje się trudniejsza, państwa rozbudowują arsenały broni ostatecznej zagłady, a nowa wojna światowa nie wydaję się już czymś niemożliwym. (prolog)

Mimo, że posiedliśmy ogromną wiedzę, zdominowaliśmy inne gatunki, zasiedliliśmy nowe lądy, rozwinęliśmy technologie i zbudowaliśmy wielkie i skomplikowane maszyny, rozwinęliśmy techniki, które nie były znane nigdy wcześniej, zdobyliśmy księżyc, trwa "wyścig" o Marsa, to nie umiemy zadbać o podstawowe potrzeby każdego na Ziemi. Zbadaliśmy niewidoczne gołym okiem mikrocząsteczki, zdobyliśmy wiedzę o DNA, tworzymy niezwykle skomplikowane i precyzyjne modele cyfrowe, rozbudowujemy centra danych, bo wciąż zbieramy i analizujemy nowe informacje nie potrafimy docenić tego co wokół. Umiemy znaleźć odpowiedzi na skomplikowane kwestie, a nie zajmujemy się tymi przyziemnymi, na które mamy wpływ, a które w niedalekiej przyszłości zadecydują o naszym być lub nie.

Autor mierzy się z naturą jednostki i siecią powiązań, którą wypracowała przez tysiące lat. Te sieci, które służyły m.in. do przekazywania informacji, bardzo różnych w swojej naturze, często opartych na fantazjach, podsycanych partykularnymi interesami, które niszczą jednostki lub społeczności, np. nazizm lub stalinizm. Niestety nie były one czymś wyjątkowym już w przeszłości, a obecnie sieci oparte na urojeniach nabierają dodatkowo na znaczeniu, technologia je wzmacnia i przyśpiesza, zbiera, przetwarza i wypluwa papkę dla wielu niestrawną, dlatego łapią się łatwych, skrojonych przez influencerów czy spin doctors narracji, przygotowanych gotowców, szybkich treści, jaskrawych obrazków, żeby przebić się do zbiorowej świadomości, zdobyć jak najwięcej członków sieci, aby nabrać rozpędu i zdobyć władzę i panowanie.

Warto poczytać treści pana Harariego, bo to zimny prysznic dla naszego gatunku. On nie zniechęca do  rozwoju, ale sugeruje przy tym rozważność i umiar, żebyśmy nie rozpętali czegoś, czego już nie będziemy w stanie kontrolować, co zawładnie nami i/lub zniszczy. Sprawdza szereg informacji z głównego nurtu i przygląda się niszowym treściom, obserwuje trendy i tendencje, wysnuwa wnioski  i łączy je z faktami z przeszłości. Sprowadza rozbuchane narracje do zdrowego rozsądku i apeluje do zadbania o bezpieczeństwo, aby się nie samounicestwić. Warto uszczknąć z wiedzy autora, aby umieć wysnuwać wnioski nie z bajek i fantazji, ale potwierdzonych faktów.