Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 marca 2025

Veronica i pingwiny - Hazel Prior

 

Autorka od pierwszych stron wciągnęła mnie w swoją książkę, przekonała fabułą, przeniosła do odległej krainy dosłownie i w przenośni. Powieść pasuje do kominka, pledu i filiżanki kawy lub herbaty. Jest w niej radość, smutek, wspomnienia, przygoda i tematy do przemyśleń, refleksji, a może nawet wyciągania wniosków. Nie nudziłam się ani przez chwilę, może w nielicznych miejscach wydała mi się nieco naiwna lub nierealistyczna, ale nie umniejszyło to całości. 

Od pierwszych stron polubiłam główną bohaterkę, z jej stanowczymi choć czasami zmiennymi decyzjami, poważną, nieco apodyktyczną, twardo stąpającą po ziemi, dziarską i pełną energii starszą panią. Pozazdrościłam Veronice siły i wytrwałości, z którymi podejmowała decyzje i wykonywała swoje postanowienia, nie czekając na "kiedyś", podjęte plany realizowała najszybciej jak się dało. Pozostali bohaterowie, każdy na swój sposób, to ciekawi i sympatyczni ludzie, mający coś do zaoferowania czytelnikowi. A tytułowe pingwiny (Adeli) to bez dwóch zdań godni szerokiej uwagi mieszkańcy Antarktyki.

Autorka prowadzi nas dwoma warstwami opowieści, tej aktualnej, kiedy to Veronica McCreedy działa, bo chce jeszcze załatwić ważne sprawy, nie zostawiać nieuporządkowanych obszarów po sobie, oraz tej z młodzieńczych lat bohaterki, jej losów wojennych i dalszych. Dzięki dziennikowi, który czyta jej odnaleziony wnuk, dowiadujemy się, dlaczego stała się twarda i cyniczna, dlaczego nie potrzebuje ludzi i ich bliskości, dlaczego nie uroniła przez większość życia ani jednej łzy i nie dała się "złamać" słabościom. Veronica "kupiła" mnie swoim podejściem do natury, szacunkiem do otaczającej ją przestrzeni, dbałości nie tylko o swój prywatny kawałek, ale patrzenia szerzej. Przypomniała mi jak bardzo lubiłam oglądać programy przyrodnicze Davida Attenborought czy Michała Sumińskiego. 

Autorka swoimi postaciami pokazała, że nie ma co oceniać człowieka po pierwszych słowach i wstępnym zachowaniu, bo większość ukazuje swoje prawdziwe "ja" dopiero przy bliższym kontakcie. Ludzie z powodu różnych przeżyć przywdziewają rożne maski, które w wyniku pewnych okoliczność czy sprzyjających zdarzeń opadają i ukazują ich przyjemniejsze strony. 

Nie będę nawet pokrótce przybliżać fabuły, bo naprawdę warto przeczytać samemu. Namawiam i polecam wyruszyć w podróż życia Veronicy McCreedy.

środa, 26 marca 2025

Początek końca?: rozmowy o lodzie i zmianie klimatu - Julita Mańczak, Jakub Małecki

 

Dla mnie to znakomita pozycja popularno-naukowa zaproponowana przez dwoje absolwentów UAM w Poznaniu. Rozmówcy zabierają nas w podróż po problemach naszej planety, które jak w soczewce widać w lodowcach i lądolodach. Ona oddana tematyce, on glacjolog i fascynat tych zimnych olbrzymów opowiadają nam bardzo ciekawe i ważne rzeczy o lodzie. Do początkowego dialogu wciągają innych, zapraszają glacjologów: profesora Jona Ove Hagena z Uniwersytetu w Oslo, Julie Brigham-Grette profesorkę z Uniwersytetu Massachusetts w Amherst, fizyczkę atmosfery Aleksandrę Kardaś, glacjonautę Piotra Pustelnika, wspinacza, zdobywcę Korony Ziemi. Autorzy zawarli zdjęcia, rysunki, klisze dotyczące badań, zamieścili też kompendium wiedzy o lodzie, zakreślili wizję przyszłości w 2030, 2040, 2050, pokazujące na faktach i zmianach w procesach naturalnych Ziemi, że jeśli nic nie zrobimy, aby poprawić ich sytuację, zatrzymać negatywny wpływ na klimat, to się nam rozsypie i będziemy żyć w znaczniej mniej przyjaznych warunkach niż obecnie. Na zakończenie otrzymujemy refleksje i nikłe nadzieje na przyszłość. Podróżujemy dzięki autorom na Arktykę, Antarktydę i w Himalaje.

Na co dzień nie myślimy o naturze i wielu zjawiskach, które mamy wokół, ale kiedy im się przyjrzeć można dostrzec gołym okiem zmiany. Jeśli czegoś nie rozumiemy to warto skorzystać z ekspertów: naukowców i badaczy, bo oni zawodowo przyglądają się światu. Żeby znaleźć informacje czy odpowiedzi na pytania szukają informacji wszędzie, np. w osadach, które pozwalają spojrzeć na naturalną zmienność klimatu "Jako środowisko naukowe udokumentowaliśmy, że potrzeba bardzo niewielkiego ocieplenia, aby spowodować wielka zmianę w systemie, na przykład stopić lądolody, lodowce i zmarzlinę. Obszary polarne są niezwykle czułe." (str. 90) "Nawet półmetrowy wzrost poziomu morza ma ogromne znaczenia dla ludzi żyjących na terenach nisko położonych i sprawia, że stają się bardziej narażeni na sztormy, tajfuny i huragany. Wiąże się też z ogromnymi kosztami dla infrastruktury lokalnych miast. Kolejny problem polega na tym, że wraz z ociepleniem Arktyki zmienia się to, jak bardzo pozakrzywiany jest prąd strumieniowy." (str.91)  Wraz z ocieplaniem się klimatu zmieniają się zjawiska pogodowe, tam gdzie było zimno zaczyna robić się gorąco i na odwrót. Mieszkający tam ludzie, zwierzęta i rośliny nie są na takie zmiany gotowe.

Ważne jest, aby pamiętać, że spada aktywność słońca, zatem to nie ono jest odpowiedzialne za zmiany klimaty. Czyli wzrok należy skierować na wzrost emisji gazów GHG (cieplarnianych).

Dlaczego lądolody są takie ważne, bo "Im więcej jasnych powierzchni, na przykład lodu i chmur, na planecie, tym więcej promieniowania odbija ona w kosmos, a więc tym mniej go pochłania. To bardzo mocne sprzężenie zwrotne." (str. 113) Dlatego dbanie o lodowce i lądolody leży w naszym żywotnym interesie. Jeśli się roztopią to na przestrzeni tysięcy lat mogą się odbudować, ale raczej nie będzie nam to dane zobaczyć, bo nas zwyczajnie na Ziemi nie będzie.

Czytając książki o zmianach w naszym systemie środowiskowym i klimatycznym powinniśmy się nauczyć balansować pomiędzy eksploatacją natury a umiarkowaniem w jej użytkowaniu. Równowaga, umiarkowanie i wiedza to klucz do naszego trwania. Niestety na razie nie wygląda to najlepiej, bo "...nie jesteśmy skłonni nawet odrobinę zmienić własnego sposobu myślenia o życiu. Najważniejsze są luksus, wygoda, wakacje, drugi samochód, piąty telewizor, co dwa lata nowy telefon. To wszystko produkuje niezliczone ilości odpadów i prowokuje wiele działań ubocznych, choćby emisję gazów w trakcie produkcji i transportu tych wszystkich dóbr. Mam wrażenie, że w większości nie chcemy o tej prawdzie nawet słyszeć, a co dopiero ja przyjąć." (str.222) Wmawiamy sobie, że nam się należy, bo całe życie pracujemy i chcemy mieć coś z tego. 

Autorzy poruszają ważną kwestię dotyczącą potrzeby redefinicji pojęcia wzrostu, który obecnie gna nas w przepaść. Obecnie wciąż opieramy się na wskaźniku PKB, według którego wszystko musi rosnąć - produkcja, dochody, zatrudnienie. Niemniej idąc cały czas tą drogą mamy to co mamy, nadprodukcję gazów cieplarnianych. Wzrost, bez konsekwencji jest skończony. Nie możemy w nieskończoność wzrastać. Może właściwym wskaźnikiem jest HDI (Human Development Index), czyli Wkażnik rozwoju społecznego, który oznacza syntetyczny miernik opisujący stopień rozwoju społeczno-ekonomicznego poszczególnych krajów, opracowany w roku 1990.

Oczywiście krokiem do zmian, będzie np. rezygnacja z rzeczy, których nie potrzebujemy, a jest ich cała masa, bo często kupujemy pod wpływem impulsu, kaprysu, na pocieszenie, a nie dlatego, że potrzebujemy. Można przekierować nasze dochody w inne obszary, nie konsumpcyjne.

To jest absolutnie fantastycznie napisana książka, która uczy, którą się świetnie czyta i z której możemy znaleźć recepty na zmianę sytuacji, w której się znaleźliśmy z własnej przyczyny.

środa, 19 marca 2025

Niedźwiedź szuka domu - Anna Maziuk

 

Książka bardzo mnie wciągnęła, tematem, sposobem opowieści, informacjami o bohaterach, czyli niedźwiedziach. Na pierwszych stronach autorka opisuje ich różnorodność, miejsca zamieszkiwania, postrzeganie przez ludzi w różnych rejonach świata. Dostajemy ogólną wiedzę o tych zwierzętach, ale także różnice, ciekawostki i problemy. Przytacza także wiele historii o nich, bo pochodzą z rożnych miejsc na naszej planecie, mają różne nawyki, potrzeby, naturę. Nawiązuje do historii ich wykorzystywania przez człowieka. Skupia także uwagę na konkretnych przykładach z Polski i z zagranicy, często smutnych, pokazuje sposoby przywracania ich do natury, co niestety często wiąże się z ich końcem.

Autorka rozmawia z ludźmi, którzy zawodowo zajmują się ich obserwacją w naturze, dbają i zabezpieczają ich dobrostan w naturalnych warunkach. Słucha opowieści tych, którzy opiekują się nimi w ogrodach zoologicznych i rezerwatach. Przedstawiają wiele punktów widzenia i doświadczenia z niedźwiedziami i ich otoczeniem. Uświadamiają nam ich zachowania, choćby możliwości przemieszczania się na długie odległości i to przez kilka państw. Dowiadujemy się o sposobach i możliwościach technicznych śledzenia ich tras. Dzięki technologii badacze mogą kolekcjonować ważne fakty z ich życia i odnotowywać zmiany ich zachowań pod wpływem m.in. zmian klimatu. Autorka pokazuje też kłopot jaki niedźwiedzie mają z ludźmi. Dlaczego nie odwrotnie, bo to my zajmujemy ich tereny, zapuszczamy się w rejony, w których miały spokój i czas, aby wychować potomstwo, wycinamy im lasy, ograniczając teren do życia, niszcząc legowiska. Dodatkowo, swoją frasobliwością, chciwością lub głupotą nęcimy jedzeniem, czasem świadomie, a innym razem zupełnie nie. Niestety jako, że niedźwiedzie szybko się uczą, zwłaszcza samice, zaczynają kojarzyć ludzi i ich domostwa z obfitością jedzenia, dlatego zamiast trzymać się z dala od człowieka podchodzą do siedlisk, czy napotkanych w lesie turystów. Takie spotkania nie kończą się dobrze dla żadnej ze stron. W różnych krajach służby lub zwykli mieszkańcy różnie sobie z tym radzą, często zwierzęta niestety zostają zabite.

Dlatego autorka apeluje o niedokarmianie tych zwierząt, bo są one niezwykle łase na to co oferuje człowiek, a kiedy posmakują naszych frykasów trudno je odzwyczaić i nauczyć czerpać tylko z natury, robią się natrętne, poszerzają rewir poszukiwań i niszczą ludzkie mienie, albo stanowią zagrożenie. Często takie niedźwiedzie odławia się i w "najlepszym" przypadku odsyła do azylu tudzież zoo, gdzie męczą się i są kosztowne w utrzymaniu, albo je odstrzela, niestety.

Popkultura przyjętą narracją zniekształciła prawdziwą naturę niedźwiedzia, groźnego i dumnego zwierzęcia, który boi się człowieka. Dała nam miłe przytulanki i nazwała "misiem", co mogło wpłynąć na postrzeganie tego ssaka w naturze. Podsycani próżnością i zdobyczami technologicznymi "łowimy" ciekawostki przyrodnicze, wrzucamy do sieci, że mieć poklask. Niestety nie jest to życzliwe dla nikogo, zwłaszcza dla zwierząt.

Dla mnie istotna książka, ważny temat, bo to kolejny przykład jak niszczymy ekosystem, a przecież  „Potrzebujemy chronić naprawdę duże, niepofragmentowane drogami obszary, takie, gdzie ingerencja ludzi, także ta turystyczna, jest jak najmniejsza”, własnie ze względu na jego kruchość.

poniedziałek, 10 marca 2025

Nexus. Krótka historia informacji od epoki kamienia do sztucznej inteligencji - Yuval Noah Harari

 

Krótka Historia Informacji to opasłe tomiszcze, które jeśli nie całe to przynajmniej w jakiejś części, choćby tej najbardziej interesującej dla siebie warto zgłębić. Autor pokazuje jak ważna jest informacja, która przekazujemy od wieków, do czego była zdolna w przeszłości i do czego może doprowadzić w przyszłości. Próbuje pokazać dlaczego jedne informacje, choć ważne dla ludzi, z trudem przebijają się do szerokiego grona odbiorców, a inne stają się gorącą informacją, przekazywaną z ust do ust (współcześnie nazwane viralem). Stara się uwypuklić zagrożenia jakie płyną wraz z informacjami, ich siłę pozytywna i negatywna, która może doprowadzić do samounicestwienia naszego gatunku.

"Nazwaliśmy nasz gatunek homo sapiens - człowiek rozumny. Można jednak dyskutować, czy jesteśmy godni tego miana (...) Moc sprawcza to nie mądrość po 100 tysiącach lat odkryć, wynalazków i podbojów ludzkość zabrnęła w egzystencjalny zaułek. Stoimy na krawędzi ekologicznej katastrofy, do której możemy doprowadzić przez niewłaściwe wykorzystanie posiadanych mocy. Jednocześnie jesteśmy pochłonięci tworzeniem nowych technologii, takich jak sztuczna inteligencja (AI), które mogą nam się wymknąć spod kontroli, zniewalając nas lub wręcz unicestwiając. Mimo to ludzkość nie jednoczy się z myślą o stawieniu czoła tym wyzwaniom. Wręcz przeciwnie, rosną napięcia międzynarodowe, globalna współpraca staje się trudniejsza, państwa rozbudowują arsenały broni ostatecznej zagłady, a nowa wojna światowa nie wydaję się już czymś niemożliwym. (prolog)

Mimo, że posiedliśmy ogromną wiedzę, zdominowaliśmy inne gatunki, zasiedliliśmy nowe lądy, rozwinęliśmy technologie i zbudowaliśmy wielkie i skomplikowane maszyny, rozwinęliśmy techniki, które nie były znane nigdy wcześniej, zdobyliśmy księżyc, trwa "wyścig" o Marsa, to nie umiemy zadbać o podstawowe potrzeby każdego na Ziemi. Zbadaliśmy niewidoczne gołym okiem mikrocząsteczki, zdobyliśmy wiedzę o DNA, tworzymy niezwykle skomplikowane i precyzyjne modele cyfrowe, rozbudowujemy centra danych, bo wciąż zbieramy i analizujemy nowe informacje nie potrafimy docenić tego co wokół. Umiemy znaleźć odpowiedzi na skomplikowane kwestie, a nie zajmujemy się tymi przyziemnymi, na które mamy wpływ, a które w niedalekiej przyszłości zadecydują o naszym być lub nie.

Autor mierzy się z naturą jednostki i siecią powiązań, którą wypracowała przez tysiące lat. Te sieci, które służyły m.in. do przekazywania informacji, bardzo różnych w swojej naturze, często opartych na fantazjach, podsycanych partykularnymi interesami, które niszczą jednostki lub społeczności, np. nazizm lub stalinizm. Niestety nie były one czymś wyjątkowym już w przeszłości, a obecnie sieci oparte na urojeniach nabierają dodatkowo na znaczeniu, technologia je wzmacnia i przyśpiesza, zbiera, przetwarza i wypluwa papkę dla wielu niestrawną, dlatego łapią się łatwych, skrojonych przez influencerów czy spin doctors narracji, przygotowanych gotowców, szybkich treści, jaskrawych obrazków, żeby przebić się do zbiorowej świadomości, zdobyć jak najwięcej członków sieci, aby nabrać rozpędu i zdobyć władzę i panowanie.

Warto poczytać treści pana Harariego, bo to zimny prysznic dla naszego gatunku. On nie zniechęca do  rozwoju, ale sugeruje przy tym rozważność i umiar, żebyśmy nie rozpętali czegoś, czego już nie będziemy w stanie kontrolować, co zawładnie nami i/lub zniszczy. Sprawdza szereg informacji z głównego nurtu i przygląda się niszowym treściom, obserwuje trendy i tendencje, wysnuwa wnioski  i łączy je z faktami z przeszłości. Sprowadza rozbuchane narracje do zdrowego rozsądku i apeluje do zadbania o bezpieczeństwo, aby się nie samounicestwić. Warto uszczknąć z wiedzy autora, aby umieć wysnuwać wnioski nie z bajek i fantazji, ale potwierdzonych faktów.

Staniemy się tacy jak on. Głosy z przeklętej ulicy - Maciej Pisuk

 

Warto wyjść ze swojej strefy komfortu i zapoznać się ze światem na co dzień nie spotykanym, omijanym, czy wypieranym, jakby osobnym, a jednak sąsiedzkim, może jakoś dalekim, a jednak tuż obok. 

Maciej Pisuk zabrał nas na ulicę Brzeską w Warszawie, w miejsce, które rządzi się swoimi prawami, trudnymi, często brutalnymi zasadami. Autor oddał głos mieszkańcom ulicy, którzy opowiadają o swojej codzienności, o agresji w rodzinach, pijaństwie, braku środków na podstawowe potrzeby, braku planów i perspektyw, braku ciepła, miłości i bezpieczeństwa. O dorosłych i dzieciach, kobietach i mężczyznach, którzy radzą sobie jak potrafią, a że często są ofiarami ofiar to dawanie sobie rady wygląda różnie. Sam autor słuchał uważnie swoich rozmówców, nie oceniał, nie krytykował, spisał losy i oddał je w ręce czytelnika, aby ten sam przeprowadził analizę i wysnuł wnioski...

Ten reportaż pokazuje jak miejsce, otoczenie i wychowanie kształtuje człowieka i jak trudno zmienić to otoczenie, wejść na inną ścieżkę niż rodzice i znajomi z podwórka. Jak trudno przerwać łańcuch przemocy i zła, i jak wiele trzeba samozaparcia, żeby się jednak to udało. Ta książka to też świadectwo "przyklejonych łatek", wykluczenia społecznego, braku systemowej pomocy, braku nadziei. Autor pokazuje jak wiele problemów jest wokół takiej małej społeczności, jak wiele złożonych czynników wpływa na tą społeczność. Na końcu autor dzieli się także swoją osobistą drogą, rozświetlając niejako światełko w tunelu dla innych, którym wiara na zmianę spadła poniżej poziomu morza.

Czytając książkę Macieja Pisuka obcuje się z konkretnymi ludźmi i ich historiami, to nie są liczby w zestawieniach MOPS-u, GUS-u i innych organów zbierających dane, tylko namacalne, z krwi i kości osoby, ze swoimi przeżyciami, doświadczeniami i traumami. To osoby, które jeszcze czekają na odmianę losu, lub ci którzy już w nic nie wierzą, a z pewnością nie na cudowną odmianę losu, bo sięgnęli już takiego dna, że nie sposób się od niego odbić. 

Życie ma różne oblicza, książka Macieja Pisuka to jedno z nich.

piątek, 7 marca 2025

Hajota. Skacząc w przepaść - Weronika Wierzchowska

 

Weronika Wierzchowska zabiera czytelnika do Afryki drugiej połowy XIX wieku. Wraz z główną bohaterką, poetką, pisarką Młodej Polski Heleną, Janiną Pajzderską mamy okazje poznać skrawek afrykańskiej ziemi, a dokładnie wyspę Fernado Po. Trochę w oparciu o fantazję, trochę o biografię i zapiski samej bohaterki autorka stworzyła przyjemną w czytaniu lekturę podróżniczo- kryminalno-przygodową. Dostajemy sporą dawkę opisów przyrody, warunków życia różnych społeczności, zarys historyczny europejskiej hegemoni w Afryce, przedmiotowe traktowanie lokalnych społeczności, wyzysk ziemi, eksplorację i odkrywanie, rozwijanie plantacji, niszczenie natury, itp. itd. To też opis ludzi, którzy przyjeżdżali do Afryki, często nie odnajdujących się w swoich krajach, skandalistach, pasożytach, rozbójnikach i hultajach, czy wręcz odsuniętych na margines pomiędzy bogatymi i biednymi. Afryka była dla nich "rajem" do występku, grabienia co się da, bo nikt ich nie kontrolował, nie podlegali żadnym prawom, czuli się panami sytuacji, wykorzystującymi słabszych od siebie.

Wracając jeszcze do głównej bohaterki, może naiwny jest mój odbiór, ale miałam wrażenie, że choć delikatnie, to jednak autorce udało się pokazać przemianę Hajoty. Przyjechała do Afryki wprost z warszawskich salonów, na których była gwiazdką, żyjąc w dobrobycie, piękna, młoda, świetnie ubrana, bywająca w towarzystwie literatury i sztuki. Trafiła zaś do świata skrajnie innego, bogatych, "rozpasanych" białych panów i biednych i uciskanych rdzennych mieszkańców. Z wysokiej kultury do skrajnej nędzy na wielu obszarach. Z damulki z początku książki pod koniec mamy już bardziej świadomą kobietę, która wie, że biali są odpowiedzialni za ogrom zła, które dotyka społeczności afrykańskie.

Podsumowując, książka odkopuje z niebytu kolejną ciekawą kobietę i przypomina politykę podbojów i jej konsekwencje w krajach Afryki, których skutki widzimy i kontynuujemy.

niedziela, 2 marca 2025

Elżbieta Granowska. Królowa Władysława Jagiełły - Dorota Pająk-Puda

 

Kolejna ciekawa książka Doroty Pająk-Pudy za mną, tym razem o trzeciej żonie Władysława Jagiełły. To także opowieść o kobietach, które w tamtych czasach nie wiele miały do powiedzenia w życiu społecznym, nawet kiedy były królowymi, ich rolą było urodzić dziedziców. Elżbieta Granowska to kobieta, którą miłością darzył założyciel rodu Jagiełłów, ojciec liczącego się w ówczesnej Europie kraju, którego wnuki rządziły i miały wpływ na całym jej obszarze. To Elżbieta była tą, która darzyła króla miłością, zrozumieniem, była dla niego wsparciem. Jednak to, że była wybranką króla nie było jednoznaczne dla innych możnowładców, dla wielu z nich była niemile widzianą rządzichą, która rzuciła urok na króla. Przez niektórych była nielubiana, wyśmiewana, obmawiana, jako niegodna pozycji królowej. Autorka przybliżyła okoliczności poznania Jagiełły i Elżbiety, jej rodzinę -ojca Ottona z Pilczy, matkę Jadwigę oraz ich majątki. Poznajemy bogacenie się rodziny Pileckich dzięki pozycjom i umiejętnościom dobrego zarządzania matki Elżbiety od której tą umiejętność sama przejęła. Dowiadujemy się o ich podróżach, po Polsce i okolicznych ziemiach i posiadłościach.

Książka poza historią Elżbiety i Władysława jest obrazem ówczesnego społeczeństwa, układów politycznych, zwyczajów, przyjęć i świąt, a także powiązań, koligacji i koterii.

Życie Elżbiety może posłużyć za kanwę ciekawego filmu, bo od dzieciństwa było inne niż wielu jej równolatek. Matka zapewniła jej wykształcenie i dawała możliwości na rozwijanie pasji, co nie było wówczas oczywistością. Jej młodość to nie tylko pomoc matce w zarządzaniu i pilnowaniu majątku, to tez objazdy majątków, wyprawy do Krakowa na dwór i udział w ważnych wydarzeniach. To także uprowadzenie, uwięzienie i ponoć zniewolenie przez Wisła Czambora, następnie ślub z wybawicielem z niewoli przez Jana z Jcina, owdowienie, ponowny ożenek, narodziny kilkorga dzieci, ogarnianie majątków, pilnowanie rozlicznych spraw i coraz bliższa relacja z królem Władysławem. Ślub z królem, pełnienie roli żony, opiekunki, królowej, matki. Jej pięćdziesięcioletnie życie było ciekawe i różnobarwne, ale też burzliwe, usłane płatkami i kolcami róży, tak intensywne, że mogła by rozdzielić pomiędzy inne ówczesne niewiasty.

Kolejna książka, której czytanie sprawiało mi przyjemność, z treści, umiejętności snucia opowieści, wplatania  wątków, przeniesienia do tamtej epoki. Co ważne w tej książce autorka przedstawiła pozycje i położenie kobiet w ówczesnej Polsce, Elżbieta była przykładem kobiety wykształconej, zaradnej, gospodarnej, umiejącej dbać o porządek i zarządzać, co często spotykało się z zazdrością i krytyką zarówno ze strony mężczyzn, jak i kobiet. Ciekawe w książkach Doroty Pająk-Pudy jest komponowanie zdań z wyrazami z epoki, przybliża dzięki temu słowa, a tym samym rzeczy, miejsca, które wyszły z użytku, przeminęły wraz z upływającym czasem. Urocza powieść, która przenosi w klimat opowieści.

piątek, 28 lutego 2025

Instrumentalistka - Harriet Constable

 

To była dla mnie uczta literacka, książka wciągnęła mnie od początkowych stron i nie pozwala o sobie zapomnieć. Może nie jest to wybitna literatura, ale dla mnie miała magię i siłę przyciągania. Autorka oparła swoją opowieść o fakt opartu na prawdziwej historii skrzypaczki Anny Marii della Pieta, z sierocińca Ospedale della Pieta do którego podrzucano niechciane dziewczynki.

Ta opowieść niosła mnie na swoich nutach, kompozycji, muzyce, która wibrowała na kartach tej książki. Chłonęłam tą historię, byłam tam, słuchałam, przeżywałam, kibicowałam bohaterkom.

Historia dzieje się w XVII wieku, w Wenecji, kiedy to coraz bardziej znany staje się Vivaldi, muzyk, kompozytor, wykładowca w Ospedale della Pieta, miejscu w którym sieroty kształciły się muzycznie w: śpiewie, grze na instrumentach, komponowaniu. W tej kuźni talentów dzieje się gęsta akcja, nuty wibrują, emocje siągają zenitu. Autorka odkrywa przed czytelnikami atmosferę, zależności jakie mają miejsce w Piecie. Autorka na faktach oparła wartką, gęstą akcję, w której główna bohaterka, najpierw zmanipulowana przez wielkiego mistrza stara się wybić na niezależność, dzięki swojemu talentowi i współpracy z innymi muzyczkami.

Ta książka niesie za sobą radość z czytania, ciekawą historię opartą na faktach, wiele ciekawostek, zgrabną opowieść i mnóstwo muzyki. Przeniosłam się do różnobarwnej Wenecji, po części brudnej a po części pięknej i ozdobnej, tej za kotarą i tej reprezentacyjnej, podziwianej i oklaskiwanej. To też opowieść o cenie sławy, talentu, zazdrości, pięknie i brzydocie, popularności i upadku z piedestału. To wielokolorowość muzyki, jej odkrywanie, smakowanie i doświadczanie. Piękna.

Matka Jagiellonów - Dorota Pająk-Puda

 

Od czasu do czasu mam potrzebę poczytania o naszej historii i to podanej w formie zbeletryzowanej. Książka Doroty Pająk-Pudy, jedna z serii o Jagiellonach była przyjemną ucztą. Zaczęłam jej serię od "Matki Jagiellonów", czyli Elżbiety Habsburg, zwanej tez Rakuszanką, czyli zony Kazimierza Jagiellończykam drugiego syna Władysława Jagiełły, z czwartego małżeństwa z Sonką Olszańską.

Dlaczego matka królów? Elżbieta Habsburg, kobieta niezbyt urodziwa, prawdopodobnie naznaczona śladami po przebytej w dzieciństwie chorobie, miała w sobie niebywałą siłę. Udało jej się rozkochać w sobie męża, urodziła ich trzynaścioro dzieci, miała wpływ na decyzje króla i losy swoich dzieci. Mimo niewygód i ciągłych ciąż jeździła z Kazimierzem po rozległym królestwie, będąc świadkiem wielkiej polityki ówczesnych decydentów europejskich.

Czułam się od początku wciągnięta w opowieść o Elżbiecie, kruchej fizycznie i silnej psychicznie kobiecie, niezwykle oddanej rodzinie. W tej opowieści bohaterka jest ważniejsza niż wielka historia, która w przypadku tej książki dzieje się gdzieś w tle. Autorka odmalowała kobietę, która znalazła posłuch swojego małżonka, była ważna w różnego rodzaju decyzjach i działaniach, miała wpływ na losy swoich dzieci i role w ówczesnej Europie. W tym świecie zdominowanym przez mężczyzn, kiedy kobiety mogły być tylko środkiem do sojuszy, Elżbieta Rakuszanka była ważną rozgrywającą, niewątpliwie była wsparciem swojego małżonka i liczył się z jej zdaniem.

Autorka stworzyła wiarygodną opowieść, która przybliża nie tylko historię czasów, ale także pozycję kobiet ówczesnej Polski i Europy. Udało jej się pokazać, że miłość i siła mądrości są ważniejsze niż uroda i krótkie zachwyty. Lektura dla miłośników tego gatunku, jeśli ktoś doszukuje się faktów historycznych jeden do jednego to może nie być w pełni usatysfakcjonowany, dla mnie to była miła odskocznia od poważnych treści o współczesnych problemach.

niedziela, 23 lutego 2025

Masz się łasić. Mobbing w Polsce - Katarzyna Bednarczykówna

 

Katarzyna Bednarczykówna bierze na tapet problem mobbingu, który notabene ostatnio został wzięty pod lupę przez właściwe ministerstwo celem nowelizacji zapisów o nim.
Autorka wciągnęła mnie w zasadzie od pierwszych stron, pokazała zjawisko mobbingu z kilku stron, co cenne i najważniejsze poznajemy kilku bohaterów, którzy prezentowali różne branże i obszary zawodowe. Przytoczone w książce historie pokazują różne oblicza mobbingu i problemy z jakimi borykają się osoby mobbingowane, a tych jest wiele i są różnej natury: psychiczne, emocjonalne, fizyczne, prawne, reputacyjne. 

Autorka rozmawia z ludźmi, którzy zaznali długotrwałego dręczenia ze strony współpracowników, zazwyczaj przełożonych, zleceniodawców, od których byli bezpośrednio zależni zawodowo. Mobbing przybiera różne oblicza, w zależności od charakteru mobbera, czasem jest głośny i dominujący, czasem finezyjny, delikatny jak dawka iniekcji, ale podawana długotrwale niszczy człowieka, jego poczucie wartości, przydatności zawodowej, zdrowie fizyczne, burzy spokój jego a także rodziny czy najbliższych. Jest trudny do udowodnienia, zwłaszcza dla kogoś kto już nie ma siły, czuje się złamany, wyrzuty przez system i bez sił. To bardzo wrażliwy temat, nie doprecyzowany, trudny do obrony i do ukarania. 

Autorka przytacza fakty, liczby, rozmawia z ekspertami, ukazuje złożoność zjawiska i jego schematy. Zapisane w książce przypadki osób pokazują krok po kroku mechanizm niszczenia człowieka przez człowieka, czasem osamotnionego, czasem przy szerokim audytorium. Samotność, poczucie osaczenia, niezdolność do ucieczki z tej matni, strach to towarzyszki osoby mobbingowanej. Autorka podkreśla też powody takiego stanu rzeczy, wskazuje jak sobie ze zjawiskiem radzić, gdzie szukać pomocy i jak nie dać się zagnać w najciemniejszy zaułek.

Bardzo ciekawa lektura, wciągająca, dająca poczucie szerokiego kontekstu problemu i sposobów mierzenia się z nim. Ta książka to taka tuba, która głośno zabrzmiała o problemie, z którym mierzy się wiele osób. Ważna i potrzebna, mam nadzieję, że będzie kanwą do podjęcia działań antymobbingowych, szczególnie przez decydentów.

Kryminalne Zakopane. Najgłośniejsze zbrodnie Podhala - Beata Sabała-Zielińska

 

Nie czytuję kryminałów z różnych powodów, czasem zdarza mi się sięgnąć o dokument o kryminalnych faktach i to był ten przypadek. "Kryminalne Zakopane. ..." to przypomnienie sześciu głośnych morderstw z Zakopanego i okolic. Autorka bardzo dokładnie starała się przybliżyć te sprawy. Opisywała nie tylko sprawy, ale na ich kanwie rozmawiała z różnymi ekspertami o głównych wątkach i problemach powiązanych z nimi, a nawet wykraczającymi poza ich clou. Autorka pokusiła się o pokazanie od "kuchni" prowadzenia takich spraw przez dedykowane służby. 
Wciągnęła mnie w historie i tajniki pracy przy tego typu sprawach. Rozmowy były ciekawe, zaś fakty prawne i psychiatryczne otwierały oczy na istniejące problemy ze skazanymi zgodnie z kodeksem karnym. Niczego nie oceniała, pokazywała fakty i opinie specjalistów. Całość nie nudziła, konfrontowała z bardzo złożoną materią ludzkich problemów.




Odyseja - Barbara Kingsolver

 

Choć pomysł na tą książkę był interesujący to mnie niestety nie przekonał. Po "Locie motyla", która bardzo mnie wciągnęła ta niestety mnie zawiodła, może dlatego, że autorka chciała w niej zmieścić zbyt dużo wątków, historii, które z czasem zaczęły się rozchodzić, nie spinać, przedłużać już i tak bezbarwne wątki.
Początek rozbudził apetyt, bo mamy bohatera Harrisona Shepherda, który jest w połowie Amerykaninem po ojcu i w połowie Meksykaninem po matce, który na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku zamieszkał z ojczymem i matką w Meksyku. Będąc na pograniczu dwóch kultur różniących się od siebie, poznaje, a dzięki niemu czytelnik, magię ojczyzny matki, jej nieoczywistość, symbolikę, pejzaże, smaki i zapachy. Co prawda czuje się przy tym samotny i pozostawiony samemu sobie, ale dzięki temu ma czas na oddawanie się temu co go interesuje i wciąga. Czytamy w książce pisany przez niego pamiętnik, który niestety czasami bardziej przeszkadza niż pomaga utrzymać uwagę czytelnika. Z upływem stron bohater traci barwy, zaciera się zainteresowanie nim, niczym się nie wyróżnia, nie ma wiele do pokazania.

Nie pomagają też dodane wątki z Fridą Kahlo, Diego Riveirą, czy Lwem Trockim, przynajmniej nie na tyle, żeby przywrócić moją ciekawość do całości książki. Być może dla znających realia czasu i miejsca będzie ciekawy wątek lat powojennych w Stanach Zjednoczonych, do których wyjechał główny bohater po śmierci Trockiego. Nie ma w niej także obiecanego na okładce realizmu magicznego. Podsumowując, zabrakło czegoś lub kogoś co by przyciągnęło uwagę, nadało emocjonalnego charakteru. Niestety.


Kamogawa. Tropiciele smaków - Kashiwai Hisashi

 

Już nie powinnam sięgać po tego typu książki z Japonii, a jest ich na fali dosyć sporo. Niestety ja nie znajduję już w nich zadowolenia. Przyznaję, że okładka zachęciła mnie do zagłębienia się w treści, ale jednak szybko zrezygnowałam. Schematyczność rozdziałów, sztywne dialogi, proste rozwiązania zleceń, nie pozwoliło rozwinąć się tej książeczce. Opisy dań, nie pozwalały odczuć ich smaku, zatrzymać się nad finezją i wyjątkowością. Choć miała potencjał na apetyczny kąsek, taki japoński "Bulion namiętności", czy "Ucztę Babette", to wyszedł z niej fast food. Nie przekonała mnie ani jej nostalgia, ani opisy dań. Niestety. 


81:1. Opowieści z Wysp Owczych - Maciej Wasielewski, Marcin Michalski

 
Wyspy Owcze, miejsce niezbyt znane, rzadko odwiedzane i opisywane, jakby było poza światem, ciche, spokojne, przyczajone. Dlatego skuszona tytułem książki rzuciłam się na jej treść i niestety z żalem stwierdzam, że dostałam opowieści różnej treści: kilka faktów i danych o Wyspach Owczych, opis podróży autorów na nie, wiele anegdot, historyjek i ogrom ciekawostek, które może i miały potencjał, ale zabrakło im tego czegoś. Może chodzi o ich istotność i wartość? Nie było w książce rozdziału, który by wybrzmiał, przekazywał jakąś istotną opowieść z tego kraju, wciągał, przykuwał uwagę. 
Potencjał był duży, ale w mojej opinii nie wykorzystany. Może mogła mieć mniej stron, za to z większą ilością wartościowych i uniwersalnych treści. Choć nie przekonała mnie do siebie to wyciągnęłam z niej nieco smaczków i ważnych informacji, pokazała mi jakiś obraz tej małej wyspy, położonej gdzieś na Atlantyku pomiędzy Islandią a Norwegią, rozrzuconej na kilku maleńkich skrawkach ziemi, na której mieszkają Farerowie.

Ogólnie doceniam chęci, ale szkoda mi jej potencjału, może jeszcze zabrakło doświadczenia? Maciej Wasilewski dwa lata później napisał, w mojej opinii, ciekawą i wciągającą opowieść o Pitcairn, wyspie, na której dziewczynki traktowano jak przedmioty do zaspokajania męskich chuci "Jutro przypłynie królowa".


piątek, 31 stycznia 2025

Drobny szczegół - Shibli Adania

 

Książka o niewielkich rozmiarach, ale nabrzmiała od słów, drobiazgowych opisów, które pokazują przyziemność podjętych działań. W tej książce w mojej opinii niewiele się dzieje, ot rutyna, ale właśnie pod jej płaszczykiem wydarza się wszystko. Autorka na dwóch płaszczyznach czasowych pokazała, że śmierć człowieka najczęściej wynika z bardzo prostych przesłanek, nie trzeba szukać motywu, usprawiedliwiać afektem, czy usprawiedliwić niepoczytalnością. Często to po prostu okoliczności, strach, brak empatii, poczucie bezkarności, i nie myślę tutaj o sile wyższej, czy obronie swojego lub najbliższej osoby życia. Śmierć zadana człowiekowi przez człowieka potrafi być trywialna, i w tej banalności przerażająca.

Autorka podzieliła książkę na dwie strefy czasowe: 1949 i 1974 rok, umieściła ją w tym samym obszarze geograficznym: Pustynia Negew. I choć książka ma wspólne elementy, styczne punkty, dotyczy dwóch kobiet, dzieje się na tym samym obszarze, z tym samym konfliktem w tle, to dla mnie najważniejsze były emocje, które w tej spokojnej opowieści aż buzowały, strach czułam na różne sposoby, a wyobraźnia działa na wysokich obrotach. 

środa, 29 stycznia 2025

Śmierteńka - Lucie Faulerova


 Lektura tej niezbyt obszernej książki nie jest ani łatwa, ani przyjemna zarówno ze względu na temat, ale też sposób opowieści, która snując się w rytm pociągu jest porwana czasowo, pogmatwana narracyjnie i nie dała się (u mnie tak było) przeczytać za jednym zamachem. Przyciągała by za chwilę odepchnąć i znów powrócić z głuchym dudnieniem kół rozpędzającego się pociągu, czasem przyhamowywała, innym razem szarpnęła niespodziewanie, by wreszcie stanąć na stacji, jakby zabrakło pary (a raczej w obecnych czasach prądu). Ta skomplikowana książka ma jednak jasne przesłanie, uwypukla problem samobójstw w Czechach.

Chcąc skupić się na głównej bohaterce trzeba sporo wysiłku, bo jej opowieść jest chaotyczna, emocjonalna, smutna i bolesna. Nie umie się pogodzić ze stratą bliskiej osoby. Jej losy to też nie bajka, na naszych oczach rozpada się nie tylko psychicznie, ale też fizycznie, co nie jest łatwo na początku zrozumieć, ale z biegiem stron wszystko się wyjaśnia, przynajmniej w warstwie fizycznej. Autorka pokazuje prozaiczność śmierci samobójczej, bez romantycznych uniesień i nadmiernych dramatów, ot szarość, codzienność, nie pogodzenie się z czymś, nie dawanie sobie rady z emocjami, wieczny niepokój, poczucie osamotnienia, itd....

Miejscami banalna, miejscami poruszająca ważne aspekty życia i poczucia jego sensu. 

Gang różowego sari - Amana Fontanella-Khan

 

Choć książka już ma kilkanaście lat to jej clou pozostaje ciągle aktualne, czyli sytuacja kobiet w Indiach. "Gang różowego sari" to historia jego powstania i opowieść o jego założycielce Sampat Pal Devi. Autorka na przykładzie jednej głośnej sprawy, w której Gang brał udział oraz kilku pomniejszych pokazała zasady funkcjonowania i angażowania się w sprawy biednych i niesprawiedliwie traktowanych obywateli północnej części Indii. Autorka starała się być obiektywna w tej opowieści i pokazywała różne perspektywy i głosy o bohaterce i jej ruchu. Zależało jej na pokazaniu Sampat Pal Devi głównie jako inicjatorki działań, które doprowadziły ją do powołania wielkiego ruchu społecznego, który opiera się na sile tych najsłabszych w tym kraju, czyli kobiet. Ta opowieść to jednocześnie dowód na to, że jeśli słabi zewrą szyki są w stanie przeciwstawić się skamielinie zła. Z drugiej strony uwypukla mechanizmy i siły nacisku na takich działaczy i daje do myślenia jak trzeba być mocnym moralnie by nie upaść pod złudnym omamianiem. Wiele czasu poświęca na pokazanie samej bohaterki, jej charakteru, sposobów działania, umiejętności, cech charakteru, nieco miejsca poświęca jej dzieciom i relacjom z mężem.

Przy okazji opowieści o kobiecie, która miała siłę walczyć o siebie, swoją rodzinę i sprawy sprawiedliwości społecznej, autorka naświetliła sytuację biedy, przemocy, niesprawiedliwości, korupcji w kręgach władz i organów ścigania przestępstw. O wydmuszkach na szczytach władzy, o kulisach wyborów i kto w nich wygrywa. Autorka pokazuje jak pieniądze kierowane do biednych trafiają w kieszenie bogatych przestępców. Jak traktuje się nadal kobiety w rodzinach, w społecznościach, w drabinie społecznej i jak trzeba być silną żeby wyrwać się z tych mocnych i gęstych okowów.

Jest to dobra książka do poznania sytuacji kobiet w Indiach i ogólnie zależności i pseudozasad panujących w społeczności tejże demokracji z jednej strony i zwyczajów kulturowych i religijnych z drugiej.

11% - Maren Uthaug

 

Czytając książkę "11%" miałam nieodparte wrażenie jakby była jakimś rodzajem odpowiedzi na książkę Margaret Atwood "Opowieść podręcznej', tudzież wspomnieniem o "Seksmisji".

Autorka umieściła swoją opowieść w 2225 roku, a świat w niej wykreowany poznajemy powoli, bo autorka odsłania zasady panujące w tym świecie dawkując, odsłaniając kawałek po kawałku. Krok po kroku dowiadujemy się, jak doszło do tego, że w tej czasoprzestrzeni jedynymi wolnymi ludźmi są kobiety, jakie mają zajęcia, zwyczaje, zawody, w co wierzą i jak długo zyją. Dowiadujemy się jak ważna w tym świecie jest przyjemność, do czego służą węże, kto to są mężonowie, "ro-zmyślni", co oznacza tytułowe 11% i skąd się biorą dzieci, aby przedłużyć istnienie tego świata.

Autorka powołała na stronach książki cztery główne bohaterki: Medeę, Wiccę, Evę i Cichą, z perspektywy których poznajemy świat kobiet, ich losy, problemy i miejsca, bardzo różne w formie i możliwościach. Dowiadujemy się o pozostałościach po dawnych wiekach, w wymiarze rzeczy i ludzkim. O tym jaki przekaz pozostał o dawnych czasach kiedy to mężczyźni nim rządzili, jaka niesprawiedliwość spotykała kobiety, jak wyglądało ich życie. Chętnie dowiedziałabym się jak doszło do tego, że to kobiety przejęły prym nad światem wolnych ludzi, ale tego autorka nie wyjaśniła.

Książka "11%" pomimo lekkich przegadań, albo dłużyzn, stanowiła dla mnie całkiem ciekawą lekturę. Autorka jakby wywróciła perspektywę, czyli przeniosła realia i schematy patriarchatu na niwę kobiecą. To kobiety wiodą prym, fundują sobie przyjemności, celebrują uroczystości religijne wyznając wiarę w matkę, stanowią wielopokoleniowe rodziny, rodzą dzieci wychowując je wspólnie z innymi, zostają szefowymi, lekarkami, wiedźmami, itp. Stworzony przez autorkę świat wydaje się bardziej spokojny, przyjemny, empatyczny, uczuciowy, choć nie przesłodzony, bo w nim także trzeba mieć się na baczności. Wcale nic nie jest takie oczywiste i jednoznaczne.