Szukaj na tym blogu

piątek, 8 sierpnia 2025

Kolekcjoner porzuconych dusz. Reportaże z Brazylii - Eliane Brum

 

Eliane Brum zanim przechodzi do sedna długo wprowadza czytelnika w założenia i wskazówki jak odbierać jej zbiór o życiu, chcąc go niejako przygotować na to co przeczyta. Opowiada jak przygotowywała się do zebrania materiału, jak rozmawiała i patrzyła na bohaterów, pokazuje swoją drogę do przygotowania tych reportaży. Zapewne słusznie, bo nie są to obrazy karnawału, bujnego i barwnego życia w Amazonii, czy peanów na rzecz brazylijskiej piłki. To opowieści z ciemniejszych zaułków, a nawet zakątków Brazylii, gdzie trud, smutek i niesprawiedliwość trzymają się mocno, mimo zmian zachodzących na szczytach władzy, gdzie pieniądz i chciwość wiodą prym.

Reportaże zawarte w "Kolekcjonerze porzuconych dusz" mają charakter społeczny, a choć autorka skupia się na Brazylii to można by je osadzić w innych miejscach, w których niesprawiedliwość kwitnie i dotyka najuboższych. Autorka pokazuje szerokie spektrum niedoli ludzkiej, niesprawiedliwości, zapomnienia, wyrzucenia za nawias, wykorzystywania, odbierania ostatnich skrawków godności. Optymizmu niewiele w tej książce, choć i ono wychyla z tych kart nieśmiałe oblicze, w postaci oddanych kobiet, które "łapią dzieci", aby pomóc sprowadzić je na ten świat, czy pojawiające się iskierki miłości w domach "spokojnej starości", do których "wysyłani" są starzy ludzie i "zasypywani gruzem" niepamięci swoich najbliższych. Pozostałe traktują o realizmie, bynajmniej niemagicznym. Spotkamy więc opowieść mężczyzny, który pracował przy azbeście i umarł z jego powodu. Poczytamy o ludziach  których wyrzucono z ich domu, bo stali na drodze wielkich "inwestycji". Usłyszymy opowieści matek, które rodziły synów na śmierć, o mężczyznach, którzy oddają się bardzo dziwnym działaniom, aby przeżyć w tym nieprzyjaznym świecie. Kobietę, która mimo niepełnosprawności, biedy i wielu przeciwności postanowiła udowodnić, że da radę i wydobędzie się z kręgu niemożności. Dowiemy się o szaleństwie złota, o marzeniu biedaka, żeby wznieść się na pokładzie samolotu i o żalu do choroby, która zabrała coś na co czekało się całe życie..

W mojej opinii autorka starała się nie wtrącać w opowieści swoich bohaterów, słuchała i gromadziła je bez oceniania i dopowiadania. Pokazywała szerszy kontekst niektórych historii, drogi niesprawiedliwości i nic nie robienie władz i sądów. Książka napisana eleganckim językiem. Choć nie wszystkie opowieści wciągają, to warto poznać różnorodność Brazylii tej bardziej nieznanej i nieoczywistej. 

czwartek, 7 sierpnia 2025

Jak tata przemierzał Afrykę - Ota Pavel

 

„Jak tata przemierzał Afrykę" to zbiór 21 krótkich opowiadań z życia autora. Pisarz pokazał w nich swoje zainteresowania, sposób postrzegania świata, poczucie humoru i przyjemność z pisania. Z książki płynie radość z codzienności, zwykłych rzeczy, wydarzeń, w których autor brał udział, upodobanie z prostego wypoczynku oraz wypraw tych małych i większych. Pięknie zachwyca się przyrodą i przyjemnością obcowania z nią. 

Autor wspomina dzieciństwo, swoje doświadczenia ze świata sportu, wędkarstwa i rozmów z ludźmi. Wspomina wyjścia w góry, opisując przy okazji czar Karkonoszy i Tatr. Przybliża wyprawę swojego ojca do Afryki wraz z Legią Cudzoziemską oraz jego zaangażowanie w budowanie systemu komunistycznego w Czechach i jak to się skończyło. 

Te opowieści dają wgląd w postrzeganie świata przez autora, w radość z możliwości bycia w "małych" światach, wiarę w moc uzdrawiającą przyrody i jej walorów a jednocześnie nieumiejętność radzenia sobie z rzeczywistością tworzoną przez ludzi, którzy tak bardzo komplikują to co mogłoby być łatwe w odbiorze. „Jak tata przemierzał Afrykę" to proza, która niesie spokój, z delikatnym uśmiechem, czy wręcz autoironią, przenosi w spokojne rejony, gdzie siła natury pozwala oderwać się od problemów, daje moc na mierzenie się z bezradnością upływającego czasu, bezsilnością wobec skomplikowanych elementów życia.

sobota, 2 sierpnia 2025

Iłła. Opowieść o Kazimierze Iłłakowiczówni - Joanna Kuciel-Frydryszak

 

Sięgnęłam po książką z dużym zainteresowaniem ze względu na autorkę i bohaterkę. Bardzo to obszerna i dobrze udokumentowana lektura, z przypisami, wierszami i zdjęciami bohaterki, jej utworów i listów. Bohaterka arcyciekawa, jej życie to istna "epopeja", ze względu na jej osobiste losy, czasy i okoliczności, w których przyszło jej żyć. Urodziła się pod koniec XIX stulecia w Inflantach, które przez 200 lat były w granicach Polski. Jej matka obumarła kiedy ona i jej siostra były jeszcze małymi dziećmi, zaś ojcem był żonaty mężczyzna (skandal na owe czasy). Te początki, bardzo trudne, odbiły się na jej relacjach z najbliższymi i ukształtowały jej postawę wobec siebie i innych. 

Kazimiera Iłłakowiczówna dążyła całe swoje dorosłe życie, aby być niezależną i samorządną, choć tworzyła poezję, to nie ona była jej źródłem utrzymania, można rzec, że raczej bagatelizowała swój talent. Zawsze zależało jej, aby mieć stały dochód; do wybuchu wojny pracowała na posadach państwowych, najpierw w ministerstwie spraw zagranicznych, a następnie jako sekretarka pewnych obszarów sprawa Józefa Piłsudskiego. 

Dużo podróżowała, znała kilka języków, była elegancka i elokwentna. Wojna odcisnęła kolejne trudne 'pamiątki" na bohaterce. Ze względu na rozkazy rządowe wyjechała do Rumunii, gdzie żyła bardzo biednie, oddalona od bliskich i znajomych, bez środków do jako takiej egzystencji, włócząc się po obcych kwaterach, patrząc na liczne świadectwa wojny. Te doświadczenia dodały swoją cegiełkę do jej zachowań i postępowania w kolejnych latach życia. Nauczyła się żyć bardzo skromnie, bez zbytków, powściągnąwszy większość z potrzeb. Potrzebowała niewiele do codziennej egzystencji, skromne jedzenie, zimno w przydzielonym lokalu, odsunięcie, zapomnienie, przykrości. Uczyła, tłumaczyła, udzielała korepetycji. Dożyła sędziwego wieku 94 lat, przy czym ostatnie kilka lat żyła zdana na pomoc innych, której tak nie chciała, ze względu na ślepotę.

Autorka wzięła na tapet wyjątkową postać kobiety, poetki, feministki, dyplomatki w pewnym sensie, poliglotki, wykształconej i inteligentnej osoby. Kobiety, która choć bardzo kostyczna i z surowymi zasadami, zwłaszcza pod koniec życia, była życzliwa i opiekuńcza, dla bliskich zawsze miała wyciągniętą dłoń z realną pomocą, myślała o wielu osobach, prowadziła niezwykle rozległą korespondencję listową, miała bliskie osób w kraju i za granicą. Ceniona przez odbiorców, krytyków i kolegów z branży, ale też wyśmiewana za swoją religijność, opowieści o Piłsudskim, manieryzm, dumę i konsekwencję. Bardzo ciekawa i nietuzinkowa to była bohaterka, niemniej całość opowieści jak na Joannę Kuciel-Frydryszak dość powściągliwa. Choć to bardzo rzetelna biografia, to niestety nie porywa, jest bardzo przykładna i chronologiczna, ale nie ma szerszego spojrzenia, i tego czegoś co wciągnie. 

poniedziałek, 28 lipca 2025

Sen o okapi - Mariana Leky

 

"Sen o okapi" zaprasza do wyjątkowego świata małej społeczności dając pole do własnych refleksji i odczuć. Mnie ta książka otuliła swoją niebanalną atmosferą, połączeniem wszystkiego co najbardziej ludzkie i naturalne: miłości, śmierci i upływającego czasu w taki sposób, aby godzić się z tym i nauczyć rozmawiać o nich. Trudne emocje i lęki zestawiła z całym wachlarzem pozytywnych przeżyć, doświadczeń i relacji. Dostajemy w niej także trochę świata fantazji i symboliki snów, które mają swoje przełożenia na życie mieszkańców.

Mariana Leky prowadziła czytelnika nieśpiesznie, acz wciągająco poprzez życie członków społeczności, którzy żyją według własnych umiejętności i zasad i tworzą niezwykle barwną mozaikę postaci. Dla mnie to był prawdziwy wachlarz niebanalnych osobowości, z których każda miała swój urok i ważną rolę do odegrania. Choć każdy mieszkaniec żył własnym życiem, to nie był sam w obliczu wyraźnych problemów czy samotności, społeczność czuwała, aby nienachalnie wesprzeć w razie potrzeby, czy w najtrudniejszych momentach.

Narratorką książki jest Luiza, dzięki której poznajemy poszczególnych bohaterów i ich życie. Po pierwsze jej babcię Selmę, której to właśnie zdarzają się prorocze sny o okapi, wywołujące trwogę wśród mieszkańców wioski. Optyka, przyjaciela domu, od niepamiętnych czasów zakochanego w Selmie. Martina jej przyjaciela, z którym do pewnego momentu są nierozłączni. Astrid, matkę, która wiecznie się spóźnia i zastanawia nad rozstaniem z ojcem Luizy, który to nieustannie podróżuje i zwiedza świat. Elsbeth, szwagierki Selmy, Palma, ojca Martina i wiecznie smutnej/niezadowolonej Marlies. Mamy też sąsiadów z najbliższego otoczenia oraz niespodziewanego gościa, buddyjskiego mnicha z Japonii. Nie bagatelnym bohaterem jest także pies Alaska. Obserwujemy ich historie na przestrzeni około dwudziestu lat, co pozwala pewne etapy zamknąć a inne otworzyć.

Książka nie porywa wartką akcją, ale przenosi w krainę z pogranicza jawy i snu, w której z pozoru niewiele się dzieje, ale połączenie fantazji, wrażliwości, ciepła i prostolinijnych i mocno empatycznych bohaterów oraz ich bliskich acz nienachalnych relacji, daje przyjemny odbiór, przenosi w krainę, w której chciałoby się zamieszkać z dala od zgiełku jakże innej codzienności. Mimo różnych wydarzeń i tych zabawnych i tych wzruszających książka jest balsamem, przyjemną lekturą. 

Oczywiście można też opowieść potraktować jako naiwną lub cukierkową lub nie sięgnąć w ogóle bo jest tak wiele innych książek, dla mnie to była jednak miła odskocznia, trochę bajka o życiu, w którym każdy ma prawo do swoich emocji i wyborów, ale nie pozostaje w tym całkiem samotny.


piątek, 25 lipca 2025

Monika Raspen - Monika Raspen


Narracja tej książki została wpisana w bardzo ciekawą historię i intrygującą dla wielu do dzisiaj dynastię. Postaci, które w książce grają ważne role zasługują zapewne na osobne opowieści. Kobiety, odgrywają tutaj pierwsze skrzypce, niektóre od razu zyskują sympatię, inne do końca książki nie dają się polubić. Autorka starała się pokazać pozycję społeczną kobiet, przypisane im role, stereotypy, obowiązki i odpowiedzialności niezależnie od pozycji jej rodziny. Im wyższy stopień w hierarchii tym rola i oczekiwania bardziej określona: danie rodzinie następcy rodu, zapewnienie ciągłości linii. Jeśli, któraś ze stron w małżeństwie była bezpłodna to zawsze wina przypisywana była kobiecie, jeśli rodziła same dziewczynki to również było jej wina. 

Autorka wprowadziła w swoją opowieść bardzo wiele postaci, których zwłaszcza na początku trudno mi było spamiętać. W opowieści, która dzieje się w ciągu jednego roku - 1903, bardzo dużo się dzieję, czasami akcja jest tak rozbiegana, że można się zmęczyć. Opisy wydobywają blichtr, niewyobrażalny przepych i bogactwo arystokracji oraz smród i ubóstwo biedoty. Mnóstwo w niej intryg, szpiegowania, knucia, okłamywania, ukrywania niewygodnych prawd i potomków. Generalnie, to może opowieść, która przypadnie wielu osobom do gustu, ja niestety zmęczyłam się ta lekturą.

Lubię książki napisane z perspektywy kobiet, które z urodzenia były na gorszej pozycji społecznej zwłaszcza w niektórych okresach historycznych. i choć autorka ustami swoich bohaterek opowiada o niesprawiedliwościach jakie je spotykają, wkłada w ich usta wypowiedzi pełne buntu i poczucia niesprawiedliwości, to wydawało mi się to nazbyt naciągane, zbyt współczesne. Oczywiście mam świadomość, że to opowieść obyczajowa wpisana tylko w tło i postaci historyczne, niemniej trąciło to dla mnie zbyt dużą nieautentycznością. Autorka snuła swoją opowieść zbyt powierzchownie, ograniczając się do jakiegoś ograniczonego schematu. Bohaterki były potraktowane zbyt płytko i jakoś tak jednowymiarowo, zaś uczucia nienawiści i miłości aż zbyt gwałtownie.

Mnie nie porwała, wręcz przeszkadzały mi nadbudowy myśli niektórych bohaterek, czasem przesłodzone, czasem naszpikowane złem. Podsłuchiwanie, podglądanie, złośliwości, natarczywości zmęczyły mnie, choć dobrnęłam do końca. 

Piękna jest za to okładka i cała szata graficzna, miło było ją trzymać w ręku i na nią patrzeć, ale.... na tym dla mnie koniec.

Szkody - Hania Hoffman


Ta książka to była dla mnie prawdziwa uczta czytelnicza, nie mogłam się dosłownie oderwać. Była też dla mnie lekturą sentymentalną, nostalgiczną i niezwykle rozczulającą. Przypomniała mi o tak wielu zapomnianych faktach,  przeżyciach, przeczytanych książkach, doświadczeniach smutnych i radosnych. Pobudzała mnóstwo emocji, wspomnień i tego co bezpowrotnie niestety lub na szczęście minęło. 
Autorka bardzo pięknie połączyła swoje dorastanie z powrotami do swoich przodków, opisując ich charaktery, przeżycia i relacje rodzinne. Te powroty do korzeni rodzinnych dały podstawę do gęsto zbudowanej opowieści o ludziach, z których wyrosła, którzy musieli mierzyć się z wieloma trudnościami wywołanymi przez decydentów, polityków i okoliczności historii. Łączyła historie, nawiązywała, pokazywała powolne odchodzenia każdego z nich. 

"Mama nigdy mnie nie przytulała, więc i ja nigdy tego nie robiłam. Był czas, że udawało mi się przełamać, potem już nie. Byłyśmy osobne, dwa równoległe światy w krzywiznach, czasoprzestrzeni i niczego już nie da się wyprostować. Przez cały okres choroby rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, robiłyśmy zdjęcia i zastrzyki, ale ani razu jej nie przytuliłam. Może dlatego jest mi tak zimno?" (str. 306)

"Szkody" to także losy Górnego Śląska, trudne, pogmatwane, bolesne i niezrozumiałe dla wielu Polaków z innych regionów kraju. Tytuł potraktowałam dosłownie, jako szkody pokopalniane w tkance miejscowości, które tracą swoje zabudowania, bo te zapadają się, kruszą, pękają; ale także jako straty, których doznajemy w swoich emocjach, rodzinach, relacjach i społecznościach.

"Szkody" to opowieść o zwyczajach, tradycji, twardych normach i świętościach. Autorka pięknie ukazała kultywowanie ważnych uroczystości, obrzędów, rytuałów, odpowiednich strojów, zachowań i przypisanych ról w rodzinie i społeczeństwie. Mnóstwo w niej odkrywania, myszkowania, powrotów w miejsca rozpadu po historii dawnych czasów. Cudownie opisała zmiany pod koniec lat osiemdziesiątych i w latach dziewięćdziesiątych, bo to wtedy otwierał się dla niej świat: kolorów, przemian, nowych "wynalazków" technicznych, innych możliwości niż mieli przodkowie. Wchodziła w nowe relacje, podejmowała samodzielne decyzje, buntowała się, "uciekała" do własnych wyborów. Rozumiałam i też wracałam do własnych.

Hania Hoffman oplata swoją opowieść językiem w którym wyrosła, a choć teraz operuje tylko polskim, to nadal ten śląski w jej tekście jest namacalny i prawdziwy.

I choć nie uda mi się w pełni opisać emocji towarzyszących czytaniu tej książki, to jak na ten moment tego roku, ta książka rozczuliła mnie najbardziej.

poniedziałek, 21 lipca 2025

Kołatanie - Artur Żak

 

"Kołatanie" to książka z duszą, prawdziwą i wcale nie jedną. 

Od początku poczułam bliskość z tą opowieścią, patrzyłam na wydarzenia oczami Piotra, z uwagą śledziłam opowieść duszy Bronka, jego dziadka, w babci Piotra widziałam własną babcię, jednym słowem wróciłam do dzieciństwa, otoczyłam się nostalgią i małymi tęsknotami. Z Piotrem podążałam ponownie ścieżkami mojej młodości, może nie tak burzliwej jak jego, ale również znamiennej i mającej wpływ na moją emocjonalność. 

Akcja książki dzieje się na dwóch płaszczyznach, jedna to opowieść Piotra z jego wakacji u dziadków, życia w mieszkaniu w Łodzi przed i w trakcie przemian lat dziewięćdziesiątych, druga dziejąca się w sferze pozaziemskiej, gdzie krążą dusze mające coś do załatwienia lub dopełnienia na ziemi. Obie płaszczyzny dopełniają się jednak i uszczelniają opowieść dzięki czemu jest ona zwarta i pełna. Akcja "ziemska" dzieje się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, zaś "pozaziemska" sięga opowieścią do wydarzeń z pierwszej połowy XX wieku. 

W książce Artura Żaka dostajemy świat duchów, wierzeń, tajemnic i niedopowiedzeń. Moje emocje wibrowały, wyobraźnia działała na wysokich obrotach, czułam więź z bohaterami. Autor stworzył mały świat człowieka wpisany w dużą historię społeczeństw, wielkie wydarzenia jednostki przeplatał z wielkimi zmianami w geopolityce i ich wpływie na codzienność ludzi. Wewnętrzne przeżycia, codzienność, własne decyzje i ich konsekwencje splatające się z konsekwencjami przemian ogólnoustrojowych. Wszystko to odziane pięknym językiem i dopełnione starannością wydania. Polecam na letnie popołudnia. 

poniedziałek, 14 lipca 2025

Kobiet naukowców - Aleksandra Glapa-Nowak

 

Autorka przybliżyła czytelnikom 25 kobiet, które były żonami znanych naukowców i badaczy, którzy zapisali się na kartach historii, a niektórzy za swoje dokonania zostali wielokrotnie nagradzani w tym nagrodą Nobla. 

Te czasami kilku lub kilkunastostronicowe opowieści o kobietach naukowców pokazały, że tylko dzięki poświęceniu ich własnego życia, odciążeniu swoich partnerów od ogromu obowiązków domowych, organizacyjnych, rodzinnych mogli oni dokonywać tych wielkich odkryć. Bardzo często były to wspólne odkrycia, wnioski, ale niestety ze względu na czasy (XIX i XX wiek) i zwyczaje wyniki badań mogli publikować tyko mężczyźni. Wielu wymienionych przez autorkę naukowców było wielkimi egoistami, skupionymi na sobie, nie zajmującymi się niewartymi uwagi zajęciami domowymi i rodzinnymi. Jednak byli i tacy, którzy bardzo doceniali swoje partnerki, czasem pomagali i wspierali je nie tylko na niwie domowej, ale także naukowej. Wiele z tych kobiet było świetnie wykształconych, miały na koncie wiele sukcesów, niektóre z nich doczekały się uznania i zaszczytów w zamkniętym środowisku naukowym: Maria Skłodowska-Curie, Irena Koprowska, Mary Everest-Bowle, Hanna Hirszfeld, Zofia Weigl, Anna Roentgen. Ich dokonania służą kolejnym pokoleniom. Wiele z nich stworzyło dla męża i rodziny przyjazny ekosystem, aby tylko ON mógł tworzyć na rzecz ludzkości. Jednym słowem bez nich mogłoby nie być tych wielkich i znanych mężczyzn. Były ramą, konstrukcją, która dawała oparcie i pozwalała partnerom na oddanie się pracy. One dźwigały codzienność, złożoną, niełatwą, wieloaspektową, oni zajmowali się wyznaczoną sobie ścieżką.

Autorka skonstruowała rozdziały  tak, aby przedstawić naukowca, jego obszary badań i osiągnięć, a następnie skupić się na kobiecie. Dostaliśmy też opis ich środowiska, rodziny, działań i osiągnięć, a także dzieci, jeśli para miała potomstwo, rzecz jasna. 

Podsumowując, książka była ciekawa, zawierała wiele informacji o kobietach, które często żyjąc w cieniu swoich mężów pełniły ważną rolę czy to wspierającą czy w wielu przypadkach równoległą do dokonań męża. Polecam. 

czwartek, 10 lipca 2025

Grzybnia - Aleksandra Zielińska

 

W rocznicę śmierci Filipa wdowa po nim Zuzanna organizuje spotkanie z jego trójką przyjaciół Zdenką, Kostią i Kalibanem. Od tego spotkania zaczynamy poznawać każdego z bohaterów, którzy są tak różnorodni, że aż trudno uwierzyć, że była jakaś siła, która ich spajała, ale po śmierci Filipa nic już nie było takie same.

Narracja jest skonstruowana poprzez przeplatane opowieści czwórki bohaterów, o których wraz z upływem stron dowiadujemy się coraz więcej. Ich opowieści są dziwne, smutne, wstrząsające, ale wszystkie ukazują wielką pustkę wokół nich. Choć bohaterowie mają po trzydzieści lat, miałam wrażenie jakby albo nie dojrzeli, albo już zmęczyli się życiem i stanęli na jakimś rozdrożu, przerażeni co dalej. Podejmują niezrozumiałe decyzje, uciekają, kryją się przed samymi sobą i innymi, nie znajdując spokoju, miejsca, "kręcą" się to tu to tam... Jest w nich dużo niepokoju, złości, żalu, oplatającej jak bluszcz samotności. Niespełnione miłości, zaprzepaszczona bliskość, wypielęgnowana obcość, powracająca niedojrzałość, poszukiwanie czegoś co nada sens im, ich pracy, relacjom, życiu to elementy które wychynęły z tej książki. 

Autorka pokazała jak trudno jest nawiązywać relacje, jak bardzo samotność potrafi oplatać człowieka i jak trudno się w niej odnaleźć. Choć historie są melancholijne to jednak końcowe akordy wnoszą weselsze nuty, dają nadzieje na nowe relacje i przyszłość.

 To jest opowieść w której przeplata się wiele, bo oprócz wątków snutych przez bohaterów, dostajemy wstawki z książki "Grzybnia" od której ta książka zaczerpnęła tytuł. Wiele w niej symboli, odwołań do jakiejś onirycznej przestrzeni i bytów. Autorka dała tez pole do własnych interpretacji, przemyśleń i refleksji. Zapewne nie każdy się w niej rozsmakuje, ja też nie od razu rozsmakowałam się w niej, ale z biegiem czasu pamiętam wątki, a to znaczy, że książka zostawiła we mnie to "coś". 

niedziela, 29 czerwca 2025

Zajęczy żar - Stanisław Kalina Jaglarz

 

Po poezję sięgam bardzo rzadko, ale od czasu do czasu sprawdzam swoje możliwości jej odbioru. Tym razem mój wzrok przykuł zbiór wierszy Stanisława Kaliny Jaglarza, "Zajęczy żar", który przeczytałam dwa razy, żeby lepiej przyjąć, zrozumieć, poczuć. 

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to sposób w jaki wiersze są napisane, czyli bez używania wielkich liter i znaków przestankowych. To były bardzo długie frazy, w których znaczenie miały poszczególne wyrazy, drobne niuanse. Dlatego, żeby poddać się ich płynności potrzebowałam dostrzec pewną ich "melodię". Wiersze jakby płynęły, a ja starałam się za tym nurtem podążać i poddawać się mu. 

Wiersze Stanisława Kaliny Jaglarza opowiadają o związkach człowieka z przyrodą, otoczeniem, tym co wokół, w co jesteśmy wpisani jako część większej całości. W tych wierszach czuć zapachy mokrej ziemi, padłej zwierzyny, zbutwiałych drzew, zwiędłych kwiatów, a z drugiej strony wiecznie żywej, powracającej, odradzającej się wraz cyklami natury. I nas jako jednego z elementów, obserwatorów i uczestników. 

Piękna okładka, staranne wydanie, nietuzinkowe ilustracje dodają jej uroku i urzekają. Zapewne nie dla wszystkich będzie to ciekawe, ale warto sięgnąć po tomik, żeby wyjść ze strefy komfortu, pojmowania tylko przyswajalnych teksów i poddania się innym nieznanym i trudniejszym wyzwaniom literackim.

czwartek, 26 czerwca 2025

Atlas dziur i szczelin - Michał Książek

 

To była cudna lektura, dzięki niej przeniosłam się do miejsc znanych i uczęszczanych, do których dzisiaj już rzadziej zaglądałam. Dzięki tej lekturze postanowiłam powrócić, zadrzeć głowę, spojrzeć poza czubek własnego nosa.

Dzięki autorowi "wzniosłam" się do świata ponad ulicą, chodnikiem, wyszłam gdzieś poza codzienny pośpiech, bieganinę, która często mnie zaskakuje, bo omija mnie tak dużo wspaniałych rzeczy. Przypomniał mi autor, że są obok mnie te piękne mikroświaty, których jestem częścią, a których w tym biegu już nie dostrzegam, albo niezbyt uważnie im się przyglądam. Ta książka ma tak wiele spokoju i naturalnego uroku, że szkoda ją było odkładać, a tym bardziej kończyć. Te opisy przyrody miejskiej i zwierząt, które mimo trudności dają sobie radę, znajdują sobie miejsce i adoptują się do zmian, otwierają oczy na życie wokół. Autorowi udało się wyraziście pokazać cudowny miejski świat przyrody, w której każda roślina, krzew czy drzewo pełnią niezwykłą rolę, w której ptaki znajdują sobie miejsca pomimo często nie sprzyjających warunków. 

 Autor pisze tak obrazowo i esencjonalnie, że nie było mi trudno wyobrażać sobie tego co widział. Podążałam za nim ulicami Warszawy, a czasami innych miast: Bydgoszczy, Krakowa i Gdańska. Autor zabiera chętnych czytelników do świata, który cykl po cyklu, mimo czasem niesprzyjających okoliczności, niezmordowanie odradza się, powraca, aby trwać. Autor uzmysławia, że miasta nie są tylko naszą ludzką przestrzenią, nie wszystko zawłaszczyliśmy na szczęście, znalazło się miejsca dla mniejszych i większych zwierząt, które mają swoje zwyczaje, potrzeby i prawa. Opisał ludzkie błędy i wypaczenia w postępowaniu z przyrodą, nasze wygodnictwo, które zagraża innym gatunkom lub je zabija.

To była piękna i arcyciekawa lekcja przyrody, przeplatana faktami i informacjami o zagrożeniach dla przyrody miejskiej i zwierząt. Sensoryczna i działająca na wyobraźnię, pouczająca, otrzeźwiająca, zatrzymująca w biegu. Zapewne nie każdy sięga po takie lektury, ale po ta warto, otwiera oczy, stopuje i wciąga, przenosi w inne krainy, zdecydowanie mniejsze, ale bardziej zrozumiałe i sensowne.

 

 

 


środa, 18 czerwca 2025

Straszliwa zieleń - Benjamín Labatut

 

"Od tego dnia odmawiał uczestnictwa we wszelkich kongresach, o ile nie pozwolono mu zabierać głosu w sprawach dotyczących ekologii i pacyfizmu." mowa o Alexandrze Grothendiecku (str. 88)

To ciekawa książka, bo z jednej strony autor przybliża wybitnych naukowców, ich szalejące umysły, kipiące niezwykłymi teoriami i rozwiązaniami, z drugiej efekty ich eksperymentów, które doprowadziły do śmierci innych lub ich indywidualnego obłędu czy nawet ucieczki przed własnym geniuszem. Autor przedstawia czytelnikom kilku wybitnych fizyków i matematyków, którzy pomimo swoich nadzwyczajnych umysłów nie poradzili sobie z ich możliwościami, bo były od nich silniejsze, a nawet przerażały swoją nieposkromioną potęgą. Co ciekawe niektórzy byli uczniami lub naśladowcami tych wybitnych naukowców, na dodatek jeszcze z większymi możliwościami i wiedzą. Ich dziełami były gaz bojowy użyty podczas I Wojny Światowej lub Cyklon B używany w komorach gazowych przez Niemców podczas II Wojny Światowej.

Benjamin Labatut stworzył wciągającą książkę o naukowcach i "sile rażenia" ich dokonań. Pokazał jak niewiarygodni geniusze matematyczni tworzyli rozwiązania, które zostały wykorzystane do potwornych rzeczy. Jaką cenę oni, albo ludzkość zapłaciła za ich nieokiełznaną zdolność. Pokazał ludzi, którzy doprowadzili na skraj obłędu lub śmierci samych geniuszy albo ich najbliższych. Ludzi, którymi targały sprzeczne emocje i spory prowadzone ze sobą lub z innymi geniuszami.

Pisarzowi udało się tak stworzyć opowieść, że można pogubić się pomiędzy faktami a fikcją. Meandruje, wywraca stolik, aby za chwilę płynąć wraz ze spokojnym nurtem. Snuje opowieść przypominającą sen z jego przywilejami i niedorzecznościami, ukazując jednocześnie, że nie jest on daleki od realnego życia niektórych osób, społeczności, czasów. Nie ma w tej książce bajki o pięknych umysłach, jest zbliżenie na człowieka w jego różnych odsłonach.

Los - Zeruya Shalev

 "Los" to bardzo psychologiczna książka, w której spotkanie dwóch kobiet przybliża do historii i realiów życia w Izraelu. 90 letnia Rachel i około pięćdziesięcioletnia Atara wciągają czytelnika w swoje wspomnienia, przeżycia, doświadczenia i miłości. Starsza rozważa słuszność podjętych decyzji w walce o niepodległość, które narażały ją i bliskich, które także zaważyły na niepowodzeniu pierwszego małżeństwa. Młodsza przygląda się swojemu drugiemu małżeństwu i zastanawia się nad jego słusznością, nad dalszym trwaniem w nim. Jak bardzo ich losy są podobne, co łączy obie bohaterki, kiedy staną się sobie bliskie i dlaczego o tym można się dowiedzieć podczas lektury.

"Może to ostatni raz, myśli bez smutku i bez radości, gdy wyruszają na północ. Odzwyczaiła się oddalać od domu, wykraczać poza swój krąg, na widok skrajnej przemiany, którą przeszła ta droga i cały kraj, (...). Już nic nie rozpoznaje. To inny kraj, ciasny, szary i ogrodzony, chowający się za murami i zasiekami, ten widok dowodzi, że utracił wiarę we własną rację." (str. 280)

Myśli jednej z bohaterek krążą wokół zmiany, dziwi ją, zaskakuje, czuje utratę czegoś ważnego, nie radzi sobie z miłością do synów, ciągle wspomina swoją młodość, brawurową, bohaterską, to już zależy od czytelnika.Co poświęciła dla walki, jakie ideały wzniosła na wyżyny, a jakie pozostawiła w kącie, albo za zamkniętymi drzwiami. Kto na tym ucierpiał, jakie konsekwencje były udziałem jej rodziny.

Druga bohaterka nie musiała walczyć za ojczyznę, ale ciągle walczyła o uwagę ojca, który jednak tej uwagi nie miał dla niej. Jego oschłość, chłód w stosunku do niej, ostentacyjne odrzucenie odcisnęło piętno na jej relacjach z mężczyznami. Jej rozważanie koncentrują się wokół męża, z którym kłócą się o drobiazgi, nieustająco wysuwając pretensje i żale. "Na co zmarnowali swoją miłość? Kiedy rano schodzi na dół zrobić sobie kawę, przypomina sobie najgłupszą kłótnię ciągnącą się przez całe ich życie." (str. 351) Zastanawia się jak dalej wytrzyma w tym związku. Wydaje się jej, że traci córkę, która wyjechała do USA na stypendium i syna, który przeżywa wojskową służbę w "elitarnej" jednostce zamykając przed nia drzwi i serce. Czuje samotność, odrzucenie, niezrozumienie.

 W "Losie" przeszłość przenika się z teraźniejszością, obie bohaterki w dość gęsty sposób uwypuklają przenikanie się ideałów i ich spuścizny, rozczarowań i rozterek. Książka jest nasiąknięta emocjami, rozważaniami, pytaniami i otwartymi drzwiami, przez które nie bardzo wiemy kto jeszcze przejdzie i kiedy je zamknie. Warto wejść w przestrzeń "Losu", ale trzeba uzbroić się w cierpliwość i otwartość na niełatwe emocje.

 

środa, 11 czerwca 2025

Książę przygody. Biografia Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego - Przemysław Słowiński

 

Ta obszerna i naszpikowana faktami biografia odkurza mężczyznę o wielu talentach i możliwościach, niestety skutecznie przez ludzi i historię zapomnianego. To opowieść o nieprzeciętnym człowieku, który żył życiem kilku osób, wykształcony, znający kilka języków, z ciekawszych mongolski i chiński, wykładowca, doktor chemii, pisarz, podróżnik, odkrywca, eksplorator, pasjonat życia i zdeklarowany antykomunista - Antoni Ferdynand Ossendowski.

Autor wpisał życie swojego bohatera w bardzo szerokie tło historyczne, pokazał świat, którego raczej nie zgłębiamy z podręczników do historii, o którym nie pamiętamy, a echa którego ciągle pobrzmiewają. Autorowi udało się oddać klimat czasów, nastroje społeczne i zależności polityczne, znane z ówczesnych czasów głośne nazwiska często kontrowersyjne i brutalne. W książce znajdziemy też fragmenty z książek Ossendowskiego, które dają próbkę jego pióra. Generalnie jest ona gęsta od miejsc, wydarzeń, ludzi, dat i faktów, trzeba być cierpliwym i nie poddawać się, bo liczy się bohater jego barwność i nietuzinkowość. Autor dodał lekkości książce wprowadzając dialogi.

Dzięki autorowi biografii wędrujemy w różne zakątki świata, przyglądamy się obyczajom, zależnościom, złożonościom i uwikłaniom. Przemierzamy stepy, pustynie, góry, dzikie odmęty, nieznane krainy, w których nasz bohater dziarsko dawał sobie radę, niczym nie zrażony odkrywał, sprawdzał i opisywał dzieląc się tym z innymi. Autor przypomniał historię miejsca, w którym Ossendowski przyszedł na świat, prowadził czytelnika przez Syberię, Bajkał, Mandżurię, Europę, Rosję, Mongolię, Chiny, Gwineę, Palestynę, Syrię i Mezopotamię.

Życie tego człowieka nie było oczywistością, często sam tworzył swoją historię, daty, miejsca, sytuacje. Był tajemniczy i niejednoznaczny, zwłaszcza w obszarze działalności szpiegowskiej. Nie stronił od doświadczeń z pogranicza religii, kultur, wierzeń i przeżyć około duchowych. Prowokował, rozpalał ciekawość niedopowiedzeniami lub opisując swoje przygody w zbyt dosadny sposób, jednocześnie pobudzając innych do naśladownictwa.

Książka może nie jest doskonała, chociaż materiał do niej przeogromny, ale rozpala ciekawość do poznania zarówno postaci Antoniego F. Ossendowskiego jak i jego twórczości. Czytając książkę miałam wrażenia powrotu do filmów Indiany Jones'a. Jest potencjał.

sobota, 7 czerwca 2025

Toń - Ishbel Szatrawska

 

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Ishabel Szatrawskiej. Książka prowadzona na kilku poziomach czasowych, z których każda ma inny wydźwięk, inną moc i jakość.
"Toń" to powieść wielowymiarowa, realistyczna, pokazująca jak od wieków potrafimy sobie robić krzywdę, jak w imię ambicji i idea-fix jednostek cierpią całe społeczności. Autorce w bardzo ludzkim wymiarze, na przykładach bardzo zwyczajnych bohaterów udało się pokazać bezmiar wojny, tułaczki, wygnania, upokorzenia, gwałtu i jego konsekwencji psychicznych i fizycznych. 

W szerokim kontekście historycznym ziem Prus Wschodnich, od germańskiej wielkości, która spłonęła w wielkim chaosie pożogi idącej ze wschodu, poprzez splot losów Polaków, Litwinów, Rosjan, Prusów, Mazurów, aż po potomków niektórych z nich. Choć czytałam już kilka książek z tych rejonów ta była najbardziej wielokulturowa. Dodatkowo autorka obecnych bohaterów obsadziła w aktualnych problemach: z uchodźcami na granicy, z samotnością bohaterów, tęsknotą, a jednocześnie nieumiejętnością bycia z kimś.

Autorka nie boi się mówić otwarcie o krzywdach, traumach, obłudzie, zakłamaniu, wrzucaniu pod dywan kwestii niewygodnych. Wyciąga na światło dzienne, to co często jeszcze i wciąż poupychane jest w czeluściach ignorancji lub wyparcia zbiorowego. Przypomina o mrocznych latach powojennych, gdzie pogromy, gwałty, lincze, szaber były na porządku dziennym, gdzie oswobodziciele czuli się bezkarnymi panami świata, robili wszystko na co tylko mieli ochotę. Autorka wypowiada to co zmilczane, o czym się nie mówiło, lub nie pytano, wskazuje na to co zakłamane, zakryte grubymi derkami, które ktoś dawno temu rzucił w kąt i leżą do dzisiaj przykryte grubą warstwą kurzu.

Opisując historię rodziny, pokazuje jak nic nie jest oczywiste i proste, jak krzywdy mogą tworzyć różne scenariusze, jak podążają wraz z różnymi pokoleniami. Uświadamia, że nic nie jest oczywiste, a systemy wartości nabierają innego wymiaru w obliczu niezwyczajnych okoliczności.

Patrząc na całość opowieści to jest ona wciągająca, wielowątkowa i buzująca emocjami. I choć dla mnie były momenty, które wprowadzały jakiś zbędny balast, to ogólnie bardzo ciekawa lektura, warta poświęconego czasu. 

sobota, 31 maja 2025

Złota królowa. Elżbieta Łokietkówna - Dorota Pająk-Puda

 

" - Bo panienki to albo za dziecię wydają, albo za starców co po trzydzieści lat liczą." (248) ten cytat najbardziej oddaje losy kobiet, które urodziły się jako córki królewskie, były o tyle przydatne, że dzięki nim można było zawrzeć korzystne przymierza pomiędzy władcami. Były przydatne jeśli rodziły dzieci, zwłaszcza synów, gorzej, jeśli ich łona pozostały puste, albo wydawały na świat dziewczynki lub umierających szybko po porodzie chłopców. 

Jeśli chodzi o kolejną już książkę Doroty Pająk-Pudy, to była to ponownie udana lektura. autorka tym razem wzięła na tapet Elżbietę Łokietkównę, silną kobietę, sprawną i błyskotliwą władczynię, podróżniczkę, negocjatorkę, która rozgrywała" losy ówczesnej Europy" jak partię szachów.

Elżbieta została wydana za mąż za ponad dwukrotnie starszego od siebie króla Węgier Karola Roberta, który z poprzednich związków nie doczekał się potomstwa. Elżbieta wspierała Karola w rządach, bo jej umiejętności, obserwacje i wykształcenie pozwalały na trafne osądy i decyzje. Po jego śmierci wspierała swojego syna Ludwika, który mianował ją regentką Dalmacji i Polski. Była bardzo sprawną polityczką i przebiegłą negocjatorką, umiała przewidywać działania i ambicje ówczesnych władców europejskich. Planowała małżeńskie mariaże, obiecywała, dawała, aby czasem odebrać. Elżbieta urodziła siedmioro dzieci, niestety większość z nich umarła, dwójka w niemowlęctwie, czwórka w latach młodzieńczych; Andreas został zamordowany w Neapolu, Istvan zginął śmiercią tragiczną już jako ojciec dwójki dzieci, dwie córki Katlin i Elżbieta umarły w niedługi czas po urodzeniu córek. Elżbieta zbierała wokół siebie wnuczki osieracane przez zmarłe matki lub synów, ale wychowywała też córki brata swojego. Dzięki tym dziewczynkom rozgrywała "partie małżeńskie" w Europie.

Autorka ukazała bardzo silną kobietę, która umiała rządzić wprawną ręką, układała działania tak, żeby odnieść jak największą korzyść dla swojej rodziny. Korespondowała z cesarzami, królami i papieżami, prosiła, wzywała, straszyła, odmawiała, żeby szala przechylała się na jej stronę. Miała ambicję, niespożytą energię i siłę. Było jej dane dożyć sędziwego wieku jak na owe czasy, bo 75 lat, ale przez to los nie oszczędził jej niczego. Była świadkiem wielu wojen, zatargów, przepychanek pomiędzy władcami, widziała wiele śmierci: swoich dzieci, wnuków, rodziców, męża, wreszcie brata, a ona wciąż trwała, aby dokonać misji, które sobie wyznaczała. 

Opowieść jest dynamiczna, pełna zwrotów akcji, intryg, śmierci, chorób, które przenosiły na tamten świat tysiące istnień, barwna, wartka. Poznajemy dzięki niej wiele miejsc w Europie, podróżujemy od Bałtyku, aż po Adriatyk, przemierzamy Europę o różnych porach roku, bo tej dzielnej królowej nic strasznym nie było. Bardzo ciekawa postać i w mojej opinii wyraziście przedstawiona. Autorce po raz kolejny udało się wydobyć z czeluści historii barwną postać kobiecą.

poniedziałek, 19 maja 2025

Anna 1410. Piastówna na jagiellońskim tronie - Dorota Pająk-Puda


I znowu za sprawą Doroty Pająk-Puda przeniosłam się do odległych czasów, tym razem do XV wieku. Śledziłam życie u boku króla i na dworze królewskim drugiej żony Władysława Jagiełły, Anny Cylejskiej, potomkini Kazimierza Wielkiego, żony niekochanej przez Władysława.
Z książki wyłania się obraz samotnej, pełnej rozterek, smutnej i odrzuconej kobiety, która musi sobie dawać radę w miejscu obcym, nieznanym, bez atencji męża. Mimo pozostawienia jej przez Jagiełłę ludzie wokół niej byli jej oddani,  jako wnuczka ostatniego Piasta cieszyła się szacunkiem dworu i poddanych. Nawet kiedy została oczerniona przez króla o niewierność otrzymała ich wsparcie. 
Ten syndrom pozostawienia towarzyszył jej od dzieciństwa, bo najpierw umarł jej ojciec, a niebawem zostawiła ją matka, która wyszła ponownie za mąż. A choć jej opiekun sprawdzał się w tej roli, poczucie odrzucenia towarzyszyło jej nieustannie. Okoliczności, postawiona przed nią rola,  sytuacja polityczna, nastręczały niesprzyjających okoliczności i doświadczeń. Jedyną pociechą dla niej była szczęśliwie urodzona, po kilku latach trwania małżeństwa, córka.

Autorka odmalowała obraz królowej, której życie nie było bajką, a jedynym szczęściem jakie ją spotkało było urodzenie córki. Dorota Pająk-Puda w swoim stylu tworzy postaci, atmosferę i oddaje ducha tamtych czasów, dokładając cegiełkę do przybliżenia losów kobiet którym przyszło pełnić rolę królowych w Polsce Jagiellonów. Założyciel dynastii Jagiellonów nie miał łatwo, ale jego żony też nie cieszyły się szczęśliwym życiem przy jego boku. 
Nieustająco jestem usatysfakcjonowana z lektury książek tej autorki.



wtorek, 13 maja 2025

Zdrowa architektura - Marta Promińska

 

Marta Promińska zabiera nas w podróż po wiedzy, która może być nowa, a nawet niezrozumiała, bo sama tematyka dopiero raczkuje, a na dodatek książka napisana jest w sposób specjalistyczny lub naukowy, niemniej jest warta rozpoznania, bo zawiera opisy, wymagania i dobre przykłady z obszaru architektury. 

Można sobie zadać pytanie, czy architektura ma cos wspólnego ze zdrowiem. Czy należy rozmawiać o sprawie, skoro cały czas mamy głód mieszkań, a z drugiej strony mieszkania budowane są z "dbałością" o szybkość, a nie detale, zwłaszcza tak dogłębne jak jakość, zdrowe materiały, doświetlenie, nowoczesne rozwiązania i technologie, zieleń wokół. Czy rozmawiać skoro ceny mieszkania dostępne są tylko dla niektórych? Czy wreszcie rozmawiać o budownictwie w ogóle wobec zmieniającego się klimatu i nowych potrzeb społecznych. A może nie powinniśmy rozmawiać o zdrowej architekturze czy budownictwie jako takim, bo wydaje nam się, że ono jest albo powinno być zdrowe? 

W tej książce odkryjecie wiele zaskakujących elementów związanych z budownictwem, autorka starała się pokazać jak obszar budownictwa jest ważny dla zdrowego stylu życia człowieka, jak jest dla nas niedostępny i jakimi ścieżkami trzeba pójść, aby to zmienić. Mamy też dobre praktyki i prognozy na przyszłość.